Wrogowie Internetu

Dodano:   /  Zmieniono: 
W dwudziestu krajach dostęp do sieci jest ograniczony

Czy za posiadanie komputera i korzystanie z Internetu można trafić na piętnaście lat do więzienia? W Birmie grozi to każdemu, kto kupi peceta bez powiadomienia o tym władz.
W Korei Północnej i Libii kar nie ma tylko dlatego, że obywatele nie mają dostępu do sieci. W Arabii Saudyjskiej młodzież może korzystać z internetowych kawiarenek jedynie w towarzystwie rodziców. Dane gości są spisywane z dowodów tożsamości.
W państwach rządzonych przez totalitarne reżimy globalna sieć jest zwalczana równie zaciekle, jak tradycyjne siatki szpiegowskie - bo jest narzędziem wolności.

Białoruś
Jedynym dostawcą Internetu jest państwowa firma Belpak. Zawartość serwisów podlega takiej samej cenzurze, jak inne media.
Korea Północna
Kraj ten jest odcięty od Internetu. Oficjalne serwisy (ministerstw, państwowej agencji informacyjnej i kontrolowanych przez rząd gazet) przeznaczone są dla internautów z zagranicy i umieszczone na serwerach w Japonii.
Libia
Muammar Kaddafi nie pozwala Libijczykom na korzystanie z zagranicznych źródeł informacji, w tym z Internetu.
Sierra Leone
Władze prześladują autorów opozycyjnych serwisów. Rahman Swaray i Jonathan Leigh, dziennikarze internetowego dziennika "Independent Observer", zostali aresztowani za współpracę z wirtualnym serwisem informacyjnym www.sierra-leone.cc, zlokalizowanym za granicą.
Syria
Wszelkie kontakty obywateli z zagranicą, w tym korzystanie z Internetu - bez zgody władz - są zagrożone karą pozbawienia wolności.
Sudan
Sudnet, państwowa firma będąca jedynym dostawcą Internetu, kontroluje wszystkie połączenia.
Tunezja
Państwowa Tunezyjska Agencja Internetowa (ATI) kontroluje obydwu funkcjonujących w tym kraju operatorów. W 1998 r. zablokowano dostęp z terytorium Tunezji do serwisu tunezyjskiego oddziału Amnesty International, który podawał informacje o nieprzestrzeganiu w tym kraju praw człowieka.
Wietnam
Każdy, kto chce mieć dostęp do sieci, musi się zarejestrować w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Zablokowany jest dostęp do witryn organizacji międzynarodowych.



Źródło: Reporterzy
bez Granic
Narzędzie niszczące islamską mentalność
Rygorystyczne ograniczenia w dostępie do sieci obowiązują w większości krajów Bliskiego Wschodu. Saudyjskie instytucje rządowe mogą korzystać z Internetu od 1994 r., zaś przeciętni obywatele dopiero od trzech lat. Władze uznają go jednak za "szkodliwe narzędzie niszczące islamską mentalność". Każdy z 28 tamtejszych operatorów sieci jest podłączony do centralnego serwera (w Centrum Nauki i Techniki im. króla Abdulaziza), gdzie cenzuruje się wszystkie materiały. Rejestrowany jest też czas przebywania w cyberprzestrzeni. Mieszkańcy Arabii Saudyjskiej próbują obejść te ograniczenia i łączą się z Internetem za pomocą anten satelitarnych. Kilka tygodni temu władze zakazały ich sprzedaży. - Ze względu na zakaz publicznego odtwarzania muzyki, brak teatrów i kin, a także segregację płciową Saudyjczycy chętnie uciekają w wirtualny świat, bo to dla nich jedyna oaza wolności - mówi Stanisław Smoleń, radca polskiej ambasady w Rijadzie.
W Iraku nie ma nawet centralnego serwera, żeby nie stwarzać obywatelom okazji do komunikowania się ze światem. Oficjalne strony tego kraju znajdują się na serwerach w Jordanii. "Poziom wykorzystywania technik informatycznych przez społeczeństwo Iraku jest praktycznie zerowy" - można przeczytać w raporcie "Wrogowie Internetu", przygotowanym przez organizację Reporterzy bez Granic. Z kolei w Iranie powstało w ostatnich dwóch latach kilkaset kawiarenek internetowych, do których może wejść każdy pełnoletni obywatel tego kraju. Do Internetu podłączono też irańskie uniwersytety. Władze reglamentują jednak dostęp do sieci - nałożyły obowiązek uzyskiwania specjalnej zgody na prowadzenie kawiarenek.

Internet dla wybranych
"Kapitalistyczne narzędzie manipulacji" - tak określa globalną sieć Fidel Castro.
- Kubańczycy nie mogą się łączyć z Internetem z domu. Pozwolenie na przyłączenie do sieci otrzymują tylko instytucje rządowe, uniwersytety i zagraniczne firmy. Dostęp do niej jest dla większości użytkowników ograniczony do poczty elektronicznej, z tym że nie mogą wysyłać e-maili za granicę. W praktyce niemożliwe jest surfowanie po sieci - wyjaśnia Daniel Gromann z ambasady RP w Hawanie. Cyberkafejki są zarezerwowane dla zrzeszonych w oficjalnych związkach intelektualistów oraz turystów.
- Na Kubie kwitnie czarny rynek internetowy. Osoby pracujące w instytucjach, uczelniach i firmach mających dostęp do Internetu sprzedają hasła dostępu, dzięki którym można korzystać z sieci w godzinach nocnych lub w weekendy - mówi Daniel Gromann. W raporcie przygotowanym przez Reporterów bez Granic sugeruje się, że na Kubie funkcjonuje kontrola korespondencji elektronicznej, gdyż "e-mail dochodzi tam dopiero po kilku godzinach albo wcale".

Chiński cybermur
W styczniu 1999 r. na dwa lata więzienia skazano w Chinach trzydziestoletniego informatyka Lin Hai z Szanghaju. Uznano go za winnego przekazania 30 tys. adresów użytkowników chińskiej sieci biuletynowi internetowemu "VIP Reference", redagowanemu przez chińskich dysydentów mieszkających w Stanach Zjednoczonych. W uzasadnieniu wyroku podano, że Lin Hai udostępnił dane mające posłużyć do obalenia władz państwa i ustroju socjalistycznego. Przy okazji tego procesu do chińskiego prawodawstwa trafiły pojęcia "cyberprzestępca" i "cyberdysydent". Są nimi osoby, które wykorzystując sieć, "rozsiewają plotki, szkalują władze lub publikują informacje podżegające do obalenia rządu, systemu socjalistycznego lub armii".
Kilka lat temu w Chinach forsowano plan budowy "wielkiego cybermuru". W ten sposób chciano odciąć chińską sieć od globalnej. Władze mogłyby wówczas kontrolować Internet tak samo, jak robią to z prasą, radiem i telewizją. Internet jest w Chinach zwalczany i kontrolowany głównie dlatego, że umożliwia opozycji wymianę informacji. Przed dziesiątą rocznicą masakry na placu Tiananmen w samym tylko Szanghaju zamknięto trzysta kawiarenek internetowych. Na co dzień zmorą właścicieli cyberkafejek jest policja internetowa: jej funkcjonariusze przeprowadzają kontrole twardych dysków. Jeżeli udowodnią, że komputery służyły do otwierania nielegalnych stron lub wysyłania zabronionych materiałów, właściciel trafia do aresztu. Za ujawnianie w Internecie "tajemnic państwowych" grozi nawet kara śmierci.
Internet próbują kontro-lować władze większości państw powstałych po rozpadzie ZSRR. Rosyjski wywiad opracował program SORM (System Metod Wywiadowczych i Operacyjnych) sprawdzający listy elektroniczne, które do Rosji napływają i są z tego kraju wysyłane. Rosyjski oddział Amnesty International alarmuje, że Federalna Służba Bezpieczeństwa zmusiła większość operatorów Internetu do przekazywania wszystkich przechodzących przez ich łącza informacji. Gdy ktoś nie przystaje na propozycję "nie do odrzucenia", odłącza mu się dostęp i nakłada wysokie kary pieniężne.
Rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zamierza wprowadzić obowiązek rejestrowania się na milicji każdego, kto będzie chciał mieć w domu modem lub stałe łącze. Zgodę otrzyma dopiero po przeprowadzeniu przez funkcjonariuszy FSB wywiadu środowiskowego.

Więcej możesz przeczytać w 9/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.