Superman trzeciego wieku

Superman trzeciego wieku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Miłość to najbardziej ograny motyw filmowy. Ale nie wypalony. "Smaki miłości" dowodzą, że o tym uczuciu można jeszcze nakręcić ciekawy film, który ucieka od banału.
Reżyser Robert Benton umie budować męskie role jak nikt inny. To on stworzył Christophera Reeve'a jako Supermana (pisząc scenariusz do pierwszej części tej serii), to dzięki niemu Dustin Hoffman błysnął w "Sprawie Kramerów", a Paul Newman w "Naiwniaku". W jego najnowszym filmie "Feast of Love" (polski tytuł to koszmarne "Smaki miłości") najważniejsza rola należy do Morgana Freemana. I znów rewelacja! Freeman wciela się w emerytowanego profesora filozofii, który rozwiązuje problemy osób wokół siebie. Nowe wcielenie Supermana – tylko korzystającego nie z siły mieśni, lecz potęgi intelektu.

"Smaki miłości" nie mają jednak nic wspólnego z nachalną dydaktyką, z jaką mógłby się kojarzyć filozof. Freeman dyskretnie przygląda się wydarzeniom wokół siebie (rodzącej się miłości młodziutkich sąsiadów, żonie swego kolegi, która zdradza go z inną kobietą), ale nie stara się w nie ingerować – pozwala sobie jedynie na krótkie komentarze do żony.

Całość klimatem przypomina trochę słynne "American Beauty" sprzed ośmiu lat. Film toczy się łagodnie, nie ma w nim niepotrzebnych scen, a nawet pojedynczych kwestii. Czuć, że Benton to specjalista starej daty, który swój fach zna na wylot. Ale jednocześnie nie jest wypalony – i umie swoje dzieło natchnąć świeżością. Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów roku!

„Smaki miłości" („Feast of Love), reż. Robert Benton, USA, 2007