Policja złamała prawo stosując podsłuchy?

Policja złamała prawo stosując podsłuchy?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Centralne Biuro Śledcze sprawdza czy w dwóch sprawach, w których policjanci stosowali podsłuchy nie doszło do naruszenia prawa - to efekt zakończonej kontroli, którą w tym zakresie przeprowadziło Biuro Kontroli KGP.

"Dwie z analizowanych przez funkcjonariuszy spraw wzbudziły ich wątpliwości dlatego przeanalizuje je ponownie, dogłębnie CBŚ" - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

Nie chciał ujawnić czego dotyczą obie sprawy. Wyjaśnił jednak, że policjanci będą sprawdzać czy w działaniach operacyjnych z nimi związanych nie doszło do żadnych nieprawidłowości i czy podsłuchy był stosowane zgodnie z prawem.

Kontrole działań operacyjnych CBŚ i Biura Spraw Wewnętrznych zlecił w sierpniu ubiegłego roku ówczesny szef policji Tadeusz Budzik. Miało to związek z doniesieniami medialnymi, że Centralne Biuro Śledcze nielegalnie podsłuchiwało dziennikarzy i polityków.

O samych podsłuchach miał mówić b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek przed sejmową speckomisją. Według niego, informacje z kontrolowanych rozmów dziennikarzy trafiały do ministrów. Dzięki temu wiedzieli oni nad jakimi niewygodnymi dla nich tematami pracują reporterzy. Podobnie miało być z rozmowami polityków.

Do przedłużania podsłuchów - jak informował wówczas "Dziennik" - miał służyć dyrekcji CBŚ kruczek prawny ukryty w art. 19 ustawy o policji. Zgodnie z nim możliwy jest podsłuch bez zgody sądu, trwający do pięciu dni. Przed upływem tego czasu wyłączano na chwilę nasłuch. Następnie włączano go powtórnie.

Czwartkowy "Dziennik" napisał, że b. wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn podał się do dymisji (siódmego lutego 2007 r.) właśnie dlatego, że nie "godził się na bezprawne podsłuchy dziennikarzy i polityków", które miał akceptować ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i ówczesny prokurator krajowy, którym był Kaczmarek.

Gazeta napisała też, że chodziło o podsłuchy w dwóch operacjach, które prowadziło CBŚ. Według rozmówców "Dziennika" obie operacje były całkowicie nieuzasadnione i stanowiły jedynie pretekst do założenia nielegalnych podsłuchów.

pap, ss