"Politycy skakali sobie do oczu, to niestosowne"

"Politycy skakali sobie do oczu, to niestosowne"

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Z.Furman/Wprost
To rzecz wysoce niestosowna, aby politycy skakali sobie do oczu w związku z tragedią, jaka dotknęła tyle polskich rodzin - powiedział premier Donald Tusk, komentując spór między Kancelarią Prezydenta a MON ws. przekazania informacji o katastrofie lotniczej w Mirosławcu. Szef rządu liczy na jak najszybsze spotkanie z Lechem Kaczyńskim w tej sprawie.

"I przede wszystkim na wyjaśnienie, aby tego typu okoliczności więcej nie miały miejsca i udrożnienie naszej komunikacji (...) A tym panom, którzy pozwolili sobie użyć tragedii, jaką wszyscy przeżyliśmy do takich własnych politycznych przepychanek, mogę tylko powiedzieć, że bardzo brzydko się zachowali" - powiedział w niedzielę Tusk podczas briefingu na lotnisku w Gdańsku.

Kancelaria Prezydenta twierdzi, że przed wylotem do Chorwacji Lech Kaczyński nie miał informacji o wypadku CASY. MON podaje, że próbował poinformować o tym BBN, ale bezskutecznie. BBN odpowiada, że o takich zdarzeniach prezydenta powinno się informować bezpośrednio.

"Zwracam się z gorącym apelem do wszystkich zaangażowanych w tę niestosowną dyskusję, zarówno do pracowników kancelarii pana prezydenta, którzy wywołali w sposób niewłaściwy i niepotrzebny całe to zamieszanie, jak i do urzędników i oficerów odpowiedzialnych za komunikację, żeby w ciszy i stosownym do tej tragedii nastroju, sprawę rozstrzygnęli" - dodał szef rządu.

Premier podkreślił, że uważa "za coś wyjątkowo podłego", aby przy tej okazji "ktoś komuś starał się udowodnić swoją przewagę". "To nie jest polityka, to są naprawdę poważniejsze sprawy niż ambicje kilku panów ministrów" - ocenił.

Tusk zaznaczył, że przedstawione w niedzielę przez MON bilingi dowodzą, że próbowano skontaktować się z otoczeniem prezydenta. Tusk dodał, że osobiście nawet dzwonił też w drodze na lotnisko do Mirosławca do Lecha Kaczyńskiego, aby powiedzieć mu o tragedii, ale ten zdążył już wylądować w Zagrzebiu.

W sobotę zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Robert Draba powiedział, że L. Kaczyński nie został przed wylotem do Chorwacji poinformowany o katastrofie. Draba sugerował, że winny w tej sprawie jest MON. Jak mówił, informacje o tego typu katastrofie ma najpierw resort obrony i to MON, albo przez kancelarię premiera, albo bezpośrednio, powinien błyskawicznie przekazać informacje Kancelarii Prezydenta.

Zastępca szefa BBN gen. Roman Polko stwierdził z kolei w sobotę, że informacje o wypadku CASY należało przekazać przez sekretariat prezydenta, który działa całą dobę, a nawet przez oficerów BOR, którzy zawsze są przy głowie państwa. Wypowiedzi Draby i Polko wywołały w sobotę polityczne zamieszanie.

Minister w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński zapewnił w niedzielę, że "nie było intencją prezydenta, by robić "aferę", z faktu, że nikt go na czas nie poinformował o wypadku samolotu CASA.

W katastrofie wojskowego samolotu transportowego CASA C-295M, który w środę wieczorem ok. godz. 19.07 rozbił się w okolicach Mirosławca (Zachodniopomorskie), zginęło 20 lotników. Trwa badanie przyczyn wypadku.

ab, pap