Dziś flagi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na niedawno otwartej w Zamku Królewskim wystawie "Orzeł i Trzy Korony" uwagę zwiedzających przykuwa olbrzymia trójkątna chorągiew z herbem Lwowa, zdobyta w czasie potopu przez Szwedów


Sztandar od zawsze był ważnym narodowym symbolem i gdy na polu walki padał chorąży, zwykle było to zapowiedzią rychłej klęski. Młodzi Polacy, mieszkańcy wolnego, niepodległego kraju, nie rozumieją - jak sądzę - wzruszeń, które towarzyszyły nam, żyjącym w czasach "ograniczonej suwerenności", kiedy na przykład podczas olimpiady biało-czerwona flaga wędrowała na maszt, a łzy kręciły się w oczach nie tylko stojącym na najwyższym podium sportowcom. Dziś nawet nasz narodowy sztandar jakby spsiał. Gdy przed świętem 3 Maja chciałem kupić flagę, zaproponowano mi jakąś lichą, biało-różową szmatę ze sztucznego materiału, tak przezroczystą, że można by przez nią czytać gazetę.
Proszę zwrócić uwagę, że polscy dyplomaci jako chorągiewki przy służbowej limuzynie używają bandery marynarki wojennej, na której pyszni się biały orzeł w koronie, przez co jest ona bardziej efektowna od zszytych z sobą dwóch pasków płótna. Przy okazji - sprawa oddawania honorów narodowej fladze. Amerykanie znaleźli na to świetny sposób. Pozdrawiając gwiaździsty sztandar, stoją wyprostowani z prawą ręką na sercu. To prosty i piękny gest. Nasi politycy w podobnej sytuacji wykonują sztywny skłon przed chorągwią, wypinając się w sposób niezbyt elegancki, a na pewno śmieszny.
Narodowe barwy wciąż odgrywają dużą rolę w sporcie. Pamiętamy las biało-czerwonych sztandarów w czasie konkursów skoków narciarskich. Pamiętamy też skandaliczne zachowanie polskich "kibiców", obrzucających Svena Hannawalda puszkami po piwie. Ale co się dziwić chuliganom, kiedy nawet nasz sprawozdawca nie potrafił ukryć złości po przegranej Małysza i bredził coś o świątecznej diecie (czytaj: dopingu) niemieckiego skoczka. Szczytem bezmyślności komentatorów publicznej telewizji był jednak brak reakcji na piękny gest Adama i Svena, gdy na podium zamienili się narodowymi flagami. To była wspaniała okazja, aby podkreślić, że sportowa rywalizacja nie wyklucza przyjaźni, aby dać piękny odpór szerzącemu się wokół sportowych obiektów chamstwu.
I wreszcie sprawa bezczeszczenia narodowych symboli. Naprawdę mam wiele sympatii dla narodu czeczeńskiego i nie wyobrażam sobie demokratycznej Rosji bez wolnej Czeczenii. Ale to nie powód, żeby deptać lub palić rosyjską (czy jakąkolwiek inną) flagę.
Olga Lipińska, która w czasie pamiętnego mundialu w 1974 r. reżyserowała w Niemczech tzw. Dzień Polski, opowiadała, że po meczu z Italią, wygranym przez orłów Górskiego 2:1, zawiedzeni włoscy kibice oderwali ze swego trójkolorowego sztandaru zielony pas i wręczyli jej pozostałą, biało-czerwoną część. "Piękny gest" - pomyślałem. Po chwili jednak wyobraziłem sobie taką sytuację: oto po przegranym meczu z ZSRR my odrywamy z naszej flagi białą część, a czerwoną wręczamy Ruskim. Piękny gest?

Więcej możesz przeczytać w 19/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.