Sformatowani

Dodano:   /  Zmieniono: 
W mediach nadeszły czasy identycznych hamburgerów i najlepsi okazują się ci, którzy idealnie mieszczą się w bułce
Jednym z najniebezpieczniejszych kulturowo zjawisk we współczesnych mediach jest "formatowanie", czyli sprowadzanie formuły stacji radiowej lub telewizyjnej do ściśle określonej, wąskiej recepty programowej, której następnie dziennikarze muszą się trzymać z niewolniczym posłuszeństwem. Owa recepta zwykle sprowadza się do swoistego samoograniczenia: na przykład Program I Polskiego Radia postanawia, że będzie nadawać wyłącznie polskie piosenki (za czasów PRL też tak bywało, tylko wtedy nazywało się to "szlaban na zachodnią muzykę", do której zresztą nie wiadomo dlaczego nie zaliczano piosenek francuskich ani włoskich, więc w sumie tamten szlaban był bardziej liberalny niż obecne formatowanie). Albo Radio Kolor, które uległo "przeformatowaniu" i teraz będzie w nim można usłyszeć wyłącznie muzykę z lat 80. i 90., a zatem żadnych nowości z list przebojów. Zapewne twórcy tej koncepcji przeczytali w zachodniej prasie, że nadchodzi moda retro na lata 80., co ma być odtrutką na popową, pozbawioną charakteru magmę współczesnej kultury, i próbują wyprzedzić konkurencję w proponowaniu tego, co wkrótce będzie na fali. Z kolei Radio Zet sformatowało się pod kątem Edyty Górniak i uznało, że jego słuchaczom powinny się podobać wyłącznie te przeboje, które zdążyła nagrać zanim "oddała swój głos na RMF FM". Czyli w kwestii Edyty Górniak zbliżyło się nieco do formatu nowego Radia Kolor…
W telewizji powstają co prawda nowe kanały, ale czytanie ich codziennych programów może zaprowadzić do psychiatry: panie doktorze, mam déjť vu, ciągle mi się wydaje, że to już było… Serce mi się ściska, gdy czytam taki repertuar: o 13.00 serial (odcinek 56), o 14.00 inny serial (odcinek 33), o 15.00 jeszcze inny serial, ale też amerykański jak oba poprzednie (odcinek 71). A na okrasę wieczorem trzy quizy, za to bardzo podobne do siebie...
Formatowanie to nic innego jak ograniczenie. Ba, może nawet cenzura! To co, że niepolityczna? Cenzura kreatywności twórców oraz naszych gustów i upodobań. Ci, którzy stosują tę metodę, powiedzą mi zaraz, że takie rozwiązania są wynikiem badań marketingowych, że poprawiają oglądalność i słuchalność, że odbiorcy są zadowoleni, a reklamodawcy jeszcze bardziej, bo łatwiej im dotrzeć do określonych grup klientów. I pewnie będą mieli rację. Ja jednak patrzę na to z ludzkiego, nie handlowego punktu widzenia, i widzę, że przez formatowanie świat, w którym żyjemy, staje się nudny i coraz bardziej pozbawiony wyrazu.
Z horyzontu naszych sympatii znikają ludzie najbardziej twórczy i oryginalni, którzy nie mieszczą się w żadnym formacie. Kłopoty Wojciecha Manna w "przeformatowanej" komercyjnie Trójce (najkrócej mówiąc, ma ona teraz konkurować z RMF FM i Radiem Zet) są nie tylko najbardziej bolesne, ale też szczególnie symptomatyczne.
Na razie w wypadku Manna udało się ominąć pułapkę i znaleziono mu miejsce na antenie, ale prawda jest taka, że to wyłom w zasadzie i wyjątek potwierdzający regułę: osobowość, oryginalność, wszechstronność, własny styl są dzisiaj wadami, a nie zaletami dla ludzi chcących pracować w sformatowanych stacjach. W mediach nadeszły czasy identycznych hamburgerów i najlepsi okazują się ci, którzy idealnie mieszczą się w bułce. Kto wystaje, tego się obcina. Grymasy w rodzaju apetytu na krwisty befsztyk nie są w modzie.
A ja właśnie w sprawie tych grymasów. Ja, widz i słuchacz jeszcze nie zhamburgeryzowany, czyli nie sformatowany, zwracam uwagę, że tak pomyślane media tępią nie tylko osobowości wśród dziennikarzy i DJ-ów. One zabijają osobowość w nas! Odzwyczajają nas od naturalnej potrzeby rozmaitości, konfrontowania różnych gustów, stylów, punktów widzenia. Uniformizują. Czynią z nas idealnych odbiorców reklam puszczanych między piosenkami i serialami. Wmawiają nam pospolite, jednakowe upodobania, a potem handlują nimi i sprzedają nas reklamodawcom. Mamy tylu a tylu słuchaczy, głównie z wielkich miast, w wieku 15-35 lat, z aspiracjami, dobrze zarabiających... Tymi słowami nas sprzedają! A my, potulne barany, gadamy potem głupoty, że podoba nam się, iż w tym kanale puszczają same polskie piosenki albo same niepolskie, albo same stare, albo same nowe, albo tylko te Edyty Górniak, gdy była zakochana we właściwych osobach.
Nie dajmy się formatować. Okazujmy zniecierpliwienie, gdy jesteśmy znudzeni. Nie czujmy się komfortowo, stwierdzając, że nasze gusty są identyczne z gustami innych ludzi. Szukajmy w mediach Mannów i pozwólmy, by to oni, a nie komputer, wybierali piosenki nadawane w ich programach. A w telewizji... najlepiej nie oglądajmy niczego, co ma zbyt wiele odcinków. Szkoda życia na memłanie tych samych, zużytych od częstego używania emocji.

Więcej możesz przeczytać w 20/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.