Deportacja małego Białorusina wstrzymana

Deportacja małego Białorusina wstrzymana

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lubelska prokuratura złożyła wniosek o wstrzymanie deportacji 10-miesięcznego Białorusina urodzonego w Polsce. Zamierza także ustalić tożsamość ojca dziecka. Chłopczyk przebywa w szpitalu w Gdańsku.

"Chcemy ustalić, kim jest ojciec chłopca. Nie można wykluczyć, że jest to Polak, a wtedy chłopczyk miałby podwójne obywatelstwo, polskie i białoruskie" - powiedziała w środę PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska.

Chłopczyk jest chory na nieuleczalną chorobę - mukowiscydozę. Jego matka, Białorusinka, po urodzeniu dziecka zrzekła się praw do niego. Ojciec jest nieustalony. Polski sąd - zgodnie z przepisami polsko-białoruskiej umowy - zdecydował o przekazaniu dziecka Białorusi.

Lubelska prokuratura zwróciła się do sądu o nadesłanie postanowienia o wydaniu dziecka Białorusi wraz z jego uzasadnieniem. "Prokurator rozważy możliwości odwołania się od tej decyzji" - dodała Syk-Jankowska. Jednocześnie prokurator złożył wniosek o wstrzymanie wykonania postanowienia sądu.

Prokuratura - która dotychczas nie była uczestnikiem postępowania w sprawie małoletniego Białorusina - zgłosiła swój udział w nim na podstawie przepisów Kodeksu postępowania cywilnego. Daje on prawo prokuraturze wstąpić do postępowania w każdym jego stadium.

Od wtorku chłopiec przebywa w gdańskim szpitalu dziecięcym. Trafił tam, by lekarze mogli ocenić jego kondycję pod kątem ewentualnej podróży na Białoruś.

"Po wstępnych badaniach lekarze orzekli, że dziecko jest w dobrym stanie" - powiedział w środę PAP Franciszek Bronk, wicedyrektor gdyńskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej (MOPS), który sprawuje formalną pieczę nad Jasiem i jego zastępczą matką.

"Pierwsza diagnoza lekarska wskazała jednak na zaczątki infekcji w oskrzelach lub w płucach i lekarze postanowili przeprowadzić szczegółową diagnozę chłopca. Z pewnością potrwa ona przynajmniej kilka dni" - dodał Bronk.

Wicedyrektor gdyńskiego MOPS spotkał się też w środę z urzędującym w Gdańsku konsulem Białorusi. "Konsulowi, podobnie jak nam, zależy na dobru dziecka" - zapewnił Bronk. "Przedstawiciel Białorusi dopytywał m.in. o możliwość zapewnienia chłopcu właściwego transportu do granic naszych krajów" - dodał.

Polskie media, opisując historię dziecka - nazwanego Jasiem - wyrażały obawy, że chłopczyk na Białorusi nie będzie miał należytej opieki wymaganej przy jego chorobie.

Ambasada Białorusi w Polsce w komunikacie przekazanym PAP we wtorek zapewniła, że po powrocie na Białoruś dziecko - jego prawdziwe imię i nazwisko to Paweł Iwanow - będzie miało bardzo dobrą opiekę. Zostanie umieszczone "w specjalistycznym ośrodku opiekuńczo-medycznym w Grodnie, który specjalizuje się w leczeniu mukowiscydozy", jest wyposażony we wszelką niezbędną aparaturę i leki. "Dzieckiem będzie się opiekował specjalnie wydzielony fachowiec", a leczenie "będzie prowadzone przez lekarzy-pediatrów we współpracy z Grodzieńskim Uniwersytetem Medycznym" - podała m.in. ambasada.

Chłopczyk urodził się kwietniu ub. roku w Lublinie. Przez kilka miesięcy dziecko przebywało w jednym ze szpitali na Lubelszczyźnie. Lubelski sąd w październiku ub. roku umieścił chłopca w rodzinie zastępczej, którą stała się dla dziecka młoda kobieta z Gdyni. Zgodnie z polsko-białoruską umową władze Białorusi zostały o tym poinformowane. Niedługo potem Białoruś upomniała się o chłopca i zwróciła się do władz polskich o wydanie swojego obywatela.

Sąd w Polsce - według przepisów umowy - mógłby ustanowić opiekę dla chłopca jedynie wtedy, gdyby nie zrobiła tego strona białoruska. Jak tłumaczyła PAP przewodnicząca wydziału rodzinnego i nieletnich lubelskiego Sądu Rejonowego Wiesława Stelmaszczuk- Taracha, umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej było rozwiązaniem tymczasowym.

O pomoc małemu Jasiowi i "wykorzystanie wszelkich możliwych prerogatyw" zaapelowało do prezydenta Lecha Kaczyńskiego Stowarzyszenie Federacja Młodych Socjaldemokratów. Przedstawiciele młodzieżówki SLD chcą, aby prezydent wszczął procedurę naturalizacyjną w stosunku do dziecka.

Losami Jasia interesują się także Rzecznik Praw Obywatelskich i Rzecznik Praw Dziecka. Zarówno Kochanowski, jak i Sowińska zadeklarowali, że będą monitorować, czy chłopiec ma odpowiednią opiekę. RPO zaapelował do władz naszego kraju o współdziałanie w zapewnieniu dziecku należytych warunków zarówno podczas pobytu w Polsce, jak i następnie na Białorusi.

pap, ss