Habsburgowie atakują!

Habsburgowie atakują!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Liczby nie kłamią - frekwencja w polskich muzeach jest coraz gorsza
Arcydzieła z importu to ostatnia deska ratunku dla naszego muzealnictwa

 Jeszcze na początku lat 90. wrocławskie Muzeum Narodowe odwiedzało rocznie ponad pół miliona ludzi, teraz - niecałe 350 tys. Przy czym połowa z nich zainteresowana jest tylko "Panoramą racławicką". Gdyby nie szkolne wycieczki, większość naszych muzeów zamieniłaby się w pustelnie z kustoszami w roli przeorów i szatniarkami w roli zakonnic. Jedną z przyczyn tej zapaści jest mizeria krajowych zbiorów. Polski turysta, żeby się nabawić kompleksów, nie musi wcale zwiedzić Uffizi czy Prado. Wystarczy wizyta w pierwszym lepszym prowincjonalnym francuskim lub angielskim muzeum. Liczbę dzieł sztuki w naszych zbiorach szacuje się na trzynaście milionów (w samym tylko Luwrze jest ich dziewięć milionów). Co gorsza, arcydzieł wśród nich jest tyle, co kot napłakał (w Krakowie - "Dama z gronostajem" Leonarda, w Gdańsku - "Sąd ostateczny" Memlinga, w Warszawie - dwa obrazy Rembrandta). Dlatego wystawa "Skarby Habsburgów", otwarta właśnie na Zamku Królewskim w Warszawie, to interesujące wydarzenie.
Największe europejskie muzea powstały z kolekcji rodów panujących. A u nas? Zbiory Jagiellonów spłonęły na Wawelu, galerię Wazów rozgrabili Szwedzi, Wettinowie byli wielkimi mecenasami sztuki, ale w rodzinnej Saksonii. Z liczącej ponad dwa tysiące obiektów kolekcji Stanisława Augusta pozostały nędzne resztki.

Kolejka do Caravaggia
W czasach PRL, aby odnieść sukces, wystarczyło epatować publiczność swojszczyzną typu "Polaków portret własny". Dzisiaj największym powodzeniem cieszą się dzieła z importu. Zaczęło się od wystawy "Caravaggio", zorganizowanej jesienią 1996 r. Tłumy szturmowały warszawskie Muzeum Narodowe, by na własne oczy obejrzeć "Złożenie do grobu", wypożyczone na miesiąc z watykańskiej Pinakoteki. Kierunek został wytyczony. Wystawę "Romantyzm. Malarstwo w czasach Fryderyka Chopina" pilotował sprowadzony z Francji obraz pędzla Delacroix. Z Muzeum Kremlowskiego przyjechały dary wręczane niegdyś carom przez posłów Rzeczypospolitej, z Ermitażu - "Zdjęcie z krzyża" Rubensa, z Niemiec - grafiki Dürera.
Największym muzealnym przedsięwzięciem końca XX wieku były ekspozycje "Pod wspólną koroną" zorganizowane w 300. rocznicę unii polsko-saskiej. Sprowadzono ponad 1200 eksponatów z 90 muzeów - najcenniejsze z Drezna (Tycjan, Veronese, Rembrandt). Strzałem w dziesiątkę okazała się jednak wystawa francuskich impresjonistów i postimpresjonistów. 461 tys. widzów - tego rekordu długo nikt nie pobije.

Wszystko przez Zamoyskiego
W tym roku największe szanse na sukces ma wspomniana ekspozycja "Skarby Habsburgów". Czegóż tam nie ma! Antyczne rzeźby, renesansowe i barokowe arcydzieła sztuki złotniczej, zbroje turniejowe i myśliwskie akcesoria, paradne stroje i ordery, a przede wszystkim to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli obrazy dawnych mistrzów: Tintoretta, Rubensa, van Dycka i Velázqueza! - Nie ma arcydzieł reprodukowanych w podręcznikach‚ ale to z pewnością europejska ekstraklasa - zapewnia Przemysław Mrozowski, szef zamkowego Ośrodka Sztuki. I pomyśleć, że mogliśmy mieć to wszystko (a może nawet więcej), gdyby Jan Zamoyski się nie uparł, że nie dopuści na tron polski Habsburgów. Wstyd, panie kanclerzu i hetmanie!
Jedynym polonicum na wystawie jest paradny kostium Karola Lanckorońskiego, który pod koniec XIX wieku był członkiem austriackiej Izby Panów. Jego córka Karolina zapisała rodzinną kolekcję (w tym wspomniane wyżej dwa obrazy Rembrandta) w testamencie polskim muzeom. Wszystkie eksponaty pochodzą z wiedeńskiego Kunsthistorische Museum, założonego przez cesarza Franciszka Józefa w 1891 r. Habsburgowie, często surowo oceniani przez historyków, byli wielkimi kolekcjonerami. Nie ukrywali przy tym zbiorów przed zwykłymi śmiertelnikami - cesarską zbrojownię można było zwiedzać (oczywiście za opłatą) już w XVII stuleciu, a galerię malarstwa - wiek później. Ponieważ przedstawiciele tej dynastii panowali prawie we wszystkich liczących się krajach Europy zachodniej, wiedeńska kolekcja jest bogata i różnorodna.
Zrewanżujemy się Austriakom jesienią ekspozycją "Thesauri Poloniae" (w ramach Roku Polskiego nad Dunajem). Warszawscy muzealnicy będą usatysfakcjonowani, jeśli "Skarby Habsburgów" obejrzy ponad 50 tys. ludzi. - To wcale nie jest mało. Tylu widzów ma przeciętny polski film kinowy, a przecież jest wyświetlany w wielu kopiach, podczas gdy wystawa jest jedna - przekonuje Mrozowski. Dyrekcja Zamku Królewskiego ma nadzieję, że wśród zwiedzających będzie Maria Krystyna Habsburg z Żywca. Wystosowano do niej specjalne zaproszenie.

Nadzieja w czajniku
Dziełami sztuki z importu wabi tej zimy nie tylko stolica. We wrocławskim Muzeum Narodowym w lutym zostanie otwarta wystawa "Sztuka chińska od XVI do XIX wieku". To pierwsza tego typu ekspozycja w Polsce. W Poznaniu będzie można obejrzeć wypożyczoną z Helsinek kolekcję malarstwa holenderskiego (m.in. "Portret mnicha" Rembrandta). W kwietniu zaś Szwedzi przywiozą do Warszawy część łupów z czasów "potopu" (wystawa "Orzeł i trzy korony").
Jeżeli sprawdzi się czarny scenariusz i naszym muzeom zabraknie pieniędzy na ściąganie arcydzieł z zagranicy, nie oznacza to jeszcze Waterloo. Dobry pomysł wsparty umiejętną reklamą może zapewnić sukces także prezentacjom krajowych zbiorów. Dowodem wystawa młodopolskiej sztuki "Koniec wieku", którą obejrzało 186 tys. osób, oraz skromna ekspozycja przedmiotów codziennego użytku "Rzeczy pospolite" (poczciwy peerelowski czajnik pokonał Picassa!).
A co do arcydzieł w polskich zbiorach - niewykluczone, że już wkrótce ich liczba zostanie pomnożona. Barbara Piasecka-Johnson nosi się podobno z zamiarem zdeponowania swojej kolekcji w Poznaniu. W grę wchodzą obrazy Fra Angelica, Leonarda da Vinci, Caravaggia, Rafaela, el Greca, Rubensa, Vermeera...

Więcej możesz przeczytać w 5/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.