Rolnicy tracą fundusze z Unii

Rolnicy tracą fundusze z Unii

Dodano:   /  Zmieniono: 
W najbliższych tygodniach polscy rolnicy zaczną tracić miliony złotych z unijnych funduszy. Wszystko przez kompletne nieprzygotowanie agencji, która powinna je wypłacać - alarmuje "Rzeczpospolita".

Ministerstwo Rolnictwa, chcąc ratować sytuację, wprowadziło stan nadzwyczajny w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która odpowiada za wypłatę unijnych pieniędzy przeznaczonych na rozwój obszarów wiejskich. Według "Rz" utrata części środków jest praktycznie nieunikniona.

Chodzi o pieniądze z funduszy, które polskie rolnictwo ma do wykorzystania w latach 2007 - 2013. Rolnicy mogą w tym czasie otrzymać z unijnej kasy w sumie 17 mld euro. Wszystkie te środki są jednak zagrożone. Nie ma mowy o ich wydawaniu, ponieważ agencja, która ma je wypłacać, jest do tego zupełnie nieprzygotowana. Poza jednym programem nie uruchomiła nawet zbierania wniosków. Z powodu zaniedbań w zeszłym roku do rolników nie trafiło już 2,3 mld zł. Fundusze te są jeszcze do odzyskania, ale z każdym dniem szanse na to maleją.

Według ministra rolnictwa Marka Sawickiego sytuacja jest poważna. "To jest stan nadzwyczajny. Robimy wszystko, by pieniądze nie przepadły" - zapewnia.

O kompletnej zapaści mówi Dariusz Wojtasik, od początku stycznia nowy szef ARiMR. Winą za katastrofalny stan przygotowań obarcza swoich poprzedników. "Ostatnie dwa lata zostały zmarnowane" - ocenia.

Zarzuty Wojtasika odpierają byli szefowie Ministerstwa Rolnictwa. Nie mają nic do zarzucenia ani sobie, ani poprzednim szefom agencji. "To się nie zaczęło za poprzedniego rządu. W ARiMR od zawsze były jakieś problemy i my też zastaliśmy tam złą sytuację" - mówi dziennikowi poprzedni minister rolnictwa Wojciech Mojzesowicz.

Andrzej Lepper, który przed nim kierował resortem, idzie jeszcze dalej. "Teraz dopiero się łapią za głowę?! Niech się wezmą do roboty" - mówi. Zapewnia, że za jego bytności w Ministerstwie Rolnictwa przygotowania do wypłaty środków unijnych przebiegały właściwie. "Nie ma mnie już w ministerstwie osiem miesięcy, więc niech nie przesadzają z tą odpowiedzialnością" - dodaje.

Wojtasik zastanawia się, czy o zaniedbaniach nie poinformować prokuratury. "To, co znajduję w dokumentach, chwilami wygląda na zwykły sabotaż" - tłumaczy rozmówca "Rzeczpospolitej".