Kompleks Schrödera

Kompleks Schrödera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kanclerz Niemiec Gerhard Schröder może na razie spać spokojnie. Partia jego poprzednika Helmuta Kohla jest pogrążona w kryzysie, chadecy nie mają nowego przywódcy i nie wiedzą, z czym staną do wrześniowych wyborów.


Opozycja bez lidera
Przed zjazdem chrześcijańskich demokratów w Dreźnie (2-4 grudnia) przewodnicząca Angela Merkel zachęca ich do "jedności i merytorycznego dialogu". Bezskutecznie. Unici przeżywają kryzys wiary nie tylko z powodu grzechów byłego kanclerza Kohla i kilku kolegów obwinianych o nielegalne finansowanie partii, lecz także dlatego, że nie dowierzają nowej szefowej. Zarzucają jej nieudolność i bezbarwność. Uważają, że pozwoliła się zdominować ambitnemu Edmundowi Stoiberowi, szefowi mniejszej, siostrzanej partii CSU. Aby uniknąć bezpośredniego starcia, Merkel i Stoiber odsuwają do wiosny wybór kandydata CDU/CSU na kanclerza. "To oczywisty błąd. Demokracja parlamentarna wymaga dwóch postaci: kanclerza i lidera opozycji" - poucza kolegów Rainer Barzel, szef CDU z lat 70.
Jeszcze większym problemem jest mała aktywność CDU na scenie politycznej. Co prawda, Merkel pobudza do polemiki z rządem, "bo tylko w ten sposób odzyskamy zaufanie do naszych kompetencji", niewiele jednak z tego wynika. Ciągłe nawiązywanie do Helmuta Kohla też nie powoduje wzrostu notowań CDU. Wprawdzie formalnie sprawę tajnych partyjnych kont umorzono, ale Niemcom nie podoba się taki finał afery. Tym bardziej że nadal wychodzą na jaw kompromitujące szczegóły z czasów poprzedniego rządu.

CDU, czyli partia skandali?
Polityczne odrodzenie utrudnia CDU nie kończące się pasmo skandali. Berlińscy chadecy uwikłali się w aferę bankową i doprowadzili miasto na skraj bankructwa. Z powodu machinacji polityków CDU w październiku doszło w Berlinie do przedterminowych wyborów, w których unici stracili aż 17,1 proc. głosów i wprowadzili do senatu tylko jednego posła więcej niż postkomuniści z PDS. W Hamburgu liczba wyborców CDU również spadła, ale chadekom udało się objąć władzę razem z liberałami i Partią Ofensywy Praworządności prawicowego populisty Ronalda Barnabasa Schilla. Niedawno Schill - "sędzia bez litości" - zapowiedział start w wyborach do Bundestagu, a instytuty badań opinii publicznej dają mu duże szanse. Chadecy nie mieliby nic przeciw powtórzeniu hamburskiego scenariusza w wymiarze federalnym, ale jednocześnie obawiają się, że partia Schilla odbierze im wyborców. Co gorsza, CDU nie może liczyć na lojalność partnerów z FDP. Wobec kryzysu byłych sojuszników liberałowie chętnie zaoferowaliby współpracę socjaldemokratom. Przed niedawnym głosowaniem w Bundestagu nad wotum zaufania dla kanclerza szefowie SPD i FDP w poufnej rozmowie rozpatrywali taką możliwość. Na razie będący w koalicji z SPD Zieloni podporządkowują się woli Schrödera, ale ten związek wcale nie jest pewny. Paradoksalnie, podczas głosowania nad wotum zaufania dla kanclerza to chrześcijańscy demokraci modlili się o przetrwanie jego rządu, bowiem w przedterminowych wyborach klęska CDU byłaby pewna.

Anemia opozycji
Chadecy sprawiają wrażenie milczącej opozycji. Nie zdołali przedstawić konkurencyjnych propozycji ani w sprawie realizowanych przez ekipę Schrödera reform podatków i świadczeń społecznych, ani w kwestii przebudowy sił zbrojnych, restrukturyzacji rolnictwa czy choćby w sprawie legalizacji tzw. małżeństw jednopłciowych. "Unici przegapili wiele szans, by z ław opozycji podjąć istotne problemy kraju. Można tylko mieć nadzieję, że po załatwieniu kwestii kanclerza zajmą się o wiele ważniejszą kwestią Niemiec" - uważa Max Schön, szef stowarzyszenia przedsiębiorców ASU. "Choć Niemcy rządzone przez koalicję SPD-Zieloni znalazły się na krawędzi recesji, CDU pozostaje partią bez programu" - ocenia prof. Gertrud Höhler, ekspert w sprawach polityki i gospodarki. Prof. Höhler uważa, że zmierzenie się z naprawdę istotnymi problemami przerasta możliwości Angeli Merkel. Opinię tę pośrednio potwierdza sondaż instytutu Forsa: tylko 14 proc. obywateli wierzy, że Merkel wydobędzie niemiecką opozycję z kryzysu. Wielu zwolenników prawicy uważa, że mężem opatrznościowym CDU mógłby zostać Wolfgang Schäuble, były zastępca Helmuta Kohla. Ów 59-letni polityk na wózku inwalidzkim po wybuchu afery swojego szefa padł ofiarą partyjnych intryg i stracił wszystkie eksponowane stanowiska. Dziś nikt z kierownictwa CDU nie kwapi się z ponownym wystawieniem jego kandydatury na partyjny świecznik.

Stoiber nadzieją prawicy
Angela Merkel wciąż widzi siebie w roli pierwszej w dziejach Niemiec kobiety kanclerza, ale w konfrontacji ze Schröderem miałaby dwa razy mniejsze szanse niż premier Bawarii i lider CSU Edmund Stoiber. Poza nim niemiecka prawica nie ma dziś żadnej charyzmatycznej postaci, która mogłaby reprezentować ją w starciu z kanclerzem SPD. W tej sytuacji premier Badenii-Wirtembergii Erwin Teufel podsunął salomonowe rozwiązanie: niech przewodnicząca Merkel nadal pełni swą funkcję, zachęcając członków CDU do wsparcia... szefa CSU w rywalizacji o fotel kanclerski.
Edmund Stoiber jest świetnym mówcą, ma dobrą aparycję i jest "typem zwycięzcy". Byłby godnym przeciwnikiem Schrödera. Jedna trzecia Niemców nie chce jednak kanclerza w skórzanych spodenkach. Chadecy z CDU też nie są pewni, czy powinni poprzeć "kuzyna" z Monachium, rezygnując z własnego kandydata. Do poparcia Stoibera może ich jednak zmusić sytuacja: w końcu lepiej zdobyć władzę pod wodzą Bawarczyka z CSU, niż kolejną kadencję siedzieć w ławach opozycji. Na pięć minut przed zjazdem chadecy nie znają swego przywódcy. Sekretarz generalny socjaldemokratów Franz Müntefering zaciera ręce:
- Jestem wdzięczny za każdy dzień niepewności i braku decyzji w CDU...


Więcej możesz przeczytać w 48/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.