"Prezydent dołączył do antyeuropejskiej awantury"

"Prezydent dołączył do antyeuropejskiej awantury"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost 
Zrobimy w parlamencie wszystko, aby Traktat Lizboński został ratyfikowany - zapewnił premier Donald Tusk. Szef rządu zapowiedział, że jeśli Prawo i Sprawiedliwość "w swoim zacietrzewieniu" zablokuje ratyfikację przez parlament, odwoła się do woli Polaków w referendum.

Tusk skrytykował prezydenta Lecha Kaczyńskiego za jego poniedziałkowe wystąpienie w TVP, mówiąc, że prezydent przyłączył się do "antyeuropejskiej awantury". Premier powiedział też, że nie wyobraża sobie, aby Lech Kaczyński odmówił złożenia podpisu pod ratyfikacją.

"Polityczna awantura o antyeuropejskim charakterze, jaką wywołało PiS, nie sprzyja silnej pozycji Polski w Unii Europejskiej i na świecie. Z przykrością stwierdzam, że wystąpienie prezydenta, to dołączenie głowy państwa do tej antyeuropejskiej awantury" - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej szef rządu.

"Chcę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że zrobimy w parlamencie wszystko co w naszej mocy, aby Traktat Lizboński, dający realne szanse na wzmocnienie polskiej pozycji w Europie, został ratyfikowany" - zadeklarował Tusk.

W opinii szefa rządu, w Polsce nie może być zgody na to, aby "formułowano postulaty polityczne, czy prawne, które wprowadzą Polskę w obszar nieustającego konfliktu i zamieszania".

"Nie może być zgody na takie postulaty czy zapisy w ustawie ratyfikującej, które nie będą zgodne z polską konstytucją. (...) W parlamencie będziemy bardzo rzetelnie rozpatrywali możliwe zapisy ustawy ratyfikacyjnej. Ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego nie może stać się - tak jak chce dzisiaj tego Prawo i Sprawiedliwość - antyeuropejskim manifestem" - podkreślił premier.

Zwrócił się do polityków Prawa i Sprawiedliwości i do prezydenta, aby w dyskusji nad ratyfikacją "nie używali argumentów, które były używane przez przeciwników wejścia (Polski) do Unii Europejskiej".

"Straszenie Polaków, że Unia Europejska to zagrożenie ze strony homoseksualistów i Niemców jest niemądre, nieprzyzwoite, sprzeczne z naszymi elementarnymi interesami i doświadczeniami oraz fatalnie szkodzące Polsce, jeśli chodzi o wizerunek na świecie" - ocenił Tusk.

Dopytywany o formę wystąpienia prezydenta powiedział, że nie chce oceniać jego "walorów estetycznych". Dodał, że dużo zrozumiał, kiedy "publicznie poinformowano, że montażystą tej reklamówki, spotu reklamowego partii politycznej" jest polityk PiS Jacek Kurski. "Rękę Kurskiego było widać od pierwszej do ostatniej minuty tego multimedialnego przedsięwzięcia" - mówił szef rządu.

Zapowiedział, że jeśli PiS "w swoim zacietrzewieniu" zablokuje ratyfikację przez parlament, będzie trzeba odwołać się do opinii Polaków" wyrażonej w referendum.

Tusk deklarował, że rząd chce uniknąć tego kosztownego i "ryzykownego" projektu. Ale - podkreślił - ewentualność referendum rząd i koalicja PO-PSL biorą pod uwagę i "czyni przygotowania, aby ta ewentualność przebiegła sprawnie i z maksymalną szansą na uzyskanie właściwej frekwencji".

Premier powiedział też, że nie wyobraża sobie, aby prezydent odmówił złożenia podpisu pod ratyfikacją Traktatu. O tym, że prezydent może nie podpisać ustawy ratyfikacyjnej informowali szefowie klubów po poniedziałkowym spotkaniu z Lechem Kaczyńskim.

"Mam nadzieję, że te niepotrzebne słowa, które padły z ust pana prezydenta, że nie podpisze czegoś, co ratyfikujemy w parlamencie, czy w referendum, że to było przejęzyczenie. Nie wyobrażam sobie, żeby prezydent odmówił złożenia podpisu, do czego obliguje go konstytucja, nad ratyfikowanym Traktatem" - powiedział Tusk.

Ocenił jednocześnie, że słowa prezydenta pokazują, że L.Kaczyński stanął "w tym zamieszaniu, po stronie twórców tego zamieszania". "To nie służy autorytetowi instytucji, jaką (prezydent) prezentuje" - ocenił.

Tusk podkreślił, że rząd był gotowy "dać prezydentowi prawo inicjatywy łagodzącej i budującej porozumienie wokół Traktatu". "Prezydent z naszej propozycji wyciągnął fałszywy wniosek i stanął po stronie twórców tej antyeuropejskiej awantury, o czym świadczą także zapisy w jego propozycji ustawowej" - zaznaczył.

We wtorek trafił do Sejmu prezydencki projekt ustawy ratyfikacyjnej. Główne zapisy tego projektu to: konieczność uzyskania zgody prezydenta, rządu i parlamentu w sprawie ewentualnego odstąpienia od zapisów Traktatu Lizbońskiego dotyczących kompromisu z Joaniny i protokołu brytyjskiego do Karty Praw Podstawowych.

Premier oświadczył też, że rząd będzie szukał w parlamencie "prawdziwego kompromisu i prawdziwego porozumienia" w sprawie ratyfikacji. Najważniejsze jest - mówił - aby przy pomocy autorytetów prawa międzynarodowego i konstytucyjnego odrzucić propozycje sprzecznych z konstytucją poprawek do ustawy ratyfikującej.

Nie chciał odpowiedzieć, kiedy mogłoby dojść do głosowania ustawy, powiedział jedynie, że nie będzie doradzał "ani przesadnej zwłoki, ani przesadnego pośpiechu".

Jak podkreślił premier, "ustawa ratyfikująca powinna dawać pełne poczucie bezpieczeństwa, a więc obrony interesu narodowego i jednocześnie zakorzenienia w UE". Zdaniem Tuska, propozycje prezydenta i PiS dotyczące projektu ustawy ratyfikacyjnej, "nie dają żadnej gwarancji, rzetelności prawnej, obrony interesu oraz zupełnie nie dają szansy na ugruntowanie polskiej pozycji w UE".

"Dlatego tak ważne jest dzisiaj przekonanie naszych oponentów, aby starannie i bez wewnętrznej agresji przygotowali propozycje, o których warto rozmawiać" - zaznaczył szef rządu.

Deklarował, że nie jest jego intencją - a obawia się, że jest tak w przypadku Prawa i Sprawiedliwości - aby wokół ratyfikacji "rozpętać wojnę domową". Podkreślił, że "zależy mu na tym, aby w sposób rzetelny, zgodny z prawem i polskim interesem przeprowadzić ratyfikację Traktatu Lizbońskiego w parlamencie".

pap, ss, ab