Czystki religijne

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ile dywizji ma papież?" - pytał Józef Stalin, kalkulując, jak silnym przeciwnikiem dla komunizmu jest katolicyzm.
 Wcześniej katolicyzm był śmiertelnym wrogiem dla prawosławia. Już po soborze florenckim w 1439 r. zarówno car, jak i patriarcha Rusi ogłosili, że ich kraj jest ostatnim skrawkiem ziemi nie dotkniętym katolicką herezją. I tak zostało. Kilka tygodni temu w Dumie przygotowano projekt rezolucji (ma być rozpatrywany w maju) dotyczącej wprowadzenia zakazu działalności Kościoła katolickiego w Rosji. Projekt złożył Wiktor Ałksnis, były pułkownik Armii Czerwonej, obecnie wielkorus i sympatyk Putina. Tego samego domagali się uczestnicy antykatolickich manifestacji, które w ubiegłym tygodniu zorganizowano w Rosji. Ałksnis twierdzi, że "katolicy stanowią zagrożenie dla integralności Federacji Rosyjskiej". Apeluje do Putina, by szybko wydał dekret delegalizujący Kościół katolicki. Zanim to nastąpi, minister sprawiedliwości powinien zakazać działalności katolickich diecezji.
Dla Watykanu Rosja jest "duchową pustynią", dlatego "próbuje on narzucić swą wolę naszemu narodowi" - napisali autorzy rezolucji złożonej przez Ałksnisa
w Dumie. Giennadij Rajkow, lider prokremlowskiej partii Deputowany Ludowy (organizatora niedzielnych manifestacji), bez ogródek mówi, że Watykan tworzy w Rosji "piątą kolumnę". Czy to przypadek, że największy atak na katolików i Stolicę Apostolską przypuścili centrowi zwolennicy Putina, a nie komuniści Ziuganowa czy nacjonaliści Żyrinowskiego?

Prawosławie, czyli moralna odbudowa Rosji
Czy "zapadnik" Putin, niedawny gość Jana Pawła II w Watykanie, który snuł wizje wizyty papieża w Rosji, mógłby inspirować, a przynajmniej akceptować antykatolicką krucjatę? Wiele na to wskazuje. Zdaniem prof. Richarda Pipesa, amerykańskiego politologa i historyka, Putinowi bardzo zależy na przywróceniu prawosławiu rangi państwowej religii, bo po plajcie komunizmu "Rosja zieje ideową pustką". Nie można sprawnie rządzić krajem, w którym nie liczą się żadne wartości. Skutki tego widać na każdym kroku: w Rosji - w porównaniu z całym cywilizowanym światem - jest najwięcej zabójstw (trzy razy więcej niż średnio w krajach Unii Europejskiej), aborcji (na przeciętną Rosjankę w wieku 16-45 lat przypadają trzy aborcje!), rozwodów (rozpada się prawie 40 proc. małżeństw). W Rosji jest milion bezdomnych dzieci (tzw. biezprizornych), a co trzecia nastolatka deklaruje, że najlepszą drogą kariery jest prostytucja (badania na zamówienie Rady Europy).
Po komunistycznym spustoszeniu prawosławie jest jedyną nadzieją na odbudowanie więzi społecznych. Putin musi to dostrzegać. Powinien też wiedzieć, że na związkach Cerkwi z tronem znacznie więcej zyskiwali carowie niż patriarchowie. "Cerkiew przydawała władcom świętości, legitymizując w ten sposób ich prawo do absolutnych rządów. Znacznie trudniej podnosi się rękę na bożego pomazańca czy sprzeciwia jego władzy, gdy rządzi on z woli Boga, a nie większości, która go wybrała" - napisał prof. Pipes w eseju "Cerkiew carów".

Katolicyzm, czyli wróg zastępczy
Putin nie będzie oczywiście nowym carem, ale prawosławie pomoże mu rządzić - bardziej jako panująca ideologia niż religia. Jedną ręką prezydent Rosji będzie więc wykonywał gesty wobec papieża, a drugą będzie poklepywał Ałksnisa i innych liderów antykatolickiej krucjaty. Gdyby przybrała ona zbyt radykalne formy, będzie mógł wystąpić w roli rozjemcy i dzięki temu zyskać ustępstwa Watykanu. Ta strategia nie wynika wcale z wyjątkowej przebiegłości Putina: to stara szkoła sowieckiej dyplomacji, najskuteczniej praktykowana przez Wiaczesława Mołotowa i Andrieja Gromykę. Katolicyzm jest dla rzekomego "zapadnika" Putina zagrożeniem, bo oferuje atrakcyjniejszy niż prawosławie model cywilizacyjny. Widać to w katolickich parafiach: kościoły są czyste, księża zadbani, parafianie otrzymują dary, kwitnie życie kulturalne, zakładane są ochronki dla sierot i stołówki dla biednych, udostępnia się Internet. Upowszechnienie tego modelu cywilizacyjnego - jak to określa prof. Pipes - znacznie zmniejszyłoby uległość obywateli wobec państwa.
Po zimnej wojnie Rosja, która dogadała się z NATO i potrzebuje współpracy gospodarczej z Zachodem, nie ma politycznego wroga. A istnienie wroga - zarówno w czasach monarchii, jak i komunizmu - zawsze Rosjan mobilizowało i spajało. Wróg religijny - katolicyzm - jest wprawdzie wrogiem zastępczym, ale bardzo wygodnym. "Jak to - mogą mówić Putin i jego doradcy - to my staramy się wypełnić ideową próżnię po komunizmie, zjednoczyć rozbite i zdemoralizowane społeczeństwo, a Kościół katolicki wbija nam nóż w plecy? Z tej perspektywy niewpuszczenie do Rosji biskupa Mazura czy inne restrykcje wobec katolickich księży można tłumaczyć jako akt samoobrony, a nie atak na katolików i Watykan.

Spoliczkowana duma imperium
Można oczywiście powiedzieć, że w Rosji jest miejsce i dla katolików, i dla prawosławnych, tym bardziej że tych pierwszych jest ledwie 2,5 mln, a tych drugich ponad 100 mln. Przecież jakoś nikt nie protestuje na przykład przeciwko funkcjonowaniu w Paryżu diecezji prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, nikt nie uznaje tego za akt agresji czy zamach na tożsamość narodową Francuzów. Tyle że rosyjska Cerkiew wciąż odczuwa skutki bezwzględnego podporządkowania jej państwu w czasach komunistycznych, jest więc nadal słaba.
W takiej sytuacji decyzja Jana Pawła II o utworzeniu czterech diecezji w Rosji została odebrana jako akt wrogości, a nawet ingerencja w wewnętrzne sprawy kraju. Dla obywateli niedawnego imperium, przed którym drżało pół świata, decyzja papieża mogła być policzkiem. Dlatego wywołała tyle publicznych dyskusji, także w Dumie. Na fali oburzenia przepadł wniosek Władimira Siemionowa, który domagał się debaty na temat nieuzasadnionej nagonki na katolików (poparło go tylko 32 spośród 450 deputowanych).
Cerkiew (a także państwo rosyjskie) potrzebuje dziś odbudowania wiarygodności. Po religijnym karnawale początku lat 90. świątynie świecą pustkami. Do starych grzechów Cerkwi - jak podkreśla Irina Kobrinska, szefowa działu europejskiego w Instytucie Nauk Politycznych Rosyjskiej Akademii Nauk - doszły nowe: korupcja i podejrzane układy z władzą. - Cerkiew rozpaczliwie szuka sposobów, by stać się wiarygodną. Mimo że sfer działania konfesyjnego jest mnóstwo, raczej zaniedbuje docieranie do pojedynczych dusz czy obronę maluczkich. Bardziej niż bezdomne dzieci interesuje ją walka o podtrzymanie mitu III Rzymu - stwierdza prof. Wojciech Materski, ekspert w sprawach rosyjskich, wicedyrektor Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.

Widmo polskich panów
Wrogość części Rosjan wobec katolicyzmu wiąże się też z tym, że jest on postrzegany nie tylko jako zachodni, ale przede wszystkim jako polski (to wrażenie wzmacnia fakt, iż na papieskim tronie zasiada Polak). Polak katolik był wrogiem Świętej Rusi co najmniej od XVI wieku (z przerwą na rozbiory), a potem po 1918 r. Pskowski zwierzchnik Cerkwi, Jewsewij, mówi, że ilekroć pozwalano katolikom - "naszym wrogom" - wejść na terytorium Rosji, "prowadziło to do działań wojskowych i przynosiło zniszczenia i podziały". Polacy nie zdają sobie sprawy, jak bardzo żywa jest w Rosji polonofobia związana z okresem wielkiej smuty, gdy Moskwą na krótko zawładnął Dymitr Samozwaniec, otoczony przez polskie rycerstwo i duchowieństwo, manipulowany przez Polkę Marynę Mniszchównę. Widmo "polskich panów na Kremlu" do dziś prześladuje część rosyjskich elit. Patriarcha Aleksiej II, mówiąc przy okazji niedawnego papieskiego telemostu o "ataku na Rosję", wprost odniósł się do okresu "polskiej okupacji" w XVII wieku. W antypolskich fobiach są elementy sprzeczne. Przekonanie, że Polska wbijała nóż w plecy radzieckiej rewolucji
w 1920 r., nie powinno Cerkwi przeszkadzać. Tyle że nie chodzi tu o bolszewików, niszczących cerkwie i zamykających popów w łagrach, lecz o ponadustrojowy mit imperium, który Polacy kilkakrotnie próbowali naruszyć. Rosjanie nie chcą pamiętać ani rzezi Pragi, ani agresji w roku 1920 czy 1939, ani Katynia. Pamiętają za to krzywdy doznane od Polaków katolików, szczególnie sprawę jeńców wojennych z 1920 r. - Gdy w Irkucku odbywa się demonstracja przeciwko polskiemu ekspansjonizmowi, to jest to w najlepszym razie dziwactwo. Polacy trafiali tam wyłącznie w roli zesłańców, jako katorżnicy, a nie agresorzy - mówi Jerzy Pomianowski, redaktor naczelny miesięcznika "Nowaja Polsza".

Katolicy, czyli obcy
Katoliccy księża i biskupi są dla wyznawców prawosławia obcy nie tylko
z powodu odmiennego wyznania. Spośród 285 katolickich księży pracujących w Rosji tylko 17 ma rosyjskie obywatelstwo, a zaledwie 15 - prawo stałego pobytu. Czterema utworzonymi przez papieża diecezjami kierują dwaj Polacy (zwierzchnik Kościoła katolickiego w Rosji abp Tadeusz Kondrusiewicz jest Polakiem, ale ma rosyjskie obywatelstwo) i dwaj Niemcy. Rosjan nie interesuje, że to rządy bolszewików wytępiły rosyjskich księży. Dopiero w 1999 r. mury jedynego rosyjskiego seminarium katolickiego w Sankt Petersburgu opuścili trzej pierwsi duchowni. Mimo że niechęć prawosławnych hierarchów dotyczy też duchownych protestanckich, to jednak katoliccy księża najlepiej nadają się na cel ataku - mają rzymską centralę, są kościołem hierarchicznym, czego nie ma w islamie, buddyzmie ani judaizmie, którym władze Rosji i deputowani do Dumy przyznają status oficjalnych religii.
Arcybiskup Pskowa Jewsewij naciskał na lokalne władze, by zatrzymały budowę kościoła na miejscu dziewiętnastowiecznej świątyni katolickiej. Jewsewij zażądał, by "nie pozwolono tym, którzy zniszczyli nasz kraj i naród - rzymskiemu papieżowi i katolicyzmowi - zatriumfować na świętej pskowskiej ziemi". Dlaczego papież i katolicyzm są odpowiedzialni za nieszczęścia Rosji? Bo rewolucja francuska, pierwowzór rewolucji bolszewickiej, która zniszczyła prawosławie i morale Rosjan, była reakcją na triumfujący katolicyzm. "Można walczyć z faktami, z mitami walczyć się nie da. A już z mitami żywiącymi się religią walczyć nie sposób" - pisał Karl Popper w "Nędzy historycyzmu". Dlatego wielu Rosjan będzie nadal przekonanych, że nie atakują katolików, lecz bronią się przed katolicką krucjatą.





Szykanowani księża
  • Biskup Jerzy Mazur, ordynariusz diecezji irkuckiej, został uznany za osobę niepożądaną na terytorium Rosji.
  • Ksiądz Stefano Caprio, proboszcz parafii we Władimirze i Iwanowie, teolog wykładający m.in. na Rosyjskim Państwowym Uniwersytecie Humanistycznym
    w Moskwie, został uznany za persona non grata, sugerowano nawet, że mógł być szpiegiem.
  • Brata Bruno, szwajcarskiego zakonnika, nie wpuszczono do Rosji.
  • Ojcu Stanisławowi Opieli, jezuicie, Rosjanie odmówili wydania wizy.
  • Michael Shields, amerykański proboszcz parafii w Magadanie, został pozbawiony prawa stałego pobytu. Miejscowe władze zagroziły delegalizacją parafii.
  • Ojcu Damianowi Stępniowi moskiewscy milicjanci zniszczyli paszport.



Aleksiej II 
"Jego Świątobliwość Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Aleksiej II urodził się w 1929 r. w głęboko religijnej rodzinie w Tallinie jako Aleksiej Michajłowicz Ridiger" - czytamy w oficjalnej biografii głowy rosyjskiego Kościoła prawosławnego. Ku gorliwej wierze miały skierować go pielgrzymki odbyte wraz z rodzicami do sanktuariów na wyspie Walaam, w Piuchcie i Pskowie. W 1947 r. wstąpił do seminarium duchownego, potem kontynuował studia teologiczne. Święcenia kapłańskie otrzymał w roku 1950. W 1961 r. był już biskupem Tallina, a rok później - zastępcą przewodniczącego Wydziału Stosunków Zagranicznych Patriarchatu Moskiewskiego. W 1964 r. został arcybiskupem, a w latach 1986-1990 był metropolitą Leningradu. Najwyższe stanowisko w Cerkwi rosyjskiej piastuje od 1990 r. Moskiewska "Nowa gazeta" w kwietniu 2000 r. napisała, że Aleksiej i niejaki Drozdow - agent bezpieki działający wśród duchowieństwa - to ta sama osoba. Aleksiej II zawsze umiał znaleźć wspólny język z władzą: wspierał m.in. Borysa Jelcyna, a obecnie Władimira Putina. Nigdy nie krytykował działań wojsk rosyjskich w Czeczenii, deklarował "umacnianie władzy państwowej", poparł nawet przywrócenie radzieckiego hymnu.
Więcej możesz przeczytać w 18/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.