Rozmówcy gazety twierdzą, że prezydent Lech Kaczyński i ówczesny premier Jarosław Kaczyński jeszcze przed czerwcowym szczytem w Brukseli gotowi byli zrezygnować z walki o korzystny dla Polski system głosowania. Hasła o umieraniu za pierwiastek miały tylko podbić stawkę. W tym czasie inna grupa doradców przygotowywała kompromis: ustępstwa w zamian za mechanizm umożliwiający odwlekanie decyzji w UE.
W kluczowym momencie negocjacje przejęli zaufani ludzie prezydenta, słabo jednak zorientowani w sprawach Unii. Prowadzący rozmowy z Polską Francuzi skrzętnie wykorzystali to, że nasza delegacja nie sprecyzowała, gdzie ma być zapisana Joanina.
- Polskie władze postawiły na Francję, bo nie chciały kompromisu z Niemcami. I się przeliczyły - mówi "Rz" jeden z dyplomatów.
ab, pap