Ambasador "od Rydzyka" zrezygnował ze stanowiska

Ambasador "od Rydzyka" zrezygnował ze stanowiska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost
Szef MSZ Radosław Sikorski poinformował w piątek, że ambasador w Argentynie Zdzisław Ryn zrezygnował ze stanowiska.

"Potwierdzam, że ambasador Ryn złożył rezygnację ze stanowiska. Podjąłem decyzję, aby mu tę rezygnację w praktyce umożliwić" - powiedział Sikorski na konferencji prasowej.

Media donosiły, że Ryn zawdzięczał swoją nominację na ambasadora związkami z o. Tadeuszem Rydzykiem oraz kontrowersyjnym polonijnym biznesmenem z Urugwaju Janem Kobylańskim, jednym ze sponsorów Radia Maryja.

O tym, że Sikorski chce odwołać Ryna ze stanowiska ambasadora w Argentynie napisała piątkowa "Gazeta Wyborcza".

Sikorski przypomniał, że Ryn był związany z Unią Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych Ameryki Łacińskiej (USOPAŁ - której prezesem jest Kobylański). Szef MSZ przyznał, że USOPAŁ nie cieszy się poparciem MSZ.

"To mu (Rynowi) utrudnia prowadzenie misji. Naszymi ambasadorami muszą być ludzie, którzy są zdolni do służenia całemu państwu polskiemu, a nie są przedstawicielami jakiejkolwiek stacji radiowej" - zaznaczył.

Na pytanie, czy konsultował z prezydentem Lechem Kaczyńskim odwołanie Ryna, Sikorski odpowiedział, że - w związku ze złożeniem przez ambasadora rezygnacji - nastąpił "normalny przepływ papierów".

Szef MSZ poinformował, że złożył wniosek do premiera o zgodę na odwołanie ambasadora, a także trzykrotnie wniosek do prezydenta o "formalne" odwołanie Ryna, ale - jak zaznaczył - nie otrzymał odpowiedzi.

Zdzisław Ryn - lekarz psychiatra kliniczny, specjalista od patologii społecznych, podróżnik i miłośnik Andów, przed powołaniem na ambasadora pracował w Katedrze Psychiatrii UJ w Krakowie. Był ambasadorem w Chile w latach 1991-96.

Kandydatura Ryna na ambasadora w Argentynie pojawiła się w 2006 r. i od początku wzbudzała kontrowersje. Negatywnie zaopiniowała ją sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych.

Podczas spotkania z Rynem posłowie wytykali mu powiązania z Kobylańskim, kontakty z Radiem Maryja oraz wywiad z 1999 r. dla "Gazety Polskiej", w którym miał on bronić wieloletniego dyktatora Chile Augusto Pinocheta.

O Rynie stało się głośno ponownie w związku z ubiegłoroczną wizytą w Argentynie Bogdana Borusewicza. Marszałek Senatu wziął w grudniu 2007 r. udział w uroczystości zaprzysiężenia prezydent Argentyny Cristiny Kirchner. Na czas jego wizyty w Buenos Aires ambasador Ryn został urlopowany.

"Gazeta Wyborcza" napisała wtedy, że Ryn wysłał w grudniu pismo do centrali MSZ; miał w nim napisać m.in., że jeśli nowe kierownictwo MSZ, urlopując go w czasie wizyty Borusewicza, nie ma do niego zaufania, to jest gotowy podać się do dymisji.

W rozmowie z PAP Ryn ocenił wówczas, że sytuacja do jakiej doszło podczas wizyty Borusewicza "naruszyła wszelkie zasady". Swoją przyszłość na stanowisku ambasadora uzależnił wtedy od stanowiska MSZ i Kancelarii Prezydenta.

Pytany o doniesienia mediów o planach likwidacji przez MSZ kilkunastu ambasad i konsulatów, bez konsultacji z prezydentem, Sikorski podkreślił, że polskie placówki dyplomatyczne będą tworzone tam, gdzie są one najbardziej potrzebne. Jako przykłady miejsc ważnych dla polskich interesów politycznych i ekonomicznych podał Islandię i Manchester, natomiast mniej ważnych - Laos.

"Tworzenie i likwidowanie placówek jest czymś, co się dzieje w sposób ciągły. Wszyscy moi poprzednicy tworzyli i likwidowali placówki. Nie ma w tym żadnej sensacji, będziemy to robić w duchu dostosowywania placówek do mapy polskich interesów i obecności Polaków za granicą" - powiedział Sikorski.

Zaznaczył, że reformy mają na celu stworzenie służby zagranicznej, która - jak mówił - "będzie być może mniejsza i skromniejsza, ale sprawniejsza i zwinniejsza".

"Koniec z tym Bizancjum, z marnowaniem środków, tworzeniem fikcji biurokratycznej. To (reforma) ma służyć obywatelowi, a nie fałszywie pojętemu prestiżowi indywidualnych osób" - oświadczył Sikorski.

Pytany, czy konsultował z prezydentem plan likwidacji placówek dyplomatycznych, Sikorski powiedział, że "chociażby dziś rano rozmawiał z najbliższymi doradcami prezydenta".

"Z naszej strony jest pełna wola współpracy i prowadzenia polskiej polityki w takim duchu, aby polska delegacja pracowała jako zespół, tak jak w Bukareszcie (na szczycie NATO - PAP), gdzie uzyskała moim zdaniem wszystko, co było do osiągnięcia" - powiedział minister spraw zagranicznych.

pap, ss