Ćwiąkalski: prokuratura sprawdza nagranie Ziobry

Ćwiąkalski: prokuratura sprawdza nagranie Ziobry

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Zbigniew Ziobro osobiście nagrał rozmowy z Andrzejem Lepperem, czy też zapis rozmowy pochodzi z podsłuchu? Takie wersje przebiegu zdarzeń według "Gazety Wyborczej" ma rozważać prokuratura. Na razie trudno mówić o jakiś podejrzeniach wobec Zbigniewa Ziobry - komentuje minister Ćwiąkalski.

 

 

"Sprawa jest badana oczywiście i prokuratura zobowiązana jest wszechstronnie sprawę wyjaśnić" - powiedział Ćwiąkalski. "Zresztą nie jest tajemnicą, że Zbigniew Ziobro przypomina sobie coraz to nowe okoliczności. Sam przeczytałem, że przypomniał sobie, że być może to nie jest ten dyktafon, na którym dokonano nagrania, a który przekazał prokuraturze, tak że to wszystko niewątpliwie musi być wyjaśnione" - dodał.

Spytany, czy Ziobro powinien był przekazać prokuraturze dyktafon, na który nagrał Leppera, i całość nagrania, Ćwiąkalski odparł: "Dokładnie tak powinno być. Zbigniew Ziobro jest zbyt doświadczonym zarówno politykiem - jak i przede wszystkim przypomnę, że ma zdany egzamin prokuratorski - więc bardzo dobrze wie, że jako dowód powinien przekazać ten dyktafon, na który rozmowa została nagrana".

Odnosząc się do badań ABW, która stwierdziła, że nagranie jest autentyczne, minister zwrócił uwagę, że nie kwestionuje tamtej opinii - "ale może wypada chyba, żeby ktoś, kto na pewno był bardziej niezależny, bo ABW, jakby nie było, była podległa premierowi, zbadał, jak było z tym nagraniem".

Według Leppera, 14 czerwca 2007 r. Ziobro miał go ostrzec o akcji CBA w resorcie rolnictwa. Cytował rozmowę z Ziobrą z 14 czerwca: "Panie premierze, w Ministerstwie Rolnictwa CBA prowadzi szeroko zakrojoną akcję dotyczącą gruntów. Przekazuję to panu do prywatnej wiadomości, gdyby pan chciał tego użyć, ja się nigdy do tego nie przyznam". Ziobro temu zaprzeczył. 12 sierpnia 2007 r. doszło do ich konfrontacji w śledztwie dotyczącym przecieku. Dzień później Ziobro ujawnił, że dowodem na prawdziwość jego słów jest nagrana przez niego potajemnie na cyfrowym dyktafonie rozmowa z Lepperem. Mówił, że jest to "gwóźdź" do "politycznej trumny" Leppera. Pytany podczas konferencji prasowej przez dziennikarzy o nośnik, na jakim przekazał nagranie, unikał odpowiedzi. Nagranie przekazał prokuraturze prowadzącej śledztwo w sprawie przecieku, najpierw kopię nagrania tej rozmowy na płycie CD, a po kilku dniach dyktafon. Według ówczesnego prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, eksperci ABW nie znaleźli wówczas śladów ingerencji w zapis rozmowy.

W zeszłym tygodniu rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Katarzyna Szeska oświadczyła, że nagranie rozmowy "na nośniku przedstawionym prokuraturze jest najprawdopodobniej nieoryginalne". Według RMF FM, śledczy dysponują dwoma nośnikami - płytą skopiowaną z komputera, na który przeniesiono nagranie z dyktafonu, a także samym twardym dyskiem.

Tego samego dnia Ziobro najpierw potwierdził, że oddał prokuraturze kopię nagrania, a potem dyktafon. Dodał, że rozmowę z Lepperem polecił przegrać swojemu zastępcy Jerzemu Engelkingowi na komputer, a potem zgrać z komputera na płytę CD. Podejrzenia manipulacji uznał za insynuację; dodał, że rozważa kroki prawne. Na drugiej konferencji Ziobro zmienił wersję. "Mogło być tak, że poprosiłem potem, by z komputera nagranie przegrać na dyktafon" - mówił. To renagranie polecił zrobić już po oskarżeniach Leppera.
W ostatni czwartek w Sejmie Ziobro nie był już nawet pewien, czy prokuraturze oddał właściwy "gwóźdź", czyli ten sam dyktafon, który miał u Leppera - napisała gazeta.

Z kolei Lepper przypomniał, że już w sierpniu 2007 r. podważał autentyczność nagrania. "W świetle ostatnich informacji prokuratury złożenie pozwu uważam za jak najbardziej zasadne, bo zarzucając mi kłamstwo w sprawie treści rozmowy pan Ziobro naruszył moje dobra osobiste" - mówił Lepper.

Według źródeł "Gazety Wyborczej", prokuratura ma już pewność, że dostała od Ziobry kopię nagrania rozmowy z Lepperem zamiast oryginału. A także, że dostała nie ten dyktafon. Dlatego zażądała wydania z ministerstwa komputera prok. Engelkinga i służbowych dyktafonów tego samego modelu, który dostała od Ziobry. Chce - poprzez analizę twardych dysków tych urządzeń - znaleźć oryginał rozmowy. Ale też sprawdzić hipotezę, że Ziobro w ogóle Leppera nie nagrywał.

Dalej gazeta pisze, że b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek przed komisją śledczą ds. służb twierdził, że Ziobro miał chwalić się najbliższym współpracownikom podsłuchem założonym u Leppera. A Jarosław Marzec, b. szef CBŚ, miał ostro zwrócić Ziobrze uwagę, że przez jego gadatliwość doszło do przecieku.

W hipotezie o wykorzystaniu podsłuchu do manipulacji śledztwem o przeciek są jednak słabe punkty - przyznaje jednak "Gazeta Wyborcza". Trzeba by założyć, że w spisku udział wzięli: Jerzy "Profesor" Engelking, który zajmował się kopiowaniem nagrań. I prok. Barski, który autoryzował publicznie wynik opinii ABW. Barski mówił wówczas, że na dyktafon zarejestrowana została też droga Ziobry do gabinetu Leppera, a to uprawdopodabnia, że dyktafon był jednak w użyciu.

pap, em