Bogowie newsów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ranking prezenterów telewizyjnych

Dobry prezenter szykuje pewną potrawę: zgodnie z zasada-
mi klasycznej dziennikarskiej kuchni i zgodnie z własnymi umiejętnościami kulinarnymi - mówi Tomasz Lis, najlepszy prezenter telewizyjny w naszym kraju. Pierwszy w Polsce ranking prezenterów powstał na podsta-
wie przeprowadzonego na zlecenie "Wprost" sondażu Pentora (oceniano 26 prezenterów).
Potrawą, o której mówi Tomasz Lis, jest oczywiście informacja. O jej smaku decydują jednak "przyprawy", czyli forma przekazu. Andrzej Turski, były wicedyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, obecnie szef radiowej Jedynki, pamięta, że długo musiał namawiać Lisa do poprowadzenia głównego wydania "Wiadomości". - Zgodził się dopiero wtedy, gdy dostał polecenie służbowe - opowiada Turski.
Gdy po 1989 r. z ekranów zniknęły twarze kojarzące się z poprzednim systemem, do telewizji trafiły osoby po szkołach teatralnych: Krzysztof Ibisz, Jolanta Pieńkowska, Maciej Orłoś, Iwona Radziszewska. Dzięki dobrej dykcji i scenicznemu obyciu mieli łatwiejszy start. Niektóre nawyki wyniesione ze szkół teatralnych przeszkadzały im jednak w pracy na wizji. - Nauczono nas mówienia do ostatniego rzędu, a kamera i mikrofon są na tyle czułe, że nie trzeba krzyczeć do widza - wspomina Jolanta Pieńkowska. Do telewizji trafili też wówczas prezenterzy radiowi: Krystyna Czubówna, Bożena Targosz, Grzegorz Miecugow, Wojciech Reszczyński. Ten ostatni był bodaj pierwszym w Polsce prezenterem nowego typu: nie bał się wygłaszać własnych komentarzy, starał się być przyjazny.
Krystyna Czubówna podpatrywała prezenterów z zachodnich stacji telewizyjnych. Opowiada, że na początku swojej pracy w telewizyjnej Dwójce nagrywała "Panoramę", żeby zobaczyć, co robi źle. Dla Pieńkowskiej mistrzami byli amerykańscy dziennikarze z ABC - Ted Koppel i Peter Jennings. Tomasz Lis przez kilka lat pracy w Stanach Zjednoczonych podpatrywał, jak są redagowane najlepsze dzienniki telewizyj-ne. Ich konwencję i formułę zastosował potem w "Faktach".
- Obecnie prezenterami coraz częściej zostają dziennikarze. To dobrze, bo widz od razu wyczuwa, gdy prezenter - choć z odpowiednią aparycją i głosem - nie ma dziennikarskiego przygotowania - zauważa Andrzej Turski. Prawie wszystkim najlepszym prezenterom na początku kariery zdarzały się wpadki. Krystyna Czubówna wspomina, jak podczas odczytywania wiadomości po kotarze oddzielającej ją od monitorów wędrowały koty, robiąc tyle rumoru, iż była pewna, że widzowie nie słyszą tego, co mówi. Mimo to z kamienną twarzą odczytała tekst do końca. Katarzyna Dowbor na początku swojej kariery przez nieuwagę nie wzięła do studia programu na następny dzień - improwizowała przed kamerą. Grażynie Bukowskiej, byłej prezenterce "Wiadomości", podczas jednego z wydań "Wiadomości" klips spadł na pulpit obok mikrofonu, robiąc straszny huk. Marcin Zimoch w "Wiadomościach" poinformował, że pojmany i aresztowany przez policję szef Bezpiecznej Kasy Oszczędności to Lech… Wałęsa (zamiast Grobelny). Piotr Kraśko, zapowiadając program, pomylił dowódcę oddziału partyzanckiego wileńskiej AK Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę" (straconego przez komunistyczne władze) z... Karolem Szyndzielorzem, dziennikarzem. Zawód prezentera zawsze był prestiżowy, dlatego wszystkim zależało na jak najczęstszej obecności na wizji. - Ustalanie grafiku odbywało się pod naciskiem zainteresowanych. Podchodzili do tego bardzo emocjonalnie. Po zdjęciu z grafika jednej z prezenterek przyszła ona do mnie z mężem, który mocno protestował przeciwko niesprawiedliwości, jaka ją spotkała - wspomina Jacek Maziarski, były dyrektor "Wiadomości".

To "coś"
Dobry prezenter musi mieć dobrą barwę głosu i umiejętność operowania nim. Kamera bezlitośnie obnaża brak tych przymiotów. - Podczas przeglądu kandydatów wiem od razu, kto jest osobowością - mówi Bożena Walter, kiedyś prezenterka "Studia 2", telewizyjnej Jedynki, potem autorka m.in. programu "Czar par". Obowiązujące reguły gry dobrze rozumie Tomasz Lis. - Sprawia wrażenie, że sprawuje kontrolę nad tym, co się dzieje. Wie, kiedy przerwać. Potrafi kierować napięciem u widza. To rodzaj telewizyjnego aktorstwa - ocenia prof. Wiesław Godzic, ekspert w dziedzinie mediów elektronicznych z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prezenterką chwaloną przez fachowców jest Krystyna Czubówna.
- Trochę trzyma na dystans, ale trudno nie docenić jej wielkich walorów - świetnego głosu i doskonałej interpretacji tekstów - uważa Andrzej Turski. Własny styl wypracował Maciej Orłoś. Jego poufałość w stosunku do widzów idealnie pasuje do dynamicznej formuły "Teleexpressu". - Od razu wiedziałem, że to będzie telewizyjna osobowość. Opanowany, inteligentny, obiektywny - mówi Jacek Maziarski o Kamilu Durczoku. - Ludzie nie "kupują" prezenterów bez powodu - mówi Nina Terentiew, szefowa telewizyjnej Dwójki. - Nie akceptują każdego, tylko tych, których lubią za ich indywidualność - za to "coś" nieuchwytnego, za talent i wyczucie kamery.

Anchormani kontra przezroczyści
W Europie prezenterzy nie wysuwają się na pierwszy plan; eksperci mówią
o nich, że są "przezroczyści". - W stacjach anglosaskich dominuje typ rzeczowego prezentera. W Sky News niby są swobodni, żartują, ale ich nie widać - mówi Andrzej Turski. - W BBC dobiera się prezenterów pod kątem poprawności politycznej. Ostatnio często pojawiają się osoby o arabskich rysach. Poza tym Anglikom zależy, by programy kojarzyły się z kompetencją - dodaje Jacek Maziarski.
W Stanach Zjednoczonych prezenterzy najczęściej rozpoczynają karierę w mediach lokalnych. Po kilku, a nawet kilkunastu latach przenoszą się do dużych sieci telewizyjnych. Szczyt rozwoju zawodowego amerykański prezenter osiąga po czterdziestce, a często po pięćdziesiątce - wówczas staje się tzw. anchormanem (dosłownie: kimś zakotwiczonym). - Za idealnego prezentera uważany jest starszy mężczyzna, o niskim głosie, spokojny, pewny siebie - mówi prof. Maciej Mrozowski, ekspert w dziedzinie mediów elektronicznych z Uniwersytetu Warszawskiego. Prezenterzy to bogowie świata newsów - mówi się w Stanach Zjednoczonych. Telewizja stała się dla nas czymś w rodzaju współczesnej religii. A prócz wyznawców każda religia potrzebuje kapłanów.


TOMASZ LIS
Nie cierpię słowa "prezenter", bo prezenter to twarz, ale już nie głowa. Wolę słowo "prowadzący". Program prowadzi ktoś, kto jest jego autorem, kto go redaguje i kto jest gospodarzem. By być gospodarzem, trzeba przebywać w redakcji od rana do wieczora - wszystkiego przypilnować i nasiąkać tym, co się dzieje w ciągu dnia. Dlatego czuję dyskomfort, gdy muszę na kilka godzin opuścić redakcję. Dobry prowadzący sam pisze sobie teksty, więc nie przejmuje się, gdy zginą mu kartki albo zepsuje się prompter. Dobrze się czuje w studiu, ale potrafi też przeprowadzić wywiad z politykiem (także nie mówiącym po polsku), pojechać na front i zrobić materiał o walkach albo napisać artykuł. Ludzie nie muszą go uwielbiać, ale powinni mu ufać i go szanować.


KRYSTYNA CZUBÓWNA
Prezenter przede wszystkim powinien być wiarygodny, powinien budzić sympatię. To osoba, którą chcemy gościć w swoim domu. Uroda jest raczej jedną z najmniej istotnych cech. Dobry prezenter ma w sobie to "coś" i dlatego od razu intuicyjnie wskażemy go palcem. Do tego wszystkie te cechy muszą być podlane talentem. Grzech, jaki się najczęściej popełnia, to gwiazdorstwo przed kamerą. Nadmierna kreatywność jest źle widziana przez obiektyw, który obnaży każdą sztuczność.



MACIEJ ORŁOŚ
Dobry prezenter powinien być profesjonalny, naturalny. Niczego nie powinien udawać, bo widz od razu wyczuje nieautentyczność. Na początku miałem z tym trochę problemów, ale udało mi się od tego uwolnić. Nie chcę, by ktoś o mnie mówił, że "gram prezentera". Odbiorcy nie tolerują też sztampy. Lubią za to przystępny sposób bycia, mrugnięcie okiem.





ANDRZEJ TURSKI
"Widz od razu wyczuwa, czy prezenter ma dziennikarskie przygotowanie"
Więcej możesz przeczytać w 16/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.