Mamuty i sztubaki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bramy literatury szturmuje najmłodsza generacja poetów
Młodzi polscy poeci, jeśli wierzyć informacjom zamieszczanym na obwolutach tomików, to pokolenie trzydziesto- i czterdziestolatków, którego symbolem jest Marcin Świetlicki. Tymczasem do literatury w warunkach znacznie trudniejszych niż te przed dziesięciu laty usiłuje wejść generacja poetów urodzonych w latach 70. Coraz częściej protestują oni przeciwko prymatowi pokolenia trzydziestolatków, chcąc zająć należne sobie miejsce na rynku wydawniczym.
Na palcach ręki można by policzyć książki dwudziestolatków publikowane przez profesjonalne wydawnictwa. W każdej księgarni natomiast znajdziemy tomiki "wiecznie młodego" Świetlickiego i jego rówieśników. "Dla wielu młodych poetów, urodzonych w latach 70. tego fascynującego stulecia, Świetlicki jest już poetyckim mamutem, którego czas zepchnąć do parku jurajskiego, a przynajmniej zmusić do tego, by się trochę przesunął i zrobił miejsce innym" - pisał krytyk Krzysztof Varga. Określenie "młody poeta" przylgnęło bowiem do generacji dzisiejszych czterdziestolatków i nie jest już wyznacznikiem wieku twórcy, lecz jego przynależności do określonego nurtu. Taka sytuacja wprowadza w błąd czytelnika, który kupując tomik "młodego poety", częstokroć jest przekonany, że ma do czynienia ze swoim rówieśnikiem lub twórcą niewiele starszym. Na rynku wydawniczym nie ma jednak miejsca dla wszystkich, bo - jak mówią sami autorzy - poezję czytają dziś tylko poeci.

Poezja, mimo naszej narodowej dumy z wieszczów, nie jest w Polsce towarem chodliwym, a pozycję na rynku wciąż zdobywa się głównie dzięki skandalom. Opinię "skandalisty" wyrobił sobie "Brulion", legendarne pismo młodych autorów, które - niestety - nie ma swojego następcy. Kolejna generacja poetów jest więc "bezdomna" zarówno formalnie, jak i ideologicznie. Formalnie, bo nie istnieje pismo silne na tyle, by - wzorem "Brulionu" - stać się forum wymiany myśli dla szerszego grona twórców. Ideologicznie, bo scena poetycka staje się coraz bardziej zróżnicowana: od naśladowców stylu Świetlickiego po twórców klasycyzujących, jak Wojciech Wencel.
Młodzi, określani jako "postbrulionowcy", najczęściej publikują więc w skupionych wokół uniwersytetów pismach literackich, z których najbardziej popularne są krakowskie "Studium" i wrocławska "Dykcja". Czasopisma te wydają również serie własnych tomików, które dla wielu poetów są jedyną możliwością książkowego debiutu. Tomiki wydawane nakładem Biblioteki Studium (m.in. "Tamagothi w pustym mieszkaniu" Grzegorza Olszańskiego, "Pójdziesz synu do piekła" Romana Honeta i "Egzekucja" Agaty Balowskiej) oraz od niedawna Biblioteki Dykcji ("Mocno poszukiwana" Agnieszki Wolny i "Ty albo zupełnie inny obłęd" Mikołaja Sarzyńskiego) zdobyły już sobie uznanie.
Literacką karierę wielu zaczyna dość wcześnie, na przykład wysyłając wiersze na konkursy poetyckie. Szczególne zasługi w promowaniu poezji nastolatków ma pismo "Cogito"; na jego łamach od kilku lat rubrykę "Czas na debiut" prowadzi warszawski dziennikarz i poeta Ludwik Janion. Tam debiutował Rafał Idzik, którego pesymistyczne, krótkie wiersze wypisywane bywają nawet na plecakach licealistów (na przykład: "dlaczego/ ludzie dla których/ piszę wiersze/ znikają gdzieś bez śladu/ a na pęczki/ rodzą się ci/ dla których/ brak mi słów").

Spektakularne debiuty wciąż należą do rzadkości. Ewenementem był parę lat temu tomik "Dzikie dzieci" osiemnastoletniego wówczas poety z Gliwic - Krzysztofa Siwczyka. Autor sportretował w nim młodzież z blokowisk, a krytycy jednogłośnie okrzyknęli go prawdziwym talentem. Kontrowersyjne poglądy, udział w zespołach muzycznych lub rola w filmie wciąż skuteczniej zapewniają sławę młodym twórcom niż wiersze. Siwczyk -vel Rafał Wojaczek z filmu Lecha Majewskiego - szerszemu gronu publiczności znany jest jedynie jako odtwórca roli legendarnego poety, a nie jako autor interesujących i docenionych przez krytyków wierszy. Wenclowi rozgłos przyniósł atak na czołowego "młodego poetę", lidera Świetlików, którego nazwał "pomysłodawcą szczególnej odmiany poezji dla młodzieży".
Chcąc zwrócić na siebie uwagę, młodzi poeci uciekają się też do działań parateatralnych czy happeningów, wzbogacając występy muzyką, tańcem i filmem. Wrocławski poeta Mikołaj Sarzyński założył grupę poetycką Ludzie z Materiału, a potem "np.". Ich członkowie odrzucili tradycyjne formy promowania poezji na rzecz perfomance'ów. Telewizyjne monologi o poezji nadawane późną porą, wieczory autorskie starszych pokoleń, nudne imprezy poetyckie połączone z rozdawaniem nagród należą do rytuałów przeszłości. Publiczność nie chce gadających głów, chce akcji.
Agnieszka Wolny i Mikołaj Sarzyński (czyli Ludzie z Materiału) prezentują swoje wiersze na ulicy. Posługują się olbrzymią, paloną w trakcie happeningu, pajęczyną z materiału, na której zawieszone są kartki z utworami. Podstawową zasadą wszystkich poetyckich perfomance'ów jest wciągnięcie widza do gry. Wszelkie chwyty są dozwolone - twierdzą najmłodsi twórcy. Agnieszka Wolny w trakcie swoich happeningów występuje nago. Podczas jednego z perfomance'ów "urodziła" na scenie schowanego pod jej spódnicą mężczyznę.
Młodzi poeci są zazwyczaj twórcami wszechstronnymi - należą do plastycznych ugrupowań (Filip Zawada z Grupy Plastycznej im. Franka Zappy), realizują amatorskie filmy wideo (Wojciech Maria Koronkiewicz, autor znanego wśród filmowców amatorów obrazu "Fikcyjne pulpety") lub grają na instrumentach (pianistka Ewa Sonnenberg). Nie są im obce również najnowsze - wydawałoby się, niepoetyckie - media, jak Internet. Miłosz Biedrzycki, autor dostępnego w wersji książkowej i internetowej tomiku "PYŁ/ŁYP", wykorzystał sieć do interaktywnego, bardziej twórczego odczytywania poezji. Podkreślone w jego wierszach słowa są łącznikami między poszczególnymi utworami. Czytelnik może zatem sam zadecydować o kolejności wierszy i stworzyć własny tomik.

Internet jest zresztą medium chętnie wykorzystywanym przez młodych do rozpowszechniania poezji, a częstokroć także towarzyszącej jej grafiki. Wielu ma w sieci swoje prywatne strony poetyckie, inni zakładają literackie pisma on line, które mogą istnieć samodzielnie lub jako dodatek do papierowej wersji. Najciekawsze z nich to "Kursywa" (http://free.art.pl/kursywa), "Sofa" http://www.kki.net.pl/sofa) i "Nowa Próba" (http://ramzes.umes.lublin.pl/nproba). Dzięki niskim kosztom publikacji Internet jest coraz częściej wykorzystywany przez twórców, głównie tych początkujących, dla których stwarza jedyną szansę publikacji. Są też jednak ujemne strony tej sytuacji, na przykład panosząca się grafomania.

Dla młodego poety atrakcyjnym tematem jest nie tylko on sam, lecz także jego najbliższe otoczenie, a więc tzw. środowisko - grupa znanych poetów średniego pokolenia, do których powoli dołączają młodsi koledzy. "Środowisko czeka, środowisko wymaga. Monotematyzm tematu na bezsenność pomaga" - pisze w jednym ze swoich wierszy Agnieszka Wolny. Jest to trafna diagnoza tej poezji hermetycznej. Bez wiedzy, kto jest kim w literackim środowisku, wiele wierszy jest po prostu niezrozumiałych, a ich sytuacyjny dowcip nieczytelny. Poezja staje się więc rodzajem trybuny służącej do okazywania swoich sympatii lub antypatii oraz stopnia wtajemniczenia w środowisko. Wiersze młodego pokolenia to bardzo często wręcz dokument z życia towarzyskiego. Dzięki uważnej lekturze tej "knajpianej" poezji czytelnik może się dowiedzieć, kto z kim ma romans, kto się często upija i kto został przez "środowisko" wyklęty. Często, niestety, niewiele więcej.
Młodzi bardzo często sięgają również po motywy religijne, archetypy tkwiące w zbiorowej świadomości. Niejednokrotnie ocierają się o herezję, prowokują. W jednym z najlepszych wydanych w ciągu ostatnich lat tomików - "Pójdziesz synu do piekła" Romana Honeta - znajdują się wiersze o tytułach "Wprowadzam się do wnętrza Boga" i "Och, 666". Podział na "barbarzyńców" i "klasyków", mimo czasem niejasnych granic, jest aktualny także w wypadku najmłodszej generacji twórców. Wielu z nich, naśladując swojego starszego kolegę Jacka Podsiadłę, pisze wiersze stylizowane na listy i okraszone archaizmami. Inni próbują wprowadzić do poezji słownictwo zaczerpnięte z ulicy czy żargon komputerowy.

Więcej możesz przeczytać w 17/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.