Logika generałów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jaki będzie Afganistan po talibach?

Upadek rosyjskiego imperium (w latach 1917-1918) przyniósł wojnę domową i chaos w życiu wielu narodów. Brytyjscy stratedzy wywierali wtedy naciski, aby rozmieścić wojska w Turkiestanie, bo to miało zapewnić większą stabilizację w regionie. Lord Arthur James Balfour, doświadczony mąż stanu, zalecał jednak zachowanie ostrożności. Przez czterdzieści lat, które spędził w instytucjach rządowych, wielokrotnie słyszał podobne argumenty, więc z dystansem traktował generałów, którzy zza biurek w gabinetach, odległych o tysiące mil od rozgrywających się wydarzeń, zapewniali bezpieczeństwo, podejmując nierealne zobowiązania. Zgodnie z logiką generałów armia Imperium Brytyjskiego musiałaby patrolować południowe przedmieścia Moskwy, aby zapewnić brytyjskie panowanie w Indiach i ciągłość dostaw ropy z Zatoki Perskiej.

Przesławne lanie
Ciekawe, czy podobny sceptycyzm wykazali uczestnicy tajnych anglo-amerykańskich obrad, zanim podjęli decyzję o zniszczeniu Talibanu i rekonstrukcji afgańskiej sceny politycznej. Biorąc pod uwagę siłę amerykańskich muskułów, trudno się dziwić, że niebo nad Afganistanem kontrolują koalicjanci, że rangersi i żołnierze SAS mogą być bez przeszkód przerzucani w różne punkty i stamtąd wywożeni. Jednocześnie Sojusz Północny i inne grupy plemienne uzyskały wsparcie podczas działań w rejonie Kabulu i Kandaharu. Jeśli Osama bin Laden jeszcze się ukrywa w jakiejś zimnej himalajskiej jaskini, nikogo nie zaskoczy pojmanie go, albo - co bardziej prawdopodobne - zastrzelenie przez jakiegoś marine. Naród amerykański, a na pewno jego większa część, oczekuje przynajmniej tyle po przerażającym akcie terroru z 11 września.
Ponieważ amerykańska opinia publiczna wierzy, że tym razem nie chodzi o zwykłą wojnę, lecz walkę dobra ze złem, trudno snuć analogie z wcześniejszymi wojnami w tym regionie, prowadzonymi przez europejskich kolonialistów. Stany Zjednoczone wspierane przez lojalnych sojuszników zamierzają po prostu zniszczyć działających w Afganistanie terrorystów (a także ich popleczników w innych krajach) oraz wspomóc (z mniejszym już zaangażowaniem) organizowaną przez ONZ odbudowę zniszczonego kraju. Można mieć nadzieję, że większość oddziałów będzie w domu na Gwiazdkę albo tuż po niej.

Mierzenie sił na zamiary
Akcja militarna przebiegała dotychczas rzeczywiście gładko. Wróćmy jednak do trosk lorda Balfoura. Nie lubił on przesady, nadmiernego entuzjazmu, szowinizmu, trudno też mówić o jego charyzmie. Niemniej jednak - i to powód, by przywoływać jego ducha - potrafił mierzyć siły na zamiary. Obawiał się, że w demokracji trudno jest przez dłuższy czas utrzymać entuzjazm i poparcie dla wojny w odległych miejscach. Tym bardziej że po początkowych łatwych podbojach konflikty stają się zwykle przewlekłe i kłopotliwe. Balfour obawiał się też, że takie kampanie stanowią dla polityków alibi, by z mniejszą troską walczyć o utrzymywanie statusu wielkiego mocarstwa, albo zmuszają do zgniłych kompromisów z innymi potęgami.

Siły ograniczonego reagowania
Balfoura martwiło wiele rzeczy (był przecież zarówno premierem, jak i zawodowym filozofem), ale dzięki politycznemu instynktowi zachowywał trzeźwość sądów. Pewnie dlatego nie był entuzjastą wysyłania zmasowanych sił poza granice kraju. Obserwował, jak w 1882 r. oddziały sir Garneta Woolseya pokonały egipskich powstańców, jak w 1889 r. armia lorda Kitchenera rozbiła "fanatyczne" siły Mahdiego w Sudanie. Pamiętał też wcześniejsze wydarzenia, na przykład karną ekspedycję generała Robertsa, który w 1880 r. zadał cios Afgańczykom atakującym wcześniej siły brytyjskie. Nie bez powodu nosił tytuł lorda Kandaharu, bo tam okrążył i pobił armię afgańską.
Po tym zwycięstwie siły brytyjskie zarządziły jednak odwrót w kierunku Przełęczy Kyberskiej, jako że ani Londyn, ani Delhi nie miały zamiaru cywilizować Afgańczyków. Całkiem inaczej niż w Egipcie i Sudanie, gdzie po zwycięstwach - wykorzystanych do ustabilizowania sytuacji - na kilka dekad władzę przejęła brytyjska administracja starająca się zaprowadzić tam cywilizowane rządy. Żartowano wówczas, że Brytyjczycy popadli w egipską niewolę.


Więcej możesz przeczytać w 49/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.