Transmisja z życia

Transmisja z życia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Telenowela dokumentalna - podglądanie cudzego życia

Serial dokumentalny, polska wersja popularnego na Zachodzie gatunku docu-soap, okazał się jednym z najbardziej chwytliwych pomysłów repertuarowych w telewizji. Po "Szpitalu Dzieciątka Jezus" i "Pierwszym krzyku" emitowana jest telenowela dokumentalna "Nieparzyści", zrealizowana przez Ewę Straburzyńską. To serial o ludziach szukających partnera za pośrednictwem biura matrymonialnego.
Ewa Straburzyńska twierdzi, że pierwszy taniec i pierwsze słowa pary bohaterów udało się zarejestrować przypadkowo. Niektórzy, równie uważnie obserwowani przez realizatorów programu, nie pojawili się w serialu, ponieważ okazali się zbyt bezbarwni. - Telewizja to nie tylko gadające głowy - podkreśla Straburzyńska. Dlatego "nieparzyści" mogą sprawiać wrażenie plejady dziwaków. Wśród bohaterów pierwszych odcinków znalazła się ponadosiemdziesięcioletnia ekscentryczka, która wciąż szuka miłości swojego życia i bez skrępowania rozprawia o seksie. Uczestniczymy również w życiu bardzo ubogiej Joli i gromadki jej dzieci, z których każde ma innego ojca. Reżyser telenoweli przyznaje, że nie zgodzili się na filmowanie poszukiwań partnera ludzie nieźle sytuowani i pochodzący z elity intelektualnej, chociaż istnieją specjalne biura matrymonialne wyspecjalizowane w obsłudze "wyższych sfer". - Ci ludzie osiągnęli w życiu wszystko oprócz miłości i być może właśnie dlatego wstydzą się o tym mówić - twierdzi Straburzyńska. W trakcie dwunastu odcinków zamówionych przez Telewizję Polską nie zobaczymy zatem ani polskiego milionera, ani naukowców.
Wątpliwość wielu widzów wzbudzają motywy uczestniczenia w realizacji telenoweli postaci, które niejednokrotnie godzą się pokazywać swoje upokorzenie, cierpienie i biedę. Tajemnicą poliszynela jest, że za zgodę na udział w zagranicznych docu-soap bohaterom płaci się spore sumy. Polscy realizatorzy nie przyznają się jednak do wynagradzania swoich "aktorów". Zwracają jedynie koszty przejazdu czy opłaty za korzystanie z prądu w trakcie nagrań w ich mieszkaniu. Aby zachęcić ludzi do udziału w serialu, współpracownicy Ewy Straburzyńskiej przekonują, że pokazanie się w telewizji zwiększa szansę na znalezienie partnera. Często wystarczy magia słowa "telewizja".
Telenowele dokumentalne nie polegają jedynie na podglądaniu życia, tak jak dzieje się to w holenderskim "Big Brother". Odczuwa się obecność ekipy filmowej, widza nie oszukuje się, że pomiędzy nim a bohaterami nie istnieje żaden pośrednik. Seriale dokumentalne mają też rodzaj spójnej fabuły, na przykład kwestia ciąży i porodu w "Pierwszym krzyku" czy poszukiwanie partnera w "Nieparzystych".
Właściwa filmom fabularnym akcja połączona została z charakterystyczną dla form dokumentalnych drobiazgową rejestracją rzeczywistości. Docu-soap to program z założenia kierowany zarówno do wielbicieli telenowel, jak i zwolenników reportażu. Wojciech Szumowski, reżyser "Pierwszego krzyku", określa dokumentalną telenowelę jako rodzaj pamiętnika domowego. To również kino familijne na niedzielny wieczór. Sprawia, że mamy wrażenie goszczenia w cudzym domu, a dzięki autentyczności bohaterów poczucie to dodatkowo się wzmacnia. Wkrótce widz traktuje postacie jak swoich dobrych znajomych, bardziej prawdziwych od postaci z "Klanu" czy "Złotopolskich". Realizatorzy telenoweli dokumentalnej często odbierają telefony od widzów programu, którzy chcieliby się skontaktować na przykład "z tym przystojnym trzydziestolatkiem z Chicago". Chcą poznać dobrze im znanych z telewizji bohaterów, pocieszyć ich, skrytykować lub po prostu spotkać się z nimi. Te telefony bardziej niż statystyki oglądalności świadczą o popularności "Nieparzystych" i o zapotrzebowaniu na bohaterów żyjących w realnym świecie. Do postaci występujących w fikcyjnych telenowelach nikt przecież nie dzwoni.
Sprawy związane z seksem są w "Nieparzystych" przedstawiane bez niedomówień - dwie staruszki głośno rozprawiają na temat viagry, a mężczyzna, który spędził noc z dopiero co poznaną kobietą, z uśmiechem opowiada o jej temperamencie. Realizatorzy programu przyznają, że jeszcze parę lat temu podobne sekwencje nie zostałyby wyemitowane w telewizji. Wciąż jednak istnieją pewne granice - ekipa telewizyjna nie obserwuje na przykład bohaterów w trakcie wspólnie spędzanej nocy, co na Zachodzie od czasów internetowych relacji na żywo przestało już być tematem tabu. - To tak intymny temat, że bardzo łatwo jest go zepsuć. Dlatego też postanowiliśmy przyjąć konwencję opowieści; nie wkraczamy zbyt natarczywie w cudze życie, nie idziemy razem z bohaterami do łóżka - mówi realizatorka "Nieparzystych". W telenoweli są jednak fragmenty szokujące szczerością - niektórzy publicznie opowiadają o swoim intymnym życiu.
Ewa Straburzyńska ma spore doświadczenie w realizowaniu ciepłych opowieści o miłości z życia wziętych. Jest autorką serii reportaży pod wspólnym tytułem "Love Story", które opowiadają o szczęściu i rozterkach, jakie niesie z sobą miłość. Andrzej Fidyk, szef pasma dokumentalnego Telewizji Polskiej, właśnie dlatego jej zlecił realizację telenoweli o samotnych. To telewizyjne przedsięwzięcie jest kierowane przede wszystkim do widowni określanej jako "damska", głównie kobiet w średnim wieku.
Dokumenty typu "Pierwszy krzyk" i "Nieparzyści" prawdopodobnie będą tworzyć program telewizji przyszłości. Coraz bardziej wyraźna staje się bowiem tendencja do przedstawiania prawdziwych ludzi, z którymi mogą się utożsamiać miliony widzów. Telenowele dokumentalne pojawiły się kilka lat temu w telewizjach amerykańskich, potem w angielskich i niemieckich. Furorę zrobiła zwłaszcza "American Love Story", historia jednego roku z codziennego życia nowojorskiego mieszanego (czarno-białego) małżeństwa. Podpatrywanie życia zwyczajnych ludzi staje się odtrutką na telewizyjną fikcję i kino pokazujące bohaterów, z którymi publiczność nie może się utożsamiać. Widzowie przywiązują się szybciej do tych z prawdziwych historii, dzielą ich problemy i radości. Tu scenariusz pisze samo życie, a prawdziwość bohaterów i wydarzeń wzmacnia efekt współczucia.
Dokumentalna telenowela należy do szerszego, coraz bardziej popularnego gatunku, określanego mianem "real TV", czyli "telewizja prawdy". Być może zatem prawdziwym bohaterem telewizji i kina następnego stulecia będzie właśnie everyman - jeden z nas, przeciętniak, bohater z krwi i kości. W zachodnich stacjach telewizyjnych najwięcej widzów gromadzą kanały nadające właśnie paradokumentalne programy o autentycznych ludziach. Także polscy realizatorzy telenowel dokumentalnych wzorowali się, przynajmniej częściowo, na docu-soap (takich jak "Camping" - serial o ludziach żyjących w przyczepach).
Źródła popularności tego nowego gatunku socjologowie upatrują w charakterystycznej dla każdego człowieka chęci podpatrywania cudzego życia. Telenowela dokumentalna daje nam możliwość zajrzenia do obcego domu przez dziurkę od klucza - i to bez obawy, że zostaniemy przyłapani na gorącym uczynku. Ponadto prawdziwe historie, bardzo często dramatyczne, sprawiają, że widz niejednokrotnie odczuwa ulgę: "Moje życie tak nie wygląda, jestem szczęściarzem" - może sobie powiedzieć. Z drugiej strony, nawet pozornie nudne sekwencje, gdy bohaterka gotuje obiad lub idzie na zakupy, są dla widza atrakcyjne. Telenowele dokumentalne dają bowiem możliwość zastępczego uczestniczenia w życiu.
Jedną z podstawowych zasad docu-soap jest nieinscenizowanie rejestrowanych przez kamerę sytuacji, nieingerowanie w bieg wydarzeń. W praktyce, przynajmniej w wypadku zachodnich produkcji, wygląda to rozmaicie. Niektóre sceny wnikliwemu obserwatorowi mogą się wydać spreparowane specjalnie na potrzeby filmu. Nie do końca ufamy kamerze telewizyjnej wyłapującej z tłumu pierwsze spojrzenia ludzi ze związku, który dopiero ma się narodzić. Skąd realizatorzy programu wiedzą, że to właśnie oni będą później parą?

Więcej możesz przeczytać w 17/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.