Idole z dołu

Dodano:   /  Zmieniono: 
W modzie są uzdolnieni amatorzy, których to my, widzowie, pasujemy na gwiazdy, nie zważając na opinię fachowców

Skoro reżyserzy filmowi histerycznie i wrogo zareagowali na telewizyjne reality show ("Big Brother"), obawiając się - i słusznie - że publiczność z coraz mniejszym zainteresowaniem będzie przyjmowała ich słabo zagrane produkcje fabularne, nakręcone według schematycznych i wydumanych scenariuszy, oczekuję teraz wściekłego ataku piosenkarzy i artystów estrady. Element "reality" zdaje się burzyć hierarchię także w świecie piosenki, gdzie do tej pory panowały surowe reguły i żelazny podział rynku między wielkie wytwórnie. Na szczycie były operujące milionowymi budżetami gwiazdy w rodzaju Madonny czy Michaela Jacksona, których produkcje muzyczne nie miały sobie równych pod względem profesjonalnej jakości. Każdy, kto chciał zrobić karierę, musiał najpierw obliczyć dystans, jaki dzieli go od Madonny, i pokornie zgodzić się na każde warunki wytwórni, bo bez jej pieniędzy i marketingu nie mógł liczyć na zaistnienie w masowej świadomości. Choćby miał talent jak trzy Madonny!
Teraz sytuacja może się zmienić: w modzie są amatorzy - uzdolnieni ludzie, których to my, widzowie, pasujemy na gwiazdy, nie oglądając się na to, co mają o nich do powiedzenia fachowcy. To my swoim zainteresowaniem wymuszamy podpisywanie kontraktów z wykonawcami. Z powodu braku aprobaty słuchaczy dla eksperymentów artystycznych Mariah Carey (płyta i film "Glitter") wytwórnia Virgin zapłaciła piosenkarce, aby zgodziła się dla niej więcej nie nagrywać. Z kolei upór rozentuzjazmowanych polskich słuchaczy w sprawie Ich Troje doprowadził do tego, że bojkotujące zespół wytwórnie płytowe, rozgłośnie radiowe i stacje telewizyjne zaczęły się poddawać jedna po drugiej. Teraz autorzy przeboju "Powiedz" cieszą się kontraktem poważnej wytwórni (Universal), a ich występy uświetniają nawet transmitowane przez telewizję ceremonie wręczania dorocznych medialnych nagród.
To jednak tylko przygrywka do tego, co zacznie się u nas dziać już wkrótce, gdy na małych ekranach pojawi się polska wersja międzynarodowego przeboju telewizyjnego "Pop Idol". Ten wyprodukowany przez Fremantle Media cykl rozrywkowy pozwolił angielskiej telewizji ko-
mercyjnej ITV pobić wszelkie rekordy oglądalności na Wyspach Brytyjskich. Emitowany 9 lutego finał trwającego wiele miesięcy programu, w czasie którego poszukiwano talentów wokalnych, oglądało ponad 13 milionów widzów, czyli 60 proc. zasiadających wtedy przed telewizorem Anglików. Oglądało i dzwoniło, bo to nie jury, lecz publiczność decydowała o tym, kto wygra. Przedstawiciel firmy Telescope administrującej połączeniami telefonicznymi podał, że w każdej minucie finałowego programu z komputerem rejestrującym głosy próbowało się połączyć milion osób!
To jeszcze nic. Prawdziwa niespodzianka czekała na wszystkich następnego dnia, gdy okazało się, że Will Young, zwycięzca programu, z piosenką "Evergreen" (cover przeboju z płyty zespołu Westlife) znalazł się na pierwszym miejscu listy prze-bojów, mimo że nagranie nie ukazało się jeszcze na płycie. Internetowa księgarnia Amazon.com pęka od zamówień na singla Younga. Krążek ma się ukazać 25 lutego i już pobił zainteresowanie innymi nowymi płytami gwiazd piosenki. Młody zwycięzca, 23-latek z Hungerford, nagrywa tymczasem swój pierwszy teledysk, a za kilka tygodni nagra swoją pierwszą dużą płytę w wytwórni BMG. Nikt nie ma wątpliwości, że głosy milionów telewidzów z miejsca uczyniły go gwiazdą, a więc płyta może się doskonale sprzedać. Także pozostała dziesiątka finalistów nie narzeka: wystąpi w marcu w serii koncertów na londyńskim stadionie Wem-bley. Wszystkie bilety zostały już wyprzedane. Ktoś może trzeźwo zapytać: czy oni są lepsi od Madonny, Celine Dion, Robina Williamsa czy George?a Michaela? Zapewne nie (a na pewno - jeszcze nie), ale są nasi, to my - publiczność - pasowaliśmy ich na gwiazdy. Poza tym są zwyczajni, można sobie na ich przykładzie prześledzić, jak rodzi się kariera i... pomarzyć, że może kiedyś coś podobnego przydarzy się nam lub komuś z naszych bliskich. Sława idola z dołu, a nie z parnasu ma zupełnie inny aromat. Udowadnia, że nie wszystkie karty zostały już w życiu rozdane: niektóre z nich trzymamy w naszych rękach. "Pop Idol" dzięki Polsatowi wkrótce zacznie emocjonować także Polaków, ale już mamy dowód na to, że ten mechanizm u nas działa. Oto Irena Staniek, laureatka "Drogi do gwiazd" (TVN), śpiewająca koloraturowym sopranem pomoc dentystyczna ze Śląska, nagrała swoją pierwszą płytę w profesjonalnej wytwórni Sony. Krążek "Jestem szczęśliwa" zawiera covery światowych przebojów. Wśród wielu innych płyt podarowałem go niedawno mojej mamie. Wkrótce usłyszałem: "Wiesz, wszystkie mi się podobają, ale ja i moje przyjaciółki najbardziej lubimy tę fantastyczną śpiewaczkę z Drogi do gwiazd. Co za głos!". Irena Staniek już przygotowuje piosenki na kolejną płytę. Amalgamat na plomby miesza ktoś inny.


Więcej możesz przeczytać w 8/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.