Z zagadnień gremlinologii

Z zagadnień gremlinologii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdy mediom trafi się jakiś niedoświadczony, świeży ważniak, przejadą po nim jak drogowy walec przy pierwszej nadarzającej się okazji
Spora ostatnio liczba wpadek prominentnych polityków Akcji Wyborczej Solidarność zmusza do zastanowienia. Fatum jakieś, kara boża, wzrastające zdenerwowanie, nieudolność, brak doświadczenia? Być może wszystkiego po trochu, ale chciałbym dzisiaj napisać o czymś innym. Spróbuję mianowicie wykazać, że media - zwane oficjalnie środkami masowego przekazu - to dla polityków bardzo niebezpieczne narzędzie. Jak broń palna, ostry miecz, zły pies lub filmowe gremliny.
Od dawna wiadomo, że zręczne wykorzystywanie mediów jest groźnym i skutecznym orężem w walce politycznej. Nie pamiętam już większości dobrych zagrywek medialnych z odleglejszych czasów, a z ostatnich wryły mi się w pamięć tylko dwie: zapomniana już właściwie sprawa żelatyny i kazus zdejmowania ze stanowiska wicepremiera Janusza Tomaszewskiego. Były to akcje niewątpliwie skuteczne i - jak głosi nie sprawdzona hipoteza - zaplanowane oraz wykonane przez tych samych autorów. Nie chcę się jednak wdawać w zagadkową anatomię takich działań, bo interesuje mnie coś bardziej tajemniczego. Odnoszę mianowicie wrażenie, że każde nadużycie mediów w walce politycznej mści się prędzej czy później na sprawcach owych nadużyć. Nie będę próbował tego przypuszczenia przekuć w jakieś prawo czy naukową hipotezę. Posłużę się jedynie prostym rozumowaniem australijskiego aborygena: jeżeli używasz bumerangu, nie rozluźniaj się i nie ciesz za bardzo, gdy trafi w cel, bo on jeszcze leci i może ci przywalić w tył głowy. Obawiam się, że niektórzy nasi politycy nie tylko nie zachowują należytych środków ostrożności przy posługiwaniu się bumerangiem mediów, ale nie pamiętają także naszych rodzimych, ludowych mądrości w rodzaju: "Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka". Klasyką stały się już przykłady dwóch ważnych ministrów i jednego sędziego, którym los powierzył poruszanie się na niezwykle śliskim i grząskim gruncie. Nasze podstępne i złośliwe media najpierw potulnie dawały się używać, a później tylko czekały, kiedy swojego przypadkowego pana ugryźć w łydkę albo jakoś inaczej dać mu popalić. Efektem takiej przygody jest z reguły uraz i niechęć do kontaktów z mediami. Przynajmniej na jakiś czas.
Miło jest oczywiście brylować w mediach, zbierać uśmiechy, miłe słowa, dowody sympatii i szacunku. Trzeba jednak cholernie uważać, gdy jest się politykiem lub publicznym funkcjonariuszem. Medialne gremliny wprost dybią na taką zwierzynę, bo chyba bardzo nie lubią być zwykłym środkiem przekazu mądrości polityka lub kompetencji urzędnika. Nasza skubana, młoda czwarta władza uwielbia udowadniać, że trzeba się z nią obchodzić jak z jajkiem. Gdy trafi jej się jakiś niedoświadczony, świeży ważniak, przejedzie po nim jak drogowy walec przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Z bardziej wprawnymi VIP-ami sprawa jest trudniejsza, ale przecież nie beznadziejna. Wystarczy odrobina szczęścia i już mamy w kraju obrazek, na którym nasz premier, będąc w Brukseli, strasznie się zachwyca po angielsku jakimś gabinetem, chwaląc kolor obicia mebli. Co jest z tymi meblami, do cholery? Kiedyś prezydent chwalił jakieś meble, teraz premier! Niby mała rzecz, a potrafi rozbawić. Albo ostatni hit, czyli wojewody Marka Kempskiego występ w ramach walki o czystość i przezroczystość władzy. Gremliny przyszły, wysłuchały, zaczęły się przyglądać, węszyć i nagle bęc! W wojewodę jajami. Nie kurzymi oczywiście, lecz medialnymi, a biedny wojewoda musiał się tłumaczyć, że nie wiedział. Cienko wypadło to tłumaczenie, a morał z całego zdarzenia taki... No właśnie, jaki? Dopiszcie go sobie sami. W dawnej Polsce było oczywiste, że "co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie".
A dzisiaj jest odwrotnie. Czy na Śląsku nie ma już większych problemów niż czystość i przezroczystość wojewody?
Więcej możesz przeczytać w 17/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.