Czy prywatnie można być faszystą

Czy prywatnie można być faszystą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prokuratura chce umorzyć śledztwo w sprawie pikniku, podczas którego na tle płonącej swastyki skandowano "Sieg Heil" i wyciągano ręce w geście hitlerowskiego pozdrowienia. Udział w imprezie wzięli udział późniejsi działacze Młodzieży Wszechpolskiej i LPR, a jej organizatorem był kandydat na radnego z ramienia PiS - pisze "Gazeta Wyborcza".

Chodzi o słynny już piknik zorganizowany w 2004 r. na ogródkach działkowych w Zabrzu. Kilkanaście osób bawiło się tam, słuchając piosenek zespołu Honor śpiewającego m.in. "Stań i bij w ten obłudny żydowski ryj. I dumnie walcz i głośno krzycz. Dla białej rasy, dla polskiej krwi. Bez litości zabij to, bez skrupułów bij to zło". Rozentuzjazmowani uczestnicy imprezy rozwiesili flagę ze swastyką, skandowali "Sieg Heil" i śpiewali "Jedna droga dla kraju, narodowy socjalizm". Następnie fotografowali się z rękami wzniesionymi w hitlerowskim pozdrowieniu. Za tło służyła im płonąca swastyka.

Organizatorem imprezy był Paweł Szmidt, który w 2005 r. bezskutecznie kandydował do Sejmu z ramienia LPR, a potem został wyrzucony z partii. Rzekomo poszło o jego skrajne poglądy dotyczące propagowania idei "białej rasy". Podczas jesiennych wyborów samorządowych działaczom PiS nie przeszkadzało to jednak wpisać Szmidta na swoją listę wyborczą. Bez efektu kandydował wtedy do rady miejskiej Zabrza - przypomina gazeta.

Razem ze Szmidtem na pikniku bawiła się Leokadia Wiącek, późniejsza działaczka Młodzieży Wszechpolskiej i asystentka eurodeputowanego Macieja Giertycha. W listopadzie 2006 r. zdjęcia oraz filmik z imprezy opublikował portal dziennik.pl. "Ten film to skandal" - grzmiał wtedy premier Jarosław Kaczyński i domagał się wyjaśnienia, czy istnieją jakieś związki między tym wydarzeniem, a ludźmi, którzy dziś pełnią władzę. Z kolei Roman Giertych, szef LPR, a wcześniej lider MW, złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. "Sytuacja, gdy ktoś wywiesza flagę faszystowską, jest przestępstwem. Nie powinno być żadnej taryfy ulgowej" - mówił minister edukacji. Wiącek została wyrzucona z MW i straciła posadę asystentki ojca Giertycha.

W grudniu ubiegłego roku śledztwo w sprawie pikniku wszczęła prokuratura w Zabrzu. Na jej polecenie policja zabezpieczyła komputery uczestnikom imprezy. Ci podczas przesłuchania tłumaczyli się, że był to tylko głupi wybryk spowodowany m.in. dużą ilością alkoholu.

"GW" dowiedziała się, że prokuratorzy planują umorzyć ich sprawę. Taki wniosek trafił już do akceptacji do nadzorującej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Dlaczego? "Naszym zdaniem podczas tej imprezy nie doszło do publicznego propagowania treści o charakterze faszystowskim" - tłumaczy prokurator Alina Skoczyńska, szefowa prokuratury w Zabrzu. Prokuratorzy przyznają, że poglądy faszystowskie były bliskie wszystkim uczestnikom imprezy, a wykonywane w czasie jej trwania gesty i rozwieszone emblematy - w pełni przez nich akceptowane.

"To była impreza zamknięta i nikt z zewnątrz nie mógł słyszeć i widzieć, tego, co tam się działo. A wyrażanie takich, czy innych poglądów nie jest karalne" - podkreśla prok. Skoczyńska. "Opieraliśmy się wyłącznie na uwarunkowaniach kodeksu karnego i ocenie materiału dowodowego" - mówi.

Profesor Zbigniew Hołda, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, nie jest jednak przekonany do słuszności decyzji śledczych. Jego zdaniem, w Polsce prokuratury bardzo niechętnie ścigają tego typu przestępstwa. "Zły przykład idzie z samych szczytów, kiedy znani politycy czy też duchowni wygłaszali pełne nienawiści poglądy, za które nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Niestety, w IV RP prokuratura nie budzi już zaufania, bo chętnie odwraca głowę i zamyka oczy - powiada profesor "Gazecie Wyborczej".

pap, ss