Krawczyk pisała do Łyżwińskiego?

Krawczyk pisała do Łyżwińskiego?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ponad siedem godzin przed piotrkowskim sądem na pytania obrony odpowiadała Aneta Krawczyk, główny świadek w procesie lidera Samoobrony Andrzeja Leppera oraz b. wiceszefa tej partii Stanisława Łyżwińskiego, oskarżonych w tzw. seksaferze.

Jak poinformował jeden z obrońców mec. Wiesław Żurawski, obrona złożyła do akt sprawy oryginał listu napisanego przez Anetę Krawczyk oraz plakatu z rzekomą dedykacją Krawczyk dla Łyżwińskiego. Obrona chce, aby sąd włączył te pisma do materiału dowodowego.

Materiały te odnalazła w domu żona Łyżwińskiego. Wanda Łyżwińska twierdzi, że znalazła list i plakat tydzień temu. "Był w nim podtekst seksualny, podtekst spełnienia wszystkich marzeń, oferta odrzuconej kobiety" - powiedziała o liście Łyżwińska. Według niej, jest to jeden z dowodów na "kłamstwa Anety Krawczyk".

Według mec. Żurawskiego, liścik ten podważa wiarygodność Krawczyk. "Nie wyobrażam sobie, żeby tej treści karteczkę czy korespondencję składała osoba molestowana swojemu prześladowcy" - powiedział Żurawski.

W sądzie pojawił się nieobecny na kilku poprzednich rozprawach Lepper. Po rozprawie powiedział dziennikarzom, że Aneta Krawczyk przyznała, że jest to jej pismo. Jego zdaniem, jeżeli list jest prawdziwy, "to burzy wiarygodność pani Krawczyk".

Lepper nie chciał mówić o szczegółach rozprawy, zasłaniając się jej tajnością. Przyznał jedynie, że obrona miała dużo pytań do świadka. Przed rozprawą mówił, że w czasie procesu musi udowodnić swoją niewinność dlatego, że prokurator winy nie udowodni.

Aneta Krawczyk po przesłuchaniu przyznała, że było bardzo męczące, jednak nie chciała mówić o jego przebiegu. Jej pełnomocnik Agata Kalińska-Moc po zakończeniu rozprawy nie chciała komentować sprawy notatek ujawnionych przez Wandę Łyżwińską. Odnosząc się do wypowiedzi Leppera o potwierdzeniu przez Krawczyk autentyczności jej pisma powiedziała, że Krawczyk "stwierdziła również, że nigdy nie pisała tego typu listów, ani żadnych innych, do oskarżonego Stanisława Łyżwińskiego".

Jej zdaniem jest to nagonka na Krawczyk, mająca pozbawić ją wiarygodności. "Musimy też patrzeć na to biorąc pod uwagę poniedziałkowy wyrok. Także jest to atak" - podkreśliła Kalińska- Moc. Aneta Krawczyk nie chciała komentować sprawy rzekomego listu do Łyżwińskiego.

W poniedziałek przed piotrkowskim sądem zapadł pierwszy nieprawomocny wyrok w "seksaferze". Na 2 lata i cztery miesiące więzienia skazany został b. asystent Łyżwińskiego i radny wojewódzki Samoobrony Jacek Popecki. Sąd uznał go za winnego nakłaniania Krawczyk do przerwania ciąży, narażenia życia i zdrowia kobiety oraz podżegania do składania fałszywych zeznań.

Lepper pytany o komentarz w tej sprawie powiedział, że "to nie jest końcowy wyrok, a dopiero pierwsza instancja. Na pewno będzie apelacja. Nie myślcie państwo, że ciśnienie mi skoczyło. Jest normalne" - powiedział Lepper.

Natomiast Krawczyk przyznała, że cieszy ją wyrok skazujący Popeckiego. "Trudno po takiej mordędze, po tylu miesiącach walki, żeby nie cieszył" - mówiła dziennikarzom. Podkreśliła, że jest nastawiona na to, że wtorkowe przesłuchanie przed sądem będzie nieprzyjemne.

Proces - na wniosek prokuratora i pełnomocnik Krawczyk - toczy się przed piotrkowskim sądem za zamkniętymi drzwiami ze względu na ważny interes prywatny pokrzywdzonych. Łyżwiński, który od sierpnia ub. roku przebywa w areszcie, oskarżony jest m.in. o gwałt, a obaj b. posłowie - o żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym od działaczek tej partii, w tym Krawczyk. Liderowi Samoobrony grozi kara do 8, a Łyżwińskiemu - do 10 lat więzienia.

Przed sądem Lepper i Łyżwiński nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Lepper przyznał, że przyjęli taką taktykę i mają zamiar składać wyjaśnienia na dalszym etapie procesu; prawdopodobnie po zeznaniach pokrzywdzonych.

Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu 2006 r. po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego.

Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.

ss, ab, pap