Cały świat w ręce kobiet

Cały świat w ręce kobiet

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tak dobrej passy w światowej polityce kobiety jeszcze nigdy nie miały. Kolejne panie sięgają po najwyższe stanowiska państwowe w swoich krajach. 72-letnia Pratibha Patil została wybrana pierwszą kobietą prezydentem w Indiach, a niemal pewną zwyciężczynią najbliższych wyborów prezydenckich w Argentynie jest żona prezydenta Argentyny Nestora Kirchnera – Cristina (według sondaży ma 45 proc. poparcia już w pierwszej rundzie). W Japonii po raz pierwszy w historii na czele resortu obrony stanęła kobieta: 54-letnia Yuriko Koike.
Do tej pory kobiety w polityce grały rolę Pierwszych Dam, wiernie stojących u boku swoich mężów i zajmujących się głównie dobrym „publicity" i działalnością charytatywną. Dziś biorą losy w swoje ręce. Ellen Johnson-Sirleaf jest pierwszą prezydentką w  Liberii, Michelle Bachelet to pierwsza kobieta w Chile wybrana na szefa państwa w wyborach powszechnych,  Han Myung Sook została pierwszą panią premier w Korei Południowej. Na czele rządu niemieckiego stoi Angela Merkel. Tarja Halogen już drugą kadencję pełni funkcję prezydenta Finlandii. Listę tą można mnożyć. Już kilkanaście kobiet na całym świecie pełni najwyższe funkcje w państwie, a ich liczba z miesiąca na miesiąc rośnie. Dziś dołączyła do nich Pratibha Patil, a niebawem najprawdopodobniej dołączy też Cristina Kirchner. Także w Stanach Zjednoczonych najbliższe wybory może wygrać kobieta: Hilary Clinton.

Kobiety na stanowiskach prezydentów/premierów czy kanclerzy często radzą sobie lepiej niż mężczyźni. Ellen Johnson-Sirleaf w sondażach zdobywa tak wysokie poparcie wyborców jakim nie może się pochwalić żaden z przywódców demokratycznego świata. Angelę Merkel, kanclerz Niemiec amerykański magazyn "Forbes" uznał za najpotężniejszą kobietę świata.  Światowe media chwalą ją za osiągnięciami na arenie międzynarodowej. Wicepremier Wu Yi - jedyna kobieta w 24-osobowym biurze politycznym partii komunistycznej nazywana jest chińską Żelazną Damą, bo jest skuteczna i szybka. A prezydent Argentyny zrzeka się ubiegania się o reelekcję w październikowych wyborach na rzecz swojej żony, bo jak mówi "Moja żona będzie rządzić lepiej ode mnie".