Pierwszy wyrok ws. "seksafery"

Pierwszy wyrok ws. "seksafery"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. PAP/Grzegorz Michałowski
Na karę dwóch lat i czterech miesięcy więzienia skazał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Piotrkowie Tryb. radnego Samoobrony Jacka Popeckiego, oskarżonego w tzw. seksaferze. Sąd uznał go za winnego m.in. nakłaniania Anety Krawczyk - głównego świadka w tej sprawie - do przerwania ciąży oraz narażenia życia i zdrowia kobiety.

 

Sąd zdecydował, że Popecki ma zapłacić także 4 tys. zł nawiązki na Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie oraz ponad 17 tys. zł kosztów sądowych. Sąd zaliczył mu na poczet kary osiem miesięcy spędzonych w areszcie. Wyrok jest nieprawomocny. To pierwsze orzeczenie w procesie karnym, dotyczącym "seksafery" w Samoobronie.

Na ogłoszenie wyroku nie stawił się ani odpowiadający z wolnej stopy oskarżony ani oskarżycielka posiłkowa Aneta Krawczyk. Uzasadnienie wyroku było jawne. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami ze względu na ważny interes prywatny pokrzywdzonej oraz świadków. Odczytanie wyroku za zgodą sądu było transmitowane przez telewizję.

Piotrkowski sąd uznał Popeckiego za winnego wielokrotnego nakłaniania Krawczyk do przerwania ciąży. Z zamiarem przerwania ciąży, za zgodą kobiety, dwukrotnie podał on jej oksytocynę, która miała wywołać skurcze porodowe. To się jednak nie udało, bowiem za pierwszym razem dawka leku była zbyt mała; za drugim interwencja lekarska spowodowała, że dziecko urodziło się żywe w szpitalu.

W ocenie sądu, oskarżony naraził pokrzywdzoną na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Sąd uznał Popeckiego także za winnego usiłowania podżegania kobiety do składania fałszywych zeznań. Zdaniem sądu dowodami w tej sprawie obok zeznań pokrzywdzonej, są zeznania dwóch świadków, w tym pracownicy jednego z biur poselskich, w którym podano oksytocynę, bilingi rozmów telefonicznych oskarżonego z Krawczyk i dokumentacja lekarska ze szpitala. "Zebrany materiał w postaci zeznań pokrzywdzonej, których znaczna część znalazła potwierdzenie w zeznaniach dwóch świadków, w analizie połączeń telefonicznych, zachowaniu oskarżonego po zdarzeniu, przemawia za uznaniem jego winy" - uzasadniał wyrok sędzia Sławomir Cyniak. Opinie biegłych m.in. ginekologa, nie wykluczyły wersji pokrzywdzonej - dodał.

Argumentując wysokość kary sąd zaznaczył, że pierwszy z czynów był skierowany przeciwko życiu i zdrowiu dwóch osób -matki i nienarodzonego dziecka i charakteryzuje się znacznym stopniem społecznej szkodliwości. "Nie poprzestano na jednym nakłonieniu, na jednym zastrzyku, ale tu była konsekwencja w działaniu oskarżonego" - mówił Cyniak.

Sąd wziął też jednak pod uwagę długi okres, jaki upłynął od popełnienia przestępstwa do momentu ujawnienia przez pokrzywdzoną, oraz fakt, że po tych zdarzeniach w dalszym ciągu oboje się kontaktowali ze sobą i razem brali udział w pracach sejmiku województwa łódzkiego.

Prokurator Jarosław Chrzęst, który domagał się dla oskarżonego czterech lat więzienia, był zadowolony z wyroku, ale - jak określił - co do zasady. Nie chciał mówić czy prokuratura będzie składała apelację.

Odwołanie na pewno wniesie obrońca oskarżonego, który chciał uniewinnienia swojego klienta. "Nie zgadzam się ze stanowiskiem sądu. Będziemy wnosić apelację i walczyć o uniewinnienie klienta włącznie z kasacją do Sądu Najwyższego" - powiedział PAP mec. Andrzej Puławski.

Popecki tydzień temu w rozmowie z dziennikarzami mówił, że liczy na uniewinnienie. Powiedział, że "trauma, którą sprawiła Krawczyk jemu i jego rodzinie, jest nie z tego kosmosu".

Pełnomocnik Krawczyk, Agata Kalińska-Moc w rozmowie z PAP powiedziała, że jest zadowolona i usatysfakcjonowana z wyroku. "Już na tym etapie postępowania sąd stwierdził, że zarzuty stawiane przez prokuratora oskarżonemu są zasadne. To się pokrywa z moją oceną materiału dowodowego" - dodała. Jej zdaniem wyrok może mieć duże znaczenie dla toczącego się - również przed piotrkowskim sądem - procesu w tzw. głównym wątku "seksafery" w Samoobronie. Na ławie oskarżenia zasiadają tam lider Samoobrony Andrzej Lepper i b. jej wiceprzewodniczący Stanisław Łyżwiński.

"Jeżeli zapadnie prawomocny wyrok w sprawie Jacka P., to będzie to miało przełożenie na główny proces, z uwagi na to, że pojawiają się już jakieś prawomocne ustalenia dotyczące różnych okoliczności tej sprawy" - mówiła. Według niej obie sprawy są ze sobą powiązane i "nie sposób ich jednoznacznie rozdzielić".

Kalińska-Moc jest przekonana również, że wyrok ten pozwoli innym molestowanym kobietom w innych sprawach przerwać milczenie. Pokazuje on, że należy walczyć o swoje prawa.

Łódzka prokuratura prowadząca śledztwo w tzw. seksaferze oskarżyła Popeckiego o nakłanianie Anety Krawczyk na przełomie lat 2002-03 do przerwania ciąży, a także o usiłowanie przerwania ciąży oraz narażenie życia i zdrowia kobiety poprzez podanie jej kilkakrotnie oksytocyny w celu wywołania skurczów porodowych. (Anecie Krawczyk zgodnie z prawem nie grozi za to odpowiedzialność karna). Ponadto oskarżony został on również o usiłowanie utrudniania śledztwa. Według prokuratury mężczyzna nakłaniał Krawczyk, aby w zamian za korzyść majątkową udzieliła wywiadu w telewizji lub radiu i wycofała swoje wcześniejsze zeznania, obciążające posła Stanisława Łyżwińskiego i szefa Samoobrony Andrzeja Leppera. Zdaniem oskarżenia, mężczyzna proponował jej za to "zapewnienie utrzymania do końca życia". Zapis tej rozmowy, nagranej przez Krawczyk, jest jednym z dowodów w tej sprawie.

Popecki - b. asystent Łyżwińskiego, a obecnie radny sejmiku województwa łódzkiego - od początku nie przyznawał się do winy. Jako pierwszy podejrzany w "seksaferze" trafił do aresztu w lutym ub. roku. Wyszedł z niego po ośmiu miesiącach po wpłaceniu 20 tys. zł kaucji.

Po aresztowaniu Popeckiego łódzki sejmik wojewódzki zdecydował, że każdy radny, który trafi do aresztu lub więzienia, będzie otrzymywał miesięcznie symboliczną dietę w wysokości 1 zł; średnia dieta radnego wynosi ponad 2 tys. zł. Jeśli Jacek P. zostanie skazany prawomocnym wyrokiem, to straci mandat radnego województwa. Wówczas na to miejsce mogłaby wejść Aneta Krawczyk - kolejna na liście wyborczej Samoobrony w ostatnich wyborach samorządowych.

Według Kalińskiej-Moc, Krawczyk nie skorzysta z tej możliwości. Nie chce uczestniczyć w życiu publicznym.

Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu 2006 roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi. Krawczyk twierdzi, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania DNA to wykluczyły. Test DNA wykluczył także ojcostwo Andrzeja Leppera.

Łódzka prokuratura w sprawie "seksafery" oskarżyła w sumie pięć osób. Przed piotrkowskim sądem za zamkniętym drzwiami toczy się już główny proces w tej sprawie, w którym na ławie oskarżonych zasiadają Lepper i Łyżwiński. Łyżwiński oskarżony jest m.in. o gwałt, a obaj b. posłowie - o żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym od działaczek tej partii, w tym Krawczyk. Lepperowi grozi kara do 8, a Łyżwińskiemu - do 10 lat więzienia. Żaden nie przyznaje się do winy.

Przed Sądem Rejonowym w Krakowie odpowie b. działacz Samoobrony z Myślenic Franciszek I., którego prokuratura oskarżyła o poplecznictwo i podżeganie jednego ze świadków do składania fałszywych zeznań. Grozi mu kara do 5 lat więzienia. Natomiast do sądu w Tomaszowie Maz. trafił akt oskarżenia przeciwko Pawłowi G., któremu prokuratura zarzuca nakłanianie Anety Krawczyk do wycofania zeznań w zamian za korzyść majątkową. Jemu grozi do 3 lat pozbawienia wolności.

ab, ss, pap