Kariera sapera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego Tober? Co sprawiło, że z długiej ławki młodych działaczy SLD w gabinecie Leszka Millera znalazł się jedynie 26-letni Michał Tober, któremu powierzono funkcję rzecznika prasowego rządu?
Lubię przypływ adrenaliny. Miło jest się znaleźć w Gabinecie Owalnym prezydenta USA - mówi Michał Tober 

Na prawicy mieliśmy wiele błyskotliwych, ale krótkich karier. Po lewej stronie sceny politycznej sukcesy odnosił jedynie młody Aleksander Kwaśniewski. A każda partia potrzebuje ludzi młodych, uosabiających sukces, bo to oznacza, że warto wstępować w jej szeregi, że można zrobić karierę. - Tober, niczego mu nie ujmując, to pomysł polityczny SLD. W sojuszu myśli się i pracuje nad tym, aby wychować następców - uważa Paweł Piskorski, poseł Platformy Obywatelskiej, który zrobił spektakularną karierę na prawicy. - Ja startowałem jako niepokorne dziecko: byłem szefem NZS, zdobywałem pozycję samodzielnie, nie byłem niczyim pupilkiem. Kariery moja i Tobera przebiegały zupełnie odmiennie - wylicza Piskorski.
Wstąpienie do SdRP było pierwszą poważną decyzją w życiu 18-letniego Michała Tobera, ucznia elitarnego I Społecznego LO przy ulicy Bednarskiej w Warszawie.

Sympatyk KPN
- Gdy syn miał 14 lat, chciał działać w KPN. Byłem tym trochę zdziwiony, ale nie oponowałem. Chodził na pochody, ale potem się do konfederacji rozczarował - wspomina Jan Tober. W 1990 r. Michał Tober zaangażował się - rozwieszając plakaty - w kampanię prezydencką Tadeusza Mazowieckiego. Do Unii Demokratycznej się jednak nie zapisał. Gdy w 1993 r. wstępował do SdRP, młodych ludzi w partii - jak wspomina - można było policzyć na palcach obu rąk.
Rok później był już warszawskim radnym, ale jego prawdziwa kariera rozpoczęła się podczas kampanii prezydenckiej Aleksandra Kwaśniewskiego. Miał wówczas 20 lat. - Ktoś z Frakcji Młodych SdRP musiał zabrać głos podczas inauguracji kampanii i wybór padł na Michała. Trzeba przyznać, że zrobił to w mistrzowskim stylu. Został wciągnięty do sztabu wyborczego, brał udział w telewizyjnych dyskusjach. Wykorzystał szansę - wspomina Przemysław Zając, radny, działacz Stowarzyszenia Młodej Lewicy Demokratycznej. To wtedy Michał Tober rozpoczął karierę w warszawskiej młodzieżówce, a wkrótce został szefem warszawskiej Frakcji Młodych.

Asystent liderów
Kilka miesięcy później Tober został asystentem Józefa Oleksego, wówczas szefa SdRP. - Dostrzegłem go, bo się wybijał. Był dobrym asystentem, pisał tezy do wystąpień. Od razu się widzi, czy ktoś łapie te problemy - ocenia Józef Oleksy. Michał Tober miał tyle obowiązków, że coraz trudniej je godził. W dodatku był wzorowym studentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Zdaniem ówczesnych kolegów nie wywiązywał się z funkcji przewodniczącego Frakcji Młodych. - Złożyłem rezygnację - mówi Tober. Wówczas drogi jego i młodych działaczy SLD się rozeszły.
- Stanowczo się sprzeciwiam twierdzeniu, że Tober jest reprezentantem młodzieżówek SLD. On nie ma żadnego poparcia w tym środowisku - podkreśla Paweł Dwojak, szef warszawskiego SMLD. - Kiedyś byliśmy razem, przyjaźniliśmy się, sądziliśmy, że stanowimy drużynę. Gdy Michał zobaczył swoją szansę, wybrał grę singlową - wspomina kolega Tobera. - W dniu, w którym przestał być przewodniczącym frakcji, zabrał dotychczas wspólnie redagowaną gazetę "Nowa Generacja". Po prostu zarejestrował pismo na siebie i swojego kolegę Pawła Zeitza - wspomina Przemysław Zając. Michał Tober mówi, że zarejestrował tytuł, gdyż takie były wymogi formalne, ale nie zawłaszczył pisma.
W grudniu 1997 r. na Krajowym Zjeździe SdRP zapowiedziano odmłodzenie partii. Przewodniczącym miał co prawda zostać Leszek Miller, ale jednym z wiceprzewodniczących szefowa Frakcji Młodych - Sylwia Pusz. - Ku naszemu zaskoczeniu Miller zaproponował, aby wiceszefem został Michał Tober. Sprzeciwiliśmy się temu. Ubłagaliśmy Tadeusza Iwińskiego, wówczas już pana po pięćdziesiątce, aby był reprezentantem młodych. Udało się - w głosowaniu Iwiński pokonał Tobera - przypomina sobie Paweł Dwojak. Tober został wybrany do Rady Krajowej SdRP, a potem do Centralnego Komitetu Wykonawczego. - Przez dwa lata pracy w zarządzie i CKW ani razu nie zabrał głosu. Dzięki temu z nikim nie ma na pieńku. Może taki powinien być rzecznik? Awansuje, bo jest bardzo zdolny, pracowity, ale i posłuszny. Wiadomo, że nie wyskoczy - jak choćby Sylwia Pusz - z niczym nieprzewidzianym - opowiada koleżanka Tobera z SLD.

Wystarczy być zdolnym
W 1997 r. Michał Tober przegrał potyczkę, ale nie bitwę. Pozostał asystentem przewodniczącego SdRP. Teraz był nim Leszek Miller. - Od Oleksego i Millera wiele się nauczyłem. To dwie odmienne osobowości, ale nie chciałbym ich porównywać - mówi Tober. Zdaniem Sylwii Pusz, Oleksy bez asystenta by zginął, a Leszek Miller właściwie kogoś takiego nie potrzebuje. Nawet kalendarz sam prowadzi.
Na pytanie: "Dlaczego Tober?" Lech Nikolski, szef doradców premiera, odpowiada: - Decydują o tym osobiste walory i doświadczenie, które udało mu się zdobyć. - Jest młodym, wykształconym człowiekiem, a dzięki temu, że był asystentem liderów, łatwo dał się poznać - uważa Wiesław Kaczmarek, minister skarbu. - Nie tylko zaistniał, ale i zdobył opinię wykwalifikowanego prawnika. Do tego ma miłą twarz, a z takimi przymiotami w polityce jest łatwiej. W naszym pokoleniu trzeba się było wspinać po szczeblach kariery - od organizacji zakładowej po wojewódzką. Dziś nie ma tych struktur, wystarczy być bardzo zdolnym - tłumaczy prof. Jerzy Jaskiernia, niegdyś działacz młodzieżowy, obecnie szef Klubu Parlamentarnego SLD.

Nowoczesny polityk
Dla wielu naszych rozmówców Tober jest wzorem nowoczesnego polityka. Mógłby się znaleźć niemal w każdej partii - no, może poza najbardziej skrajnymi. Sławomir Nowak, szef Młodych Demokratów, ceni jego otwartość i rzeczowość. - Młodzi z partii opozycyjnych cieszą się z nominacji Tobera, ponieważ zamiast łączyć, dzieli on młodych działaczy SLD - mówi Maciej Świderski, lider Młodych Konserwatystów. Uważa on, że życiowym sukcesem Tobera było znalezienie odpowiedniego promotora, a największą zasługą dla SLD - skłonienie młodej działaczki Unii Wolności do zmiany partyjnych barw.
- W 1999 r., gdy nadszedł czas powołania nowej partii, zostałem jednym z trójki założycieli koordynatorów. Potem zostałem rzecznikiem SLD, bo miałem najczęściej kontakt z dziennikarzami - opowiada Tober. Przewidywano, że zostanie rzecznikiem rządu, i tak się stało.
Jako rzecznik rządu Tober nie zbiera zbyt wielu pozytywnych recenzji. Niegdyś chwalony przez dziennikarzy jako najbardziej sumienny i pomocny, bywa krytykowany za arogancję. - Radziłem mu, żeby zamiast rzecznikowania pojechał za granicę, by dopełnił studia i swoją wiedzę - wspomina Oleksy. Tober nie wybaczyłby sobie jednak, gdyby nie podjął tego wyzwania. - To jest praca saperska. Rozbraja się miny, ale nie ma się co łudzić - co jakiś czas któraś urywa palec. Ważne, żeby głowy nie stracić. Tragizm i romantyzm tej funkcji polega na tym, że rzecznik mówi to, co zostało ustalone, ale często pod wpływem wydarzeń decydenci zmieniają zdanie - ujawnia. Czasem pokrzykuje, czasem naśladuje szefa. Zaklinał się, że odwołanie zarządu PGNiG nie miało podtekstu politycznego. "Jednym wszystko się kojarzy z seksem, innym - z Aleksandrem Gudzowatym" - skonstatował. Kiedy indziej przyznał, że premier udał się w podróż do Moskwy z synową, ponieważ "Irena Miller jest Ukrainką i ma ze Wschodem związki sentymentalne". Ta wypowiedź wzburzyła Jana Rokitę, który pytał, czy podatnik ma "opłacać podróże sentymentalne członków rodziny szefa rządu". Pojawiły się nawet plotki, że wkrótce zostanie odwołany. Miller jednak łatwo nie pozbywa się ludzi, do których ma zaufanie. - Krytyczne uwagi są wyolbrzymione. Sądzę, że Michał jeszcze przedstawi swoją politykę informacyjną. Nie należy go sekować, bo nigdy nie będzie młodych ludzi w rządzie - uważa Pusz.
Codziennie o 8.30 Tober zasiada obok premiera wraz z jego doradcami - Markiem Wagnerem, Grzegorzem Rydlewskim i Lechem Nikolskim. Mógłby być ich synem. - Problem z tymi młodymi jest taki, że nawet jeśli mają rację, to nie mają autorytetu. Tobera stare wygi nie słuchają - ujawnia polityk SLD. - Doświadczenie nakazuje starym wygom słuchać także młodych - polemizuje z tą opinią Nikolski.
Tober nie nadskakuje liderom SLD. Nie musi im podawać płaszczy, kurczowo trzymać się polityki. Ukończył prawo z wyróżnieniem, jest na trzecim roku aplikacji radcowskiej, biegle mówi po angielsku (w szkole średniej dorabiał tłumaczeniami harlequinów). - Mam ten komfort, że gdybym stracił wszystko, co mam w sensie politycznym, to pójdę do pracy, a z moją wiedzą i umiejętnościami będę zarabiał więcej niż obecnie - przekonuje Tober.

Co go trzyma w polityce?
- Lubię przypływ adrenaliny. Miło jest się znaleźć w Gabinecie Owalnym prezydenta USA. Ale słono się za to płaci - to jest harówa, która demoluje życie prywatne - zwierza się. Najmilszą chwilą w tygodniu jest dla niego sobotni wieczór, kiedy na kanapie ogląda serial "Seks w wielkim mieście" i upaja się myślą, że będzie miał wolny dzień.
- Czasami idziemy z żoną do kina albo do greckiej knajpy. Za mało mamy czasu, żeby się nim dzielić ze znajomymi - mówi. Jego żona Ewa pracuje w renomowanej kancelarii prawniczej i także kończy aplikację radcowską.
Czy kiedyś Tober będzie musiał wrócić do wyuczonego zawodu? Jego przeciwnicy uważają, że jeśli nie zacznie budować politycznego zaplecza, jego gwiazda szybko zgaśnie. Czy można jednak przypuszczać, by był tak mało przewidujący?

Więcej możesz przeczytać w 4/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.