Bawarski kanclerz

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Bądź zdrów i zostań kanclerzem!" - takie życzenia już od kilku lat składali bawarscy chadecy swemu szefowi
Czy szef CSU poprowadzi niemiecką prawicę do zwycięstwa nad socjaldemokratami? 

Edmund Stoiber kokietował, że jego miejsce jest w Monachium, jednak w zaciszach gabinetów toczyła się zażarta walka o utorowanie mu drogi do Berlina. Angela Merkel, spadkobierczyni Helmuta Kohla na czele CDU, przez kilka miesięcy wierzyła, że to ona może zostać pierwszą kobietą kanclerzem w dziejach Niemiec. Większość chadeków była jednak innego zdania. W końcu Merkel zrozumiała, że jest bez szans. Nieprzypadkowo swoją rezygnację ogłosiła podczas śniadania u premiera Bawarii. Dziś już wiadomo, że we wrześniu właśnie on stanie w szranki z Gerhardem Schröderem. Co więcej, jego szanse w tym starciu stale wzrastają. Zwycięstwo Stoibera mogłoby wręcz zapoczątkować ogólnoeuropejski zwrot na prawo.

Spadkobierca Straussa
Na salony polityki Stoibera wprowadził słynny premier Bawarii Franz Josef Strauss. To dzięki niemu już w wieku 37 lat Stoiber został sekretarzem generalnym Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU), a następnie sekretarzem stanu i ministrem w lokalnym rządzie. Był pilnym i ulubionym uczniem Straussa, który został nawet ojcem chrzestnym jego syna. Po nagłej śmierci Straussa w 1988 r. objął resort spraw wewnętrznych w rządzie premiera Maxa Streibla. Drogę do najwyższego urzędu w Bawarii utorowała mu afera gospodarcza, która zmusiła Streibla do podania się do dymisji. W latach 1994 i 1998 unici z CSU - już pod wodzą Stoibera - znokautowali przeciwników z SPD i zdobyli większość w monachijskim parlamencie.
CSU jest czterokrotnie mniejsza od CDU, lecz Bawarczycy zawsze mieli silną reprezentację w prawicowych rządach Niemiec. Obie partie tworzą jedną frakcję parlamentarną już od pierwszych wyborów w 1949 r. Początkowo konserwatywna CSU grupowała tylko katolików. Z czasem stała się "ponadwyznaniową partią ludową", a w poglądach jej przywódców niejednokrotnie można było odnaleźć także echa poglądów lewicy. Sukces CSU przypisuje się elastyczności i umiejętności łączenia odmienności. Bawarscy chadecy szczególnie dbają o powiązanie tradycji i regionalnej tożsamości z nowoczesnością. Wizytówką landu są przede wszystkim osiągnięcia gospodarcze. W Bawarii dochód na głowę mieszkańca jest o 16 proc. wyższy niż średnia krajowa. To dziś mocny atut w walce o władzę. Nic dziwnego, że lewica praktycznie od pierwszego dnia po nominacji Stoibera rozpoczęła kontratak, przede wszystkim przypominając skandale finansowe, które kilka lat temu wstrząsały rządem w Monachium. Sprawy te nie zostały do końca wyjaśnione, powrócą więc zapewne podczas kampanii wyborczej. Tym bardziej że przebywający w Kanadzie Karlheinz Schreiber - jeden z głównych bohaterów afery finansowej chadeków i ich sponsor - odgraża się, że nie będzie milczeć.

Jak daleko na prawo?
Franz Josef Strauss, pierwszy bawarski kandydat na kanclerza, przegrał z Helmutem Schmidtem między innymi dlatego, że chadecy nie potrafili pogodzić swoich ośrodków wyborczych. Stoiber zanim rozpocznie starcie ze Schröderem też musi wyciszyć konflikty wewnętrzne w CDU/CSU. Część chadeckich wolnomyślicieli zarzuca mu zbyt wyraźny kurs na prawo, antyeuropejskość i radykalne poglądy na temat obcokrajowców. Gdy gabinet Schrödera zmieniał anachroniczne przepisy o obywatelstwie, by umożliwić cudzoziemcom zdobycie niemieckich paszportów, Stoiber twierdził, że Niemcy nie mogą sobie pozwolić na taki eksperyment, a członkowie jego gabinetu przepowiadali katastrofalny napływ cudzoziemców, wzrost przestępczości, bezrobocia i obciążenia kas socjalnych. Stoi-ber był aktywny także na polu międzynarodowym - sprzeciwił się bojkotowi Jörga Haidera i FPÖ; niejednokrotnie dawał wyraz swojemu eurosceptycyzmowi. Zdaniem Schrödera, gdyby Niemcy postępowały zgodnie z wykładnią Stoibera, znalazłyby się w międzynarodowej izolacji. To oczywista przesada. - Stoiber nie jest skrajnie prawicowym ideologiem - twierdzi prof. Oskar Niedermayer, politolog z Freie Universität Berlin. - To pragmatyczny polityk, który w wielu dziedzinach reprezentuje dość konserwatywne poglądy. Ma bardzo dobre wyczucie polityczne i wie, że nie wygra wyborów, jeśli kokietować będzie wyłącznie prawicę.

Straszak na lewicę
"Niemiecka tradycja państwa opiekuńczego nie może zostać zdominowana przez globalizację i presję amerykańskiej kultury akcyjnej" - mówi Stoiber. Szef CSU wie, jak posługiwać się emocjami, by realizować swoje plany. Bawarska prawica krytykuje obecny rząd za politykę podatkową, która "faworyzuje przedsiębiorców", za reformę systemu emerytalnego, będącego "wywłaszczaniem rencistów", a także za koncepcję regulacji napływu cudzoziemców. Gdy niedawno szef związku przemysłowców BDI Michael Rogowski powiedział, iż poprze "import fachowców", Stoiber pouczył go, że przemysł powinien się zatroszczyć o kształcenie kadr, a nie sprowadzanie ludzi z zagranicy.
Retoryka Stoibera jest jednak tylko populistycznym opakowaniem planów reform gospodarczych, znacznie śmielszych niż poczynania rządów socjaldemokratów i Zielonych. Być może Stoiber zdoła skłonić do współpracy także liberałów z FDP, którzy po kilku latach znów notują wzrost popularności. Bawarski kandydat obiecuje, że po przejęciu władzy gruntownie zmieni politykę gospodarczą i zatrudnienia, m.in. poprzez zmianę progów podatkowych, odciążenie klasy średniej, ograniczenie świadczeń i ochrony pracowników przed wypowiedzeniami, zawieszenie tzw. ekopodatku od energii i paliw. Stoiber chce też cofnąć postanowienie o likwidacji dziewiętnastu niemieckich elektrowni atomowych, powiększyć i unowocześnić armię.
Niemcy są zmęczeni czekaniem na przełom i rewolucyjnymi pomysłami zielonych koalicjantów. Socjaldemokraci wiedzą, że pokonanie prawicy stającej do walki pod wodzą "cara Bawarii" będzie znacznie trudniejsze niż w 1998 r. Zapowiada się twarda i wyrównana walka.
I Schröder, i Stoiber są typami zwycięzców, wyrachowanymi strategami, umiejętnie wykorzystującymi populistyczne hasła. Co prawda dziś w kolońskich sklepach z karnawałowymi akcesoriami maska Schrödera kosztuje 24,25 euro, a Stoibera tylko 19,25 euro, lecz w tym sezonie gusty klientów zdają się szybko zmieniać.


Więcej możesz przeczytać w 4/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.