Zero tolerancji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak zachodnia Europa zwalczała terroryzm
Tylko nieustępliwość i bezwzględność przynosi sukcesy - to wniosek, który walczący z terroryzmem Amerykanie mogliby wyciągnąć z prawie trzydziestoletniej wojny Europejczyków z szukającymi ideologicznych usprawiedliwień bandytami. W Europie Zachodniej przykłady bezpardonowej walki z nimi były jednak równie częste jak kunktatorstwo i stosowanie taryfy ulgowej wobec największych wrogów publicznych.

Państwowe "szwadrony śmierci"
Gdy w 1982 r. terroryści z ETA zabili oficera hiszpańskiej armii, funkcjonariusze służb bezpieczeństwa postanowili, że muszą walczyć z nimi ich własnymi metodami - w myśl zasady "kto mieczem wojuje, od miecza ginie". Zakonspirowane rządowe szwadrony śmierci GAL w ciągu pięciu lat - do 1987 r. (a więc już po przystąpieniu Hiszpanii do Unii Europejskiej) - zamordowały skrytobójczo 28 rzeczywistych i domniemanych członków oraz sympatyków ETA. Funkcjonariusze GAL obrzucali bombami i ostrzeliwali z broni maszynowej bary, w których gromadzili się baskijscy nacjonaliści. Do walki z separatystami państwo zaprzęgło recydywistów, członków mafii i płatnych morderców.
Kiedy baskijscy nacjonaliści za mocno zaszli za skórę Francuzom (dwie spośród pięciu baskijskich prowincji znajdują się w granicach Francji), służby specjalne i policja szybko aresztowały 85 członków i sympatyków lokalnej odmiany ETA, organizacji Iparretarrak. Dwudziestu z nich znaleziono wkrótce martwych w więzieniach: pięciu miało poderżnięte gardła, trzech leżało w łaźniach ze śrubokrętami w brzuchu, dwóm w więziennych przychodniach zalepiono plastrem usta i nos, a jeden został wyprany na śmierć w więziennej pralce automatycznej.
Policja, wojsko i służby specjalne Wielkiej Brytanii nie przebierały w środkach w walce z bojownikami Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Antyterroryści traktowali Irlandię Północną jako "kraj bandycki". W "tajnej wojnie" bezpośrednio likwidowali przeciwników z IRA lub przekazywali informacje lojalnym wobec władz brytyjskich bojówkarzom irlandzkim.

Francuski miecz
W 1995 r. algierscy ekstremiści terroryzowali Paryż, zabijając w serii zamachów dziesięć osób, a raniąc 150. Był to przełomowy moment w walce z terrorem. Wzmocniono państwowe organy zajmujące się ich ściganiem (wyspecjalizowane komórki powstały nie tylko w policji czy kontrwywiadzie, ale i w prokuraturze) oraz skoordynowano ich działania.
Od czasu gdy głównym zagrożeniem w skali międzynarodowej stał się legion straceńców Osamy bin Ladena, prowadzący globalną świętą wojnę z niewiernymi, agenci poddają obserwacji każdą osobę, która opuszcza Francję, podążając do Afganistanu lub Pakistanu. W Hiszpanii zaostrzono prawo, by móc oskarżać o terroryzm nawet tych, którzy rzucają kamienie czy podpalają samochody podczas separatystycznych demonstracji.

Użyteczni idioci?
Szkopuł w tym, że nadal szwankuje międzynarodowa współpraca w zwalczaniu terrorystów, nawet w ramach Unii Europejskiej. Europejczycy z całą bezwzględnością zwalczali "swoich" terrorystów, ale byli mniej skorzy do pomagania sąsiadom. Francuzi długo przymykali oczy na działalność ETA, choć Mad-ryt stanowczo domagał się pomocy. Ignorowali też żądania wydania Izraelowi lub Niemcom kierującego masak-rą izraelskich sportowców na olimpiadzie w Monachium w 1972 r. Abu Daouda, by go w końcu po cichu uwolnić. Londyn od dawna nie daje się namówić na ekstradycję do Francji osoby organizującej fundusze na kampanię terroru we Francji w 1995 r. Ani Niemcy, ani Włosi nie skorzystali z okazji osądzenia lub ekstradycji do Turcji Abdullaha Öcalana, lidera stosującej terror marksistowskiej Partii Pracujących Kurdystanu. Jeden członek NATO (Grecja) pomagał go ukrywać przed drugim (Turcja).
Już w latach 70. i 80. kraje Europy Zachodniej, często twarde w dławieniu rodzimych ruchów terrorystycznych, były zaskakująco miękkie w stosunku do awanturników z krajów arabskich, którzy wiedli wtedy prym w nie znających granic kampaniach terroru. Niekiedy wręcz udzielały im schronienia. W połowie lat 80. ówczesny postrach cywilizowanego świata Abu Nidal miał biuro w Atenach, a Carlos (alias Szakal) spokojnie działał w kilku krajach.
Powody? Po pierwsze, obawiano się, że terroryści - wspierani na ogół przez Organizację Wyzwolenia Palestyny oraz kilka najbardziej agresywnych krajów: Libię, Syrię, Iran - będą się mścić i wspomagać rodzimych terrorystów. Po drugie, nie chciano zadzierać z dostawcami ropy. Ważne były względy historyczne i chęć zachowania wpływów w dawnych koloniach na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce.
Skomplikowany splot czynników zadecydował , że Europa Zachodnia stała się dla inspirowanych przez marksizm arabskich terrorystów "użytecznym idiotą" - w myśl ukutego przez Lenina określenia. Włosi wręcz odbili z rąk Amerykanów przywódcę porywaczy włoskiego statku "Achille Lauro" w 1985 r., umożliwiając terroryście ucieczkę do Jugosławii. Puszczano wolno arabskich zamachowców, kupując w zamian spokój ze strony państw wylęgarni terroru. Paryż, Bonn i Rzym kontestowały izolowanie przez Waszyngton państw wspierających terroryzm. Czy teraz pójdą z Ameryką na wojnę przeciw zamachowcom, zapowiedzianą przez prezydenta George’a Busha?

Juliusz Urbanowicz

Więcej możesz przeczytać w 38/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.