"Aby Polacy mogli godniej żyć"

"Aby Polacy mogli godniej żyć"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pod hasłami: "Najpierw człowiek, potem zysk" i "Ręce precz od Kodeksu pracy" ulicami Warszawy przeszedł w czwartek pierwszomajowy pochód organizacji lewicowych. W manifestacji wzięli udział m.in. przedstawiciele: OPZZ, SLD, SDPL, Unii Pracy, Racji Polskiej Lewicy i PPS.

[[mm_1]]Według informacji podanych przez organizatorów, w przemarszu uczestniczyło ponad 2 tys. osób. Zabezpieczająca pochód policja nie podała nawet szacunkowych danych o liczbie uczestników.

Pochód ruszył sprzed siedziby Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, zakończył się przed Sejmem. Przewodniczący OPZZ Jan Guz powiedział przed rozpoczęciem manifestacji, że jej uczestnicy upomną się o "godnie wynagradzaną pracę, właściwe świadczenia socjalne oraz prawa emerytów i rencistów". Dodał, że "Polska obecnie szczyci się wysokim wzrostem gospodarczym, ale jednocześnie mamy ogromną ilość osób wykluczonych społecznie".

[[mm_2]]"Dlaczego z rozwoju nie korzystają wszystkie grupy społeczne?" - pytał Guz.

Zdaniem przewodniczącego OPZZ, obecnie najważniejsza jest obrona zapisów zawartych w Kodeksie pracy i przeciwstawienie się jego planowanej nowelizacji, przewidującej m.in. wydzielenie firm zatrudniających mniej niż 9 osób, a także osób fizycznych jako odrębnej grupy pracodawców. Rząd zaproponował m.in., by w przypadku mikroprzedsiębiorców i prywatnego zatrudnienia nie obowiązywał zakaz zwolnienia pracownika w okresie ochronnym przedemerytalnym (obecnie cztery lata).

[[mm_3]]Guz odniósł się także do tegorocznej trasy przemarszu i faktu, iż pochód nie przeszedł ulicą Nowy Świat. "Jest wielkim skandalem, że utrudnia się demonstrację osób przywiązanych do wartości lewicowych i w ostatniej chwili zmienia się im trasę" - powiedział. Przejście Nowym Światem utrudniały uruchomione tam ogródki piwne i odbywający się festyn.

Przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak mówił, że dla obecnie rządzących sprawy obywateli zostają na dalszym planie, a "ludzie oczekują, że premier przedstawi w końcu takie rozwiązania, żeby wszystkim żyło się lepiej".

Szef SLD zapewnił, że "lewica nie powtórzy błędów z przeszłości". "Nigdy więcej lekceważenia ludzi pracy, nie wolno uprawiać polityki w salonach, trzeba to robić z ludźmi" - mówił.

"Chcemy, aby Polacy mogli godniej żyć i o to dziś się upominamy" -  zaznaczył Olejniczak, apelując o zjednoczenie ruchu lewicowego.

Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz powiedział, że mimo zmian rządów nadal pozostaje "niezmienna bieda" nauczycieli i pracowników sfery budżetowej.

Przed rozpoczęciem pochodu członkowie Unii Pracy, OPZZ i przedstawiciele innych organizacji lewicowych złożyli wieńce pod Bramą Straceń warszawskiej Cytadeli. Co roku 1 maja UP upamiętnia w ten sposób bojowników o wolność Polski, więzionych w murach Cytadeli w latach 1834-1918.

Obchodzone od ponad wieku 1 maja Święto Pracy upamiętnia strajk robotników w Chicago z 1 maja 1886 roku, który został brutalnie stłumiony przez policję. Geneza święta jest związana przede wszystkim z walką o 8-godzinny dzień pracy. Święto wprowadziła w 1889 roku na kongresie w Paryżu II Międzynarodówka Socjalistyczna, wyznaczając na dzień obchodów właśnie rocznicę zajść w Chicago.

Nowa Lewica poszła własną drogą

Poprawy warunków pracy, zaprzestania dyskryminacji grup społecznych i wycofania wojsk z Iraku i Afganistanu domagali się uczestnicy pierwszomajowego pochodu Nowej Lewicy, który przeszedł przez Warszawę. Manifestacja była spokojna, nikt jej nie zakłócał.

Z Nową Lewicą, Polską Partią Socjalistyczną, Komunistyczną Partią Polski, Pracowniczą Demokracją i Ogólnopolską Organizacją Bezrobotnych manifestowało około 100 osób. Pochód nie połączył się z żadną inną demonstracją i poszedł własną drogą - uzgodniwszy to wcześniej z przedstawicielami policji.

Manifestacja zaczęła się na Rondzie de Gaulle'a odśpiewaniem Międzynarodówki, tak też się zakończyła na Placu Grzybowskim, naprzeciwko Kościoła Wszystkich Świętych, gdzie ponad sto lat temu carska ochrana rozbiła manifestację PPS. Zginęło wtedy kilkanaście osób.

"Mniej pracy - większe zarobki" - krzyczeli w czwartek manifestanci. "Polskie społeczeństwo to nie społeczeństwo pracoholików, tylko ludzi zmuszonych przez brutalny wyzysk, żeby pracować w najdłuższym wymiarze godzin w Europie (...). Jednocześnie poziom życia społecznego jest oburzająco niski" - powiedział przed rozpoczęciem pochodu przewodniczący Nowej Lewicy Piotr Ikonowicz.

Powtarzał to potem wielokrotnie. Przekonywał, że w Polsce nadszedł czas na "prawdziwą lewicę, nie taką jak od Wojciecha Olejniczaka, który prowadził neoliberalną politykę". Podkreślał, że święto 1 Maja ma tradycję dłuższą niż totalitarne systemy w Europie, nie jest własnością żadnej partii i narodziło się w USA.

"Imperializm nie jest wymysłem PRL ani Stalina. On zaczął się wcześniej i istnieje do dziś, w wyzysku pracowników, których prawa są gwałcone, którzy w wielkich hipermarketach nie mogą nawet założyć związków zawodowych. Jesteśmy tu dziś, by upominać się o te prawa" - mówili z odkrytej platformy na ciężarówce, która stanowiła czoło pochodu, przedstawiciele poszczególnych ugrupowań.

Ikonowicz dziękował liderowi Samoobrony Andrzejowi Lepperowi "za udzielenie bezpłatnego schronienia Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej" - biura założonego przez szefa Nowej Lewicy, pomagającego osobom, którym grozi eksmisja. O niedopuszczalności "eksmisji na bruk" Ikonowicz mówił wielokrotnie.

Wspomniał tu opisany w mediach niedawny przykład z Mińska Mazowieckiego, gdzie - na polecenie Agencji Mienia Wojskowego - eksmitowano mężczyznę śmiertelnie chorego na raka, który zmarł następnego dnia w szpitalu. "Komornik prosił szefa AMW o odłożenie tej eksmisji, ale nie wyrażono zgody" - zaznaczył Ikonowicz.

"Nędza neoliberalnego kapitalizmu jest widoczna nie tylko tu, ale też na głębokiej prowincji. To tam potrzebne są takie manifestacje" - mówił Mateusz Piskorski z Samoobrony, przedstawiony także jako szef Towarzystwa Przyjaźni Polsko- Wenezuelskiej.

pap, ss