Kaczmarek nie wycofuje się z wypowiedzi o "kontach lewicy"

Kaczmarek nie wycofuje się z wypowiedzi o "kontach lewicy"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Janusz Kaczmarek nie wycofuje się ze słów o zagranicznych "kontach lewicy". Oskarżony za nie przez SLD b. prokurator krajowy i b. szef MSWiA nie ujawnił jednak w czwartek w sądzie znanych mu szczegółów sprawy.

Kaczmarek powoływał się na fakt, że nie został zwolniony z obowiązku zachowania tajemnicy państwowej. Liczy jednak, że prawdziwość jego słów potwierdzą wezwani na 21 maja przez sąd jego świadkowie. Są to prokuratorzy, którzy byli z nim w Szwajcarii w sprawie śledztwa przeciwko lobbyście Markowi Dochnalowi. To właśnie on miał zeznawać o takich kontach.

W czwartek przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa zaczął się proces karny Kaczmarka. SLD - na podstawie art. 212 Kodeksu karnego - w prywatnym akcie oskarżenia zarzuca mu zniesławienie ugrupowania przez nieprawdziwą wypowiedź, że widział listę polityków SLD, którzy mają konta w Szwajcarii, ze środkami pochodzącymi prawdopodobnie z przestępstw. Za zniesławienie w mediach grozi do 2 lat więzienia. SLD wytoczył też Kaczmarkowi oddzielny proces cywilny, żądając przeprosin i wpłaty 15 tys. zł na rzecz PCK.

Adwokat SLD mec. Jacek Dubois odczytał akt oskarżenia. Kaczmarek nie przyznał się do winy i powiedział, że nie wycofuje się ze swych słów. W jawnych dla prasy wyjaśnieniach (odmówił odpowiedzi na pytania stron i sądu) przyznał, że jako prokurator krajowy w rządzie PiS "miał okazję zetknąć się z częścią materiału dowodowego" sprawy Dochnala, w której - jak dodał - "stosowano technikę operacyjną" oraz słuchać referatów prokuratorów prowadzących śledztwo. Dodał, że prasa pisała, powołując się na zeznania Dochnala, że takie konta mieli mieć Jacek Piechota i Wiesław Kaczmarek z SLD. Zeznał, że wyjechał z prokuratorami do Szwajcarii, do której wystąpiono o pomoc prawną.

"W zakresie tego materiału nie będę ujawniał swej wiedzy" - oświadczył sądowi Kaczmarek. Dodał, że czyni tak, bo minister sprawiedliwości nie zwolnił go z obowiązku zachowania tajemnicy. Teoretycznie Kaczmarek mógł opowiedzieć sądowi wszystko co wie - po utajnieniu rozprawy, ale obawiał się, że ktoś w przyszłości zarzuci mu ujawnienie w ten sposób tajemnicy państwowej.

Ministerstwo Sprawiedliwości uznało, że oskarżony przed sądem ma prawo mówić wszystko w ramach prawa do obrony i nie odpowiedziało wprost na wniosek sądu o zwolnienie Kaczmarka z tajemnicy. Sąd po tym uznał, że obowiązek zwalniania z tajemnicy dotyczy tylko świadków, ale nie oskarżonego. Pouczono Kaczmarka, że objęte tajemnicą wyjaśnienia może złożyć w trybie tajnym.

Kaczmarek i jego obrona uznali jednak, że może on mieć kiedyś proces za ujawnienie tajemnicy - nawet gdyby składał wyjaśnienia w sposób tajny. Sąd odparł, że nie wyobraża sobie takiego procesu przy tajnych wyjaśnieniach, ale Kaczmarek odparł, że on też "kilka miesięcy temu nie wyobrażał sobie wielu sytuacji, w których można naginać prawo i łamać je".

Wniósł o wezwanie czterech prokuratorów, z którymi był w Szwajcarii. Sąd uwzględnił to, uznając, że te osoby "będą miały istotne informacje, które pozwolą na wydanie rozstrzygnięcia". Zarazem sąd wystąpił do ministra sprawiedliwości o zwolnienie ich z tajemnicy - zeznania składaliby zatem w trybie tajnym.

Sam Kaczmarek powiedział dziennikarzom, że ma nadzieję, iż prokuratorzy potwierdzą prawdziwość jego słów. Pytany, czy to dobrze, że opinia publiczna nie pozna zeznań prokuratorów, a sąd nie będzie mógł się na nie powołać w jawnym uzasadnieniu wyroku, odparł, że "to już zależy od sądu".

Mec. Dubois uznał zachowanie Kaczmarka za "wyrafinowaną grę". Dodał, że prokuratorzy co najwyżej potwierdzą, że byli w Szwajcarii - w zależności od ich zeznań nie wykluczył własnych wniosków dowodowych.

W maju 2007 r. Kaczmarek - jako szef MSWiA - mówił, że są politycy SLD, którzy mają konta za granicą, a pieniądze na nich prawdopodobnie pochodzą ze źródeł przestępczych. Nie podał żadnych nazwisk. Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odmówił wtedy potwierdzenia, że Szwajcaria zgodziła się przekazać listę tych kont - jak podawały media. Katowicka prokuratura, która zwróciła się o pomoc prawną do Szwajcarii, podała, że nie prowadzi osobnego śledztwa co do kont polityków. Kaczmarek mówił, że zwolnienie go z tajemnicy "da możliwość poznania prawdy materialnej".

Według zeznań oskarżonego m.in. o korupcję Dochnala, tajne konta mieli posiadać w Szwajcarii b. prezydenccy ministrowie Marek Siwiec i Marek Ungier, b. minister gospodarki Jacek Piechota, b. minister skarbu Wiesław Kaczmarek, b. szef resortu zdrowia Mariusz Łapiński i b. szef NFZ Aleksander Nauman. Zaprzeczali oni tym informacjom.

W środę Zbigniew Ćwiąkalski ujawnił, że we wrześniu 2007 r. Szwajcarzy przekazali Polsce informację, iż w banku Coutts - w którym pracował zatrzymany niedawno Peter V. - jest konto poszukiwanego listem gończym Władysława Bartoszewicza. Według ministra, "na tym etapie" Szwajcaria nie potwierdziła istnienia innych kont, jakie - według mediów - V. miał zakładać osobom powiązanym z politykami lewicy.

Kaczmarka odwołano w sierpniu 2007 r. z MSWiA, bo "znalazł się w kręgu podejrzenia" w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. 30 sierpnia zatrzymano go, razem z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i ówczesnym szefem PZU Jaromirem Netzlem. Ma zarzut zatajenia spotkania z Ryszardem Krauzem w lipcu w hotelu Marriott i utrudniania śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA - za co grozi do 5 lat więzienia. Nie zarzucono mu zdrady tajemnicy samej akcji. Sąd uznał potem jego zatrzymanie za "bezzasadne i nieprawidłowe". Kaczmarek mówi, że nie był źródłem przecieku; nie ujawnia jednak, czemu ukrywał spotkanie z Krauzem.

ab, pap