Oscar krzepi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aktor, który stał się właścicielem pozłacanej statuetki Oscara, może żądać sześciocyfrowego, a czasem nawet siedmiocyfrowego honorarium za następny występ
Aktorzy nagrodzeni Oscarami żyją cztery lata dłużej niż ich koledzy, których nagroda ominęła

Wyróżnione filmy ponownie pojawiają się w kinach, a publiczność wali na nie drzwiami i oknami, jeśli nawet przedtem je ignorowała. Przykład "Angielskiego pacjenta" dowodzi, że obrotni producenci mogą w ten sposób zarobić dodatkowe sto milionów dolarów. - W końcu entertainment business, czyli branża rozrywkowa, to najbardziej dochodowa gałąź gospodarki - podkreśla Krzysztof Wojciechowski, od lat promujący polskie filmy w Stanach Zjednoczonych. Ubiegły rok był jednym z najlepszych w dziejach Hollywood - dochód branży wyniósł 8,41 miliarda dolarów.

Wolnoamerykanka
Kiedy w grę wchodzą takie sumy, przed rozdaniem Oscarów toczy się prawdziwa wojna podjazdowa między wytwórniami. Szef Universal Pictures stwierdził, że plotki o antysemityzmie i homoseksualnych skłonnościach głównego bohatera "Pięknego umysłu" to akcja konkurencji. - Nie mówi się tego głośno, ale podejrzany jest przede wszystkim Miramax - opowiada Wojciechowski. Braciom Bobowi i Harveyowi Weisteinom, szefom tej wytwórni, zależało na osłabieniu szans "Pięknego umysłu", bo w ten sposób umocniłaby się pozycja ich produkcji - "In the Bedroom" ("W sypialni"). Weinsteinowie nie kryją, że konkurenci z Universalu (ubiegłoroczni zdobywcy Oscara za "Gladiatora") zrobili wszystko, by zmniejszyć szanse na sukces francuskiej "Amelii", której Miramax jest dystrybutorem. Podobna wojna podjazdowa toczyła się w ubiegłym roku między producentami "Zakochanego Szekspira" (Miramax) i "Szeregowca Ryana" Stevena Spielberga. Komedia opowiadająca o romansie dramaturga wszech czasów pokonała pewniaka Spielberga. Tym bardziej więc zaskakuje spokój New Line Cinema, wytwórni związanej z Warnerem, która wyprodukowała "Władcę pierścieni".

Piórem i bankietem
Głównym orężem w batalii między wytwórniami są przecieki prasowe. Producenci nie mogą się kontaktować bezpośrednio z członkami akademii, czynią to więc za pośrednictwem mediów. Pomocą służą "zaprzyjaźnieni" dziennikarze oraz nie istniejący krytycy filmowi. Czasem źle się to kończy. Wytwórnia Sony Pictures będzie musiała zapłacić 325 tys. dolarów kary za wykorzystywanie w kampaniach reklamowych recenzji, których prawdziwymi autorami byli pracownicy działu promocji tej firmy. Podobne praktyki stosują również inni. Dozwolone są ogłoszenia w prasie branżowej adresowane do członków akademii, które zaczynają się ukazywać już od jesieni.
Dobrą, choć kosztowną metodą przypomnienia o istnieniu filmu jest ponowne wprowadzenie go na ekrany. Akademia organizuje tylko jedną oficjalną projekcję każdego tytułu, więc producenci na własny koszt urządzają dodatkowe pokazy i wysyłają głosującym kasety wideo. Rzadko jednak na tym poprzestają. Wytwórnia Sony Pictures została w ubiegłym roku ukarana grzywną za to, że dodatkowo sprezentowała akademikom płytę DVD z filmem "Przyczajony tygrys, ukryty smok". Identycznie ukarano Universal, który w materiałach reklamowych "Gladiatora" wykorzystał wizerunek Oscara. Jak wiadomo, obu filmom to nie zaszkodziło, więc studia prześcigają się w wysyłaniu gadżetów, niekoniecznie związanych z kinem. Jeden z producentów zwykł obdarowywać głosujących zegarami i podobno nie zdarzyło się, by któryś został mu zwrócony.
Członkowie akademii, którzy nie chcą być podejrzewani o uleganie nacis-kom producentów, nie biorą udziału w hollywoodzkich przyjęciach. Często bowiem ich gospodarze, zwykle znani aktorzy lub reżyserzy, są figurantami, a prawdziwymi organizatorami imprez okazują się producenci obrazu ubiegającego się o nagrodę. Wśród gości dominują też ludzie z ekip filmowych.

18 sekund na scenie
Uroczystość wręczenia statuetek Oscara jest od 1953 r. transmitowana przez telewizję - to główne źródło utrzymania akademii. Tymczasem od lat nie milkną narzekania, że impreza jest dręt-wa i zbyt długa. O kwiecistych przemowach laureatów krążą jadowite dowcipy. W zeszłym roku akademia postanowiła wreszcie ukrócić gadulstwo, przez które ceremonia wydłużyła się do czterech i pół godziny. Zorganizowano spotkanie dla nominowanych aktorów, podczas którego przekonywano ich, że słowotok nie jest najlepszym środkiem wyrazu, i przypominano, iż na podziękowania w regulaminie przewidziano 45 sekund. W sporym stopniu to zasługa dwóch cudzoziemców: Roberto Benigniego oraz Pedro Almodóvara, których trzeba było ściągać ze sceny siłą. Temu, który będzie mówił najkrócej, obiecano dobry telewizor. Julia Roberts wpadła więc na scenę ze słowami: "Mam już telewizor i mam zamiar zostać tu dłużej" - i nudziła przez trzy minuty. Najbardziej zdyscyplinowany okazał się Michael Dudok de Witt, nagrodzony za najlepszy film animowany. Jego przemówienie trwało tylko osiemnaście sekund. Podziękował żonie, producentom, członkom akademii, a zakończył okrzykiem: "To jest fantastyczne!!!".

Oscar w czekoladzie
Oczywiście zawsze znajdą się osoby skore do wywołania skandalu w czasie oscarowej gali. W 1974 r. ceremonię zakłócił golas płci męskiej, zachwalający uroki wolnej miłości. Rok wcześniej Marlon Brando, zamiast odebrać statuetkę za występ w "Ojcu chrzestnym", wydelegował na scenę dziewczynę z plemienia Apaczów w tradycyjnym stroju, by w jego imieniu zaprotestowała przeciwko gnębieniu Indian. W 1992 r. Jack Palance, chcąc udowodnić, że stary człowiek jeszcze może, robił pompki na jednej ręce. Dwa lata temu Roberto Benigni dotarł na scenę, skacząc po oparciach foteli, po czym oświadczył: "Chciałbym porwać was wszystkich i polecieć na Jowisza, gdzie kochałbym się ze wszystkimi".
Po takich przeżyciach Oscar w czekoladzie posypany złotem, podawany gościom na balu akademii przez francuskiego kucharza, z pewnością bardziej smakuje. Następnego dnia skacowane gwiazdy mogą przeczytać w gazetach, że aktorzy nagrodzeni Oscarami żyją cztery lata dłużej niż koledzy, których ten zaszczyt ominął. Ciekawe, że w wypadku scenarzystów jest ponoć odwrotnie.


Wiwat akademia!
Pomysł utworzenia Amerykańskiej Akademii Filmowej powstał w 1927 r. Louis B. Mayer, ówczesny szef MGM, aktor Conrad Nagle, twórca "Ben Hura", reżyser Fred Niblo oraz szef Związku Producentów Filmowych Fred Beetson postanowili wesprzeć sztukę filmową. Wkrótce już 36 osobistości nazywało się członkami komitetu założycielskiego Academy of Motion Picture Arts and Sciences. Dziś akademia liczy ponad sześć tysięcy członków. Wybierani są na trzy lata i mogą trzykrotnie powtórzyć kadencję. Źródłem dochodów akademii są składki członkowskie, sprzedaż praw do relacji z oscarowej gali, wynajem teatru na specjalne projekcje. O nominacjach decydują jurorzy w poszczególnych grupach zawodowych. Jedynie najlepszy film wybierają wszyscy członkowie akademii.

Przepis na Oscara
TEMAT
  • nałogi: alkoholizm, narkomania, lekomania...
  • kalectwo fizyczne i umysłowe
  • wojna
  • nieszczęśliwa miłość

BUDŻET
  • kino kameralne - minimum 20 mln dolarów ("American Beauty")
  • superprodukcje - do 200 mln dolarów ("Titanic", zdobywca 11 statuetek)

PRODUCENT
  • najlepiej podszywający się pod niezależnego - jak Miramax czy New Line Cinema
  • Paramount Pictures
  • Warner Bros.
  • Universal
  • Twentieth Century Fox

REŻYSER
  • Steven Spielberg
  • Ridley Scott
  • Robert Zemeckis
  • Jonathan Demme
  • Robert Altman

AKTORZY
  • Tom Hanks
  • Jack Nicholson
  • Russell Crowe
  • Al Pacino
  • Julia Roberts
  • Meryl Streep
  • Jodie Foster
  • Gwyneth Paltrow

ZDJĘCIA
  • najlepiej operator zwycięskiego filmu
  • Janusz Kamiński
  • Conrad Hall
  • Vittorio Storaro
  • John Toll

SCENARIUSZ
  • najlepiej adaptowany, ale współczesny
  • John Irving
  • Ruth Prawer Ihabvala
  • Alen Ball
  • Tom Stappard
  • Ethan i Joel Coenowie

MUZYKA
  • John Williams w fabule
  • Alan Menken w animacji
  • John Barry
  • Ennio Morricone w kinie epickim

Więcej możesz przeczytać w 13/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.