Wojna polsko-polska ws. tarczy

Wojna polsko-polska ws. tarczy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Za zamkniętymi drzwiami w zaciszu gabinetów toczy się walka o to, czy w Polsce będzie tarcza antyrakietowa. Z zebranych przez "Dziennik" faktów wynika, że głównymi przeciwnikami nie są Waszyngton i Warszawa, ale Pałac Prezydencki i polski rząd.
"Dziennik" przedstawia najważniejsze momenty konfliktu pomiędzy kancelarią Lecha Kaczyńskiego i otoczeniem Donalda Tuska o amerykański system antyrakietowy.

O tym, że ekipa Tuska odrzuca propozycję zainstalowania tarczy, prezydent dowiaduje się 4 lipca, niecałe trzy godziny przed ogłoszeniem decyzji. Jest wściekły. Do pałacu zostaje błyskawicznie wezwany wiceszef dyplomacji i polski negocjator Witold Waszczykowski. Następnie prezydent oczekuje na ministra Radosława Sikorskiego w siedzibie BBN.

Dopiero na miejscu szef MSZ dowiaduje się, że ma to być konfrontacja z Waszczykowskim. Pyta, czy to będzie przesłuchanie. Prezydent odpowiada lodowato, że nagranie jest potrzebne, bo Sikorskiemu grozi Trybunał Stanu.

- Czy pan zna Rona Asmusa? - pyta Kaczyński. - Nie widzę związku ze sprawą tarczy - odpowiada Sikorski. - Powtarzam pytanie: czy pan zna Rona Asmusa? - Nie widzę związku. - Zna pan? - Zna go pani Fotyga, ja go też znam. - Proszę zaprotokołować: "Potwierdził, że zna Rona Asmusa".

Asmus to prominentny polityk amerykańskich demokratów. Dlaczego prezydent o niego pytał? Podejrzewał, że Sikorski zawarł tajny pakt z Demokratami. Taki, że umowa o tarczy zostanie podpisana z nimi, a nie z odchodzącą administracją Busha.

- Czy pan jest tłumaczem? - pyta dalej prezydent. - Jakie to ma znaczenie? - dziwi się Sikorski. - Czy pan jest tłumaczem, powtarzam pytanie? - Nie rozumiem, jaki to ma związek ze sprawą. - Proszę zaprotokołować: "Odmawia odpowiedzi na pytanie, czy jest tłumaczem". - Nie jestem tłumaczem, ale dobrze mówię po angielsku, czego dowodem jest dyplom uczelni wyższej, którą ukończyłem w Anglii. - Czy pan tłumaczył wczorajszą rozmowę telefoniczną Donalda Tuska z amerykańskim wiceprezydentem Dickiem Cheneyem? - Nie. Tłumaczył ją tłumacz Białego Domu, który był na linii w czasie rozmowy Tusk-Cheney.

Cała rozmowa w BBN była pełna emocji. Nie obeszło się nawet bez osobistych wycieczek.

- Pańskie ego jest rozdęte do monstrualnych rozmiarów - rzucił w pewnym momencie prezydent. - Jeśli pan będzie mnie nadal obrażał, wyjdę - odparował Sikorski.

Potem dochodzi do ostrej wymiany zdań między Sikorskim a prezydencką minister Anną Fotygą. Sikorski rzuca w pewnej chwili: - Można być prezydentem, ale można być też chamem. Fotyga odchodzi bez słowa.

Pełna rekonstrukcja wydarzeń w piątkowym wydaniu "Dziennika".