Nauczka dla Brukseli

Nauczka dla Brukseli

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tym razem Serbowie nie wycięli numeru i w pierwszej rundzie wyborów prezydenckich zagłosowali zgodnie z oczekiwaniami. Czyli tak jak przypuszczano, za niespełna dwa tygodnie zmierzą się ze sobą obecny, prozachodni prezydent, Boris Tadić i lider radykałów, Tomislav Nikolić.
Jednym z głównych tematów kampanii wyborczej było Kosowo. Warto podkreślić, że z wszystkich kandydatów na prezydenta tylko jeden, lansowany przez liberałów, Cedomir Jovanović opowiada się za uznaniem niezależności Kosowa. Ale cóż, Jovanović, którego lata temu poznałam osobiście, jest politykiem równie wiarygodnym jak w Polsce Andrzej Lepper. Podobieństwo dotyczy głównie szemranych koneksji i zainteresowania ze strony wymiaru sprawiedliwości. Żaden z pozostałych kandydatów, nawet popierany przez Zachód Tadić, nie zamierza uznać albańskiej hucpy, bo taka deklaracja zostałaby przez większość elektoratu uznana za zdradę.

Zabawne jest, że różnice programowe między Tadiciem a Nikoliciem są prawie żadne, obaj podkreślają, jak ważna jest integracja europejska, która wreszcie pozwoli Serbii wrócić na przynależne jej miejsce w Europie. Problem w tym, że Nikolić, choćby w imię europeizacji dał się żywcem pokroić, i tak będzie dla Brukseli Frankensteinem sceny politycznej, a jego wybór na prezydenta zostałby uznany za katastrofę i zamknął Serbii drzwi do Unii. A z drugiej strony to Unia Europejska przez swą politykę sankcji i kija zamiast marchewki (i ogólnego aplauzu dla niezależnego Kosowa) wpycha Serbów w ramiona radykałów. Serbska Partia Radykalna jeszcze nigdy nie była tak silna. Jej siła zaś jest wprost proporcjonalna do ogólnej słabości Serbii – im większa frustracja i zniechęcenie społeczeństwa, tym większe poparcie dla radykałów. Ci ludzie, którzy wczoraj oddali głosy na Nikolicia wcale nie są skrajnymi nacjonalistami, którym marzy się kolejna wojna. To raczej pośrednie i bezpośrednie ofiary wojny i przemian gospodarczych, coraz większa grupa ludzi wykluczonych.

Bruksela powinna wyciągnąć wniosek z wczorajszych wyborów – czas zmienić podejście do Serbii, więcej marchewki niż kija. Ideałem byłoby też, gdyby Unia zrewidowała swoje podejście do niezależności Kosowa i obostrzyła ją warunkami.

Bo klucz do stabilizacji na Bałkanach leży w Serbii, a ewentualne zawieruchy na Bałkanach to problem nas wszystkich.