Euro 2012: rząd i samorządowcy kopią się po kostkach

Euro 2012: rząd i samorządowcy kopią się po kostkach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niedawna krytyka Michela Platiniego i UEFA za opieszałość Polski w pracach nad przygotowaniem Euro 2012 to niejedyny problem związany z organizacją imprezy w Polsce - wskazuje "Gazeta Wyborcza". Rząd i samorządowcy kopią się po kostkach, zamiast grać w jednej drużynie. Nie mogą uzgodnić zasad dofinansowania budowy stadionów.

Platforma Obywatelska krytykowała rząd Jarosława Kaczyńskiego, bo chciał partycypować w tych kosztach zaledwie w 20 proc. Ale rząd Donalda Tuska sam do dziś nie określił, ile zamierza na ten cel przeznaczyć. Minister sportu Mirosław Drzewiecki oświadczył pod koniec 2007 r., że wsparcia nie będzie w ogóle.

- To nieporozumienie - mówi dziś Rafał Grupiński, sekretarz stanu w kancelarii premiera, jeden z najbliższych współpracowników Tuska. - Dofinansowanie na pewno będzie, ale musimy uzgodnić, jakiej wysokości. Natomiast Drzewiecki w "Rzeczpospolitej" z 14 stycznia rzuca: 25 proc.

Waldy Dzikowski, wiceszef PO, mówi "GW": - Słyszałem w kuluarach, że wsparcie rządowe wyniesie 24-27 proc. Myślę, że może to dojść najwyżej do 30 proc. To nie jest źle! To przecież 10 pkt proc. więcej, niż dawało PiS - dodaje Dzikowski.

Premier Tusk do tej pory nie odniósł się do tej żonglerki procentami. - Nie można już dłużej czekać! - mówią samorządowcy, którzy domagają się dofinansowania na poziomie 50 proc. - To absolutne minimum - mówi prezydent Poznania Ryszard Grobelny.

Wszystkie sześć wytypowanych miast zawarło w styczniu tzw. porozumienie poznańskie; utworzyło "grupę G-6". Chcą nie tylko bronić owych 50 proc., ale domagają się też dofinansowania przebudowy komunikacji i innych projektów związanych z Euro 2012, np. turystycznych czy dotyczących bezpieczeństwa. I zmian w prawie.

Zdaniem samorządów, ograniczając wsparcie, rząd wpędza je w kłopoty. Dzięki Euro 2012 z pomocą rządu miasta miały uporać się z problemami, z którymi same nie dadzą sobie rady.

Wśród miast gospodarzy są bastiony PO - Poznań, Gdańsk, Wrocław - w których partia zdobyła podczas jesiennych wyborów najwyższe poparcie w kraju. Lokalni działacze rwą włosy z głowy. - Jeśli przegramy Euro 2012, to nie mamy już szans na wygranie kolejnych wyborów - mówią.