Pierwsza odsłona w procesie Miller kontra Ziobro

Pierwsza odsłona w procesie Miller kontra Ziobro

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przeprosin i wpłaty 30 tys. zł na dom dziecka żąda b. premier Leszek Miller (SLD) od b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry (PiS) za słowa, że miał zadeptywać ślady po zabójstwie b. szefa policji Marka Papały.

Proces ruszył w piątek przed Sądem Okręgowym w Warszawie, gdzie przez dwie i pół godziny zeznawał Miller. Ziobrę reprezentował adwokat (pozwany nie ma obowiązku stawiennictwa), który wnosił o oddalenie pozwu. Sprawę odroczono do 26 marca, kiedy będą zeznawać świadkowie - Bogdan Borusewicz i Zbigniew Sobotka, którzy byli na miejscu zabójstwa w 1998 r.

W lipcu tego roku, gdy amerykański sąd nie zgodził się na ekstradycję do Polski podejrzanego o zlecenie zabójstwa Papały polonijnego biznesmena Edwarda Mazura, Ziobro mówił na konferencji prasowej w ministerstwie, że Miller najpierw na miejscu zbrodni "zadeptywał ślady", a potem jego rząd nie robił nic, by sprowadzić Mazura do Polski.

Gdy Miller zapowiedział wtedy wytoczenie procesu o ochronę dóbr osobistych, resort sprawiedliwości w oświadczeniu stwierdził, że Miller "jest osobiście politycznie odpowiedzialny za umożliwienie ucieczki Edwarda Mazura z Polski".

Ziobro był świadomy, że nieprawdziwie i oszczerczo pomawia mnie o celowe utrudnianie wyjaśnienia sprawy zabójstwa mojego przyjaciela, gen. Papały - zeznał Miller, który przez dwie i pół godziny był przesłuchiwany w sądzie jako powód. Dodał, że takie postępowanie Ziobry było "obrzydliwe".

Miller - rozczarowany nieobecnością Ziobry w sądzie - mówił, że gdy jako szef klubu SLD przyjechał wraz z Sobotką na miejsce zbrodni pod dom Papały, teren był otoczony policyjnymi taśmami i nikt niczego nie mógł zadeptywać. "Nikt nawet nie próbował się tam dostać" - dodał. Wyjaśniał, że pojechał tam, bo chciał porozmawiać z żoną Papały, z którym się przyjaźnił. Dodał, że były tam też inne osoby, w tym posłowie, urzędnicy MSWiA, a także sam Mazur, którego Miller - jak zeznał - tam widział.

Pełnomocnik Ziobry mec. Jacek Wierciński wniósł, by wezwać na świadka Borusewicza, który - jak mówił mecenas, powołując się na doniesienia mediów - miał tam widzieć razem Millera i Mazura. O przesłuchanie Sobotki wnosił zaś sam Miller.

Miller zeznał, że o zatrzymaniu, a następnie zwolnieniu przez prokuraturę Mazura w 2002 r., dowiedział się po fakcie od ówczesnej minister sprawiedliwości Barbary Piwnik, która wyjaśniała, że "nie było żadnego materiału uzasadniającego jego zatrzymanie". Powód zeznał, że nie wiedział wtedy, że Mazur wyjechał wówczas z Polski. Podkreślił, że ostatnio prokuratura w Katowicach umorzyła śledztwo w sprawie zwolnienia Mazura, nie dopatrując się złamania prawa w jego wypuszczeniu.

Miller dodał, że Mazura poznał w latach 90. w Chicago. Przedstawił mu go ówczesny szef polonii amerykańskiej Edward Moskal jako "czołowego biznesmena". Miller przyznał, że potem "mógł widywać Mazura na okolicznościowych imprezach".

Według Millera, sprawa była wykorzystywana w walce politycznej. Za najbardziej "dosadny" jej przejaw uznał pytania w 2003 r. w sejmowej komisji śledczej badającą aferę Lwa Rywina, gdy Ziobro, który był jej członkiem, sugerował - według Millera - "że byłem prawie zainteresowany morderstwem Papały". To wtedy padły słynne słowa Millera do Ziobry: "Pan jest zerem".

Według Millera, który spowodował jako szef MSWiA powołanie Papały na funkcję szefa policji, gdyby rząd AWS-UW nie odwołał go, "to pewnie by dalej żył" (nie rozwinął tej wypowiedzi).

Pytany przez mec. Wiercińskiego, czemu nie pozwał mediów, które wcześniej pisały, że mógł zadeptywać ślady, Miller odparł, że czym innym są słowa tabloidu, a czym innym - urzędującego ministra sprawiedliwości, "który przecież mógł mieć wgląd do akt". "Opinia publiczna mogła to odebrać tylko w jeden sposób: że celowo chciałem przeszkadzać w śledztwie" - dodał.

Adwokat Ziobry zadawał wiele szczegółowych pytań, m.in. o to, czy wypowiedź Ziobry spowodowała konieczność zasięgnięcia przez Millera porad lekarza i czy odniósł po niej "cierpienia fizyczne lub psychiczne". "Zranił mnie boleśnie; gdyby to było na początku mojej kariery, pewnie bym się całkowicie załamał" - powiedział powód. "Pana troska o moje zdrowie jest głęboko poruszająca" - mówił Miller adwokatowi, któremu po procesie podał rękę. "Pan mecenas dobrze wypełnia polecenia pana Ziobro; nie mam doń żalu" - dodał Miller.

Mec. Wierciński mówił dziennikarzom, że wnosi o oddalenie pozwu, bo "byłoby szczytem nieodpowiedzialności mówić, że nie ma takiej wolności wypowiedzi, żeby powiedzieć, że ktoś jest moralnie lub politycznie odpowiedzialny za swych urzędników". Ziobro nigdy nie powiedział, że Miller umyślnie zadeptywał ślady - zapewniał adwokat. Przyznał, że mówiąc o zadeptywaniu śladów, Ziobro "nie opierał się wyłącznie na doniesieniach prasowych".

Adwokat podkreślił, że nie jest to zarzut tylko wobec Millera, bo "wydaje się, że gruba nieodpowiedzialnością było pojawienie się wszystkich oficjeli w tym miejscu". "Chyba powinno być jakieś postępowanie karne w tej sprawie" - dodał mecenas, zaznaczając, że przedstawia swój prywatny pogląd.

Powiedział, że "ucieczka" Mazura nastąpiła wtedy, gdy Miller był premierem. Gdy jeden z dziennikarzy spytał, kto wtedy gonił Mazura, skoro miał on wtedy "uciekać", mec. Wierciński odparł: "Czy jest zawsze logiczny związek między ucieczką o pogonią? Jeśli nikt nie goni, to nigdy nikt nie ucieka?".

Mec. Wierciński chce załączenia do akt sprawy części dokumentów ze śledztwa w sprawie zabójstwa Papały, m.in. z "oględzin miejsca".

pap, ss, ab