Zalewski: nie zamierzam odejść

Zalewski: nie zamierzam odejść

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost
B. wiceprezes PiS Paweł Zalewski, zawieszony w prawach członka tej partii, powiedział, że nie zamierza odchodzić z Prawa i Sprawiedliwości.

W piątek na wniosek prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne przed Koleżeńskim Sądem Dyscyplinarnym wobec trzech b. wiceprezesów partii: Zalewskiego, Ludwika Dorna i Kazimierza Ujazdowskiego.

Zalewski uważa, że decyzja Jarosława Kaczyńskiego utrudni wewnętrzną reformę PiS.

Dodał, że o tym, jaka jest jego sytuacja w PiS, dowiaduje od dziennikarzy. "Jeżeli decyzja o zawieszeniu jest prawdziwa, bo ciągle nie dostałem żadnych dokumentów na ten temat, to sądzę, że intencja może być taka, żeby nas z partii usunąć, szczególnie przed grudniowym kongresem" - ocenił polityk.

Jak podkreślił, zarówno on, jak i Dorn oraz Ujazdowski, jako trzej byli wiceprezesi partii chcieli zabrać głos na kongresie PiS. "Nie spodziewaliśmy się, że ten kongres doprowadzi do jakiś znaczących zmian wewnątrz PiS. Nie sądziliśmy, że kongres przyzna nam rację czy doprowadzi do jakieś radykalnej modyfikacji linii, ale chcieliśmy skorzystać z naszych praw, których nam odmówiono" - mówił Zalewski.

Zadeklarował jednocześnie, że jego celem "jest i była reforma partii", a - podkreślił - "dzisiaj ten cel się bardzo odsunął".

Zalewski mówi, że nie widzi powodu, dla którego miałby z partii występować, bo nie zrobił nic niewłaściwego. "Mam wrażenie, że to byłoby ułatwianie działania osobom, które od jakiegoś czasu chcą mnie z jej wypchnąć" - dodał.

"Gdyby Jarosław Kaczyński chciał rozmawiać, gdyby poważnie potraktował nasze wystąpienie, nasz list, gdyby wówczas podjął decyzję o rozmowie z nami i zastanowieniu się czy w tym co proponujemy nie ma jakiegoś jądra prawdy, nie bylibyśmy zmuszeni do drastycznych kroków takich jak rezygnacja z funkcji" - uważa Zalewski.

Zalewski, Dorn i Ujazdowski na początku listopada zrezygnowali z funkcji wiceprezesów PiS; wcześniej wystosowali list do prezesa partii w sprawie zmiany sposobu zarządzania PiS.

Zdaniem Zalewskiego, zamykając wszelką dyskusję na temat wewnętrznych zmian w PiS, J. Kaczyński zmusił ich do rezygnacji. Dodał, że nie zamierzali "kwestionować przywództwa Jarosława Kaczyńskiego".

"Naszym celem jest modyfikacja sposobu, w jaki to przywództwo jest realizowane. Rozmowa, także konsultacja prezesa partii z ludźmi, którzy czasami prezentują inną opinię wzmacnia go, bo pozwala mu podjąć decyzję znając także drugą stronę" - uważa poseł.

W jego ocenie, jeżeli prezes partii nie będzie miał przy sobie osób, które w pewnym momencie z dobra wiarą będą mogły zakwestionować jego sposób myślenia, jest znacznie bardziej narażony na błędy.

W piątek po decyzji o zawieszeniu w prawach członków partii Ujazdowski w oświadczeniu napisał, że jest ona "niesprawiedliwa, bezpodstawna i mająca na celu zablokowanie swobodnej dyskusji o przyszłości partii". "Tłumienie dyskusji wewnętrznej tworzy zły obyczaj i prawdziwie osłabia Prawo i Sprawiedliwość" - napisał Ujazdowski.

Z kolei Dorn napisał w niedzielę na blogu w internetowym portalu onet.pl, że wraz z Zalewskim i Ujazdowskim, wbrew swej woli stali się "stroną w konflikcie wewnątrzpartyjnym wykreowanym całkowicie niepotrzebnie przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego".

Dorn stwierdził, że wewnętrzna dyskusja w partii "nad przyczynami porażki wyborczej, mechanizmami decyzyjnymi, sposobem przewodzenia partii i kierowania nią, modelem opozycji, który należy wybrać, aby za cztery lata wrócić do władzy" jest, a raczej powinna być czymś normalnym.

Według Dorna, przeciw niemu oraz Zalewskiemu i Ujazdowskiemu toczy się publiczna kampania. Jak napisał przykro mu, że na jej czele stanęli: szef partii J. Kaczyński, obecny szef klubu PiS Przemysław Gosiewski, sekretarz generalny partii Joachim Brudziński oraz posłowie: Jolanta Szczypińska i Marek Suski.

ab, pap