Państwo Warszawa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Życie codzienne powstańczej stolicy

Generał Tadeusz Bór-Komorowski, komendant główny Armii Krajowej, był najważniejszą osobą w Warszawie podczas powstania w 1944 r. Niezwykle ważną postacią był też Marceli Porowski, pseudonim Sowa, okręgowy delegat rządu w Warszawie, który przejął pełnię cywilnej władzy nad miastem. Przy pomocy rejonowych delegatur stworzył on służby zajmujące się wyżywieniem mieszkańców, ochroną przeciwpożarową, służbą zdrowia, kwaterunkiem czy opieką społeczną. Gdy po kilku pierwszych dniach powstania warszawskiego pod kontrolą polskich oddziałów znalazły się Mokotów, Ochota, Śródmieście i Żoliborz (około 40 proc. terenów lewobrzeżnej Warszawy), do pracy przystąpiła podziemna administracja.

Złoto za żywność
Największym problemem w Warszawie podczas powstania było zdobycie żywności. Niewielkie zapasy domowe szybko się wyczerpały, a wybuch walk spowodował gwałtowny wzrost cen. Chleb podrożał ponaddwukrotnie (z 60 zł do 150 zł), zaś nadający się do przechowywania groch - aż dwunastokrotnie. Za jednego papierowego dolara płacono 2000 zł, podczas gdy wcześniej 300-400 zł. W mieście posługiwano się na ogół pieniędzmi wyemitowanymi przez władze niemieckie, jednak później zastępowały je złote dolary i ruble. "Niektórzy handlarze starają się wykorzystać obecną koniunkturę, żądając fantastycznych cen za dostarczone produkty. (...) Paskarzom tym przypominamy, że znajdują się na terenie wojennym, na którym wszelkie przestępstwa są karane według prawa wojennego. Osoby popierające lichwiarskie ceny będą jako zagrażające bezpieczeństwu publicznemu internowane w obozie izolacyjnym wraz z volksdeutschami i Ukraińcami" - donosił w połowie sierpnia "Biuletyn Informacyjny" Komendy Głównej Armii Krajowej. Próbując odwlec widmo głodu, powstańcze władze uruchomiły kuchnie polowe. Tylko na obszarze Śródmieścia-Południe w niemal dwustu kuchniach wydawano dziennie ponad 22 tys. obiadów.
Dzienne racje żywnościowe dla żołnierzy powstania wynosiły w sierpniu 300 gramów chleba oraz 30 gramów tłuszczu. We wrześniu racje zmniejszono. Ludność cywilna otrzymywała żywność nieregularnie, a jej potrzeby szacowano na 32 tony dziennie. W tej sytuacji istotne znaczenie miały zrzuty lotnicze, dzięki którym do stolicy obok broni i amunicji docierały też lekarstwa i artykuły spożywcze. Alianci, startujący z lotnisk we Włoszech, zrzucili łącznie 104 tony, natomiast stojący za Wisłą Rosjanie, którzy loty rozpoczęli dopiero 14 września, zdołali dostarczyć 50 ton. Większość radzieckich zrzutów uległa zniszczeniu, ponieważ Rosjanie nie używali spadochronów.
Pogarszająca się sytuacja aprowizacyjna powodowała nie kontrolowane rekwizycje i rabunki mienia, z czym starał się walczyć Państwowy Korpus Bezpieczeństwa, czyli policja podziemnego państwa. Za przestępstwa pospolite powstańcze sądy skazały na śmierć kilka osób. Jedną z nich był porucznik używający pseudonimu Reckman, który za pomocą sfałszowanych kwitów rekwizycyjnych wymuszał żywność od ludności cywilnej. Innego oficera sądzono z kolei za konfiskatę wódki.

Piwnice zamiast mieszkań
W miarę odzyskiwania przez Niemców kolejnych części miasta rosła liczba uciekinierów tłoczących się na coraz mniejszym obszarze. Tylko w drugim tygodniu sierpnia na Stare Miasto trafiło 85 tys. uciekinierów, a do Śródmieścia ponad 20 tys. Tymczasem w wyniku ciągłego bombardowania i wybuchających pożarów wciąż kurczyła się liczba mieszkań. W połowie sierpnia oceniano, że zniszczeniu lub uszkodzeniu uległy dwie trzecie z 1100 budynków znajdujących się na Starym Mieście. Oprócz straży pożarnej działały specjalne brygady zajmujące się ratowaniem ludzi zasypanych w gruzach walących się domów. Zdarzało się, że po kilkudniowej akcji ratunkowej odkopywano żyjących jeszcze ludzi, którzy - jak w budynku na rogu ulicy Złotej i Sosnowej - umierali po wyciągnięciu ich na powierzchnię.
14 sierpnia, gdy unieruchomiono wodociągi, zaczęło brakować wody. Wprowadzono jej racjonowanie, ustalono też godziny pobierania wody ze studni, które w obawie przed ostrzałem zaczęto kopać w piwnicach. "Wody należy używać tylko do najkonieczniejszych potrzeb i w najmniejszej niezbędnej ilości!"- apelowano w "Biuletynie Informacyjnym". Przed studniami ustawiały się kolejki - by nabrać wiadro, trzeba było czekać kilka godzin.

Gdy krowa ryczy, nie stać w bramie
Na kurczącym się skrawku wolnej Polski nastąpił prawdziwy rozkwit powstańczej prasy. Wydawano ponad 130 tytułów, których nakład wynosił od kilkuset do 28 tys. egzemplarzy. Największy zasięg miały oficjalne organy Delegatury Rządu ("Rzeczpospolita Polska") i Armii Krajowej ("Biuletyn Informacyjny"). Na Żoliborzu Andrzej Nowicki założył "Jawutkę. Codzienne Pisemko dla Dzieci", wydawane następnie jako "Dziennik Dziecięcy". Najmłodsi warszawiacy redagowali z kolei pismo "Dzieci Mokotowa". Uruchomiono też audycje Polskiego Radia i radiostacji Błyskawica. Niektóre programy emitowano także w języku angielskim i niemieckim. Komentatorem Polskiego Radia był m.in. Edmund Osmańczyk (pseudonim Jan Gor).
"W walce - odwet za krew tysięcy Polaków", "Każdy pocisk jeden Niemiec" - głosiły zagrzewające do walki plakaty przygotowane przez powstańcze służby propagandowe. Inne plakaty miały charakter instruktażowy: "Walcząc z ogniem, bronisz Warszawy. Walka z ogniem to akcja bojowa" oraz "Gdy krowa ryczy, nie stać w bramie" ("krowami" nazywano niemieckie miotacze min zapalających). Powstańcze władze powołały nawet specjalnego inspektora propagandy, którym został Jerzy Braun, pseudonim Kulczycki. Wraz z podległymi mu ludźmi zajmował się prowadzeniem "propagandy szeptanej" oraz badaniem nastrojów społeczeństwa.

Artyści dla Warszawy
W powstańczej Warszawie nie zabrakło też rozrywki. W dziesiątkach koncertów zarówno dla żołnierzy, jak i ludności cywilnej brali udział znani artyści scen warszawskich, m.in. Mira Zimińska i Mieczysław Fogg. 13 sierpnia w kinie Palladium (przy ulicy Złotej) wyświetlono pierwszą kronikę powstańczą "Warszawa walczy". Znalazły się w niej sceny z walk w okolicach placu Narutowicza i ulicy Marszałkowskiej. Trzecią kronikę filmową, wyświetloną 28 sierpnia, obejrzało około dwóch tysięcy osób.
Podczas powstania w Warszawie działała też poczta polowa, obsługiwana przez najmłodszych harcerzy z Szarych Szeregów. W sierpniu 1944 r. za jej pośrednictwem przekazano ponad 116 tys. listów. Początkowo stosowano znaczki niemieckie z nadrukami poczty polowej. Później ogłoszono konkurs, w wyniku którego do obiegu wszedł znaczek przedstawiający powstańców na barykadzie.
Po upadku powstania mieszkańcy Warszawy zostali wysiedleni. Tylko nieliczni - jak Władysław Szpilman sportretowany w autobiografii, a potem w filmie Romana Polańskiego "Pianista" - ukryli się w niszczonym na rozkaz Hitlera mieście. Większość przeszła przez specjalne obozy w Ursusie i Pruszkowie, a następnie została wywieziona do innych części Generalnej Guberni lub na roboty do Rzeszy. Powstańców osadzono w obozach jenieckich. Wśród gruzów stolicy pozostały ciała około 150 tys. zabitych.

Waldemar Grabowski
Warszawski front
1 sierpnia - wybuch powstania; starcia z Niemcami rozpoczęły się na Żoliborzu
3 sierpnia - koniec powstania na Pradze
4-5 sierpnia - pierwszy zrzut aliancki
13 sierpnia - upadek Ochoty
2 września - ewakuacja oddziałów powstańczych ze Starego Miasta
8-9 września - częściowa ewakuacja ludności cywilnej z Warszawy
15-16 września - na Solcu lądują żołnierze 9. pułku piechoty I Armii WP z Pragi; walczą do 23 września, kiedy Niemcy likwidują ostatnie punkty oporu na Solcu
27 września - upadek Mokotowa
30 września - kapitulacja Żoliborza
30 września - 2 października - ewakuacja ludności cywilnej z miasta
2 października - kapitulacja powstańczej Warszawy

OLGIERD BUDREWICZ
kapral podchorąży Konrad, w czasie powstania warszawskiego żołnierz zgrupowania "Żmija"
Powstańczy Żoliborz to w mojej pamięci krwawe szarże na Dworzec Gdański, walki o klasztor Sióstr Zmartwychwstanek, o kontrolę nad Marymontem, to barykady i wysunięte reduty. W sierpniu i wrześniu 1944 r. cała dzielnica, cała wolna "republika żoliborska", uczestniczyła w walce o przetrwanie.
W sierpniu żoliborskie ogrody i działki dostarczały warzyw i owoców. We wrześniu to źródło zaczęło się wyczerpywać, a wobec nasilającego się ostrzału wędrówki ulicami były coraz bardziej ryzykowne. Brakowało żywności. Pociechę stanowiło zdobycie przez powstańców olejarni na Marymoncie, skąd popłynęła obfitość oleju rzepakowego (krasiło się nim kaszę jęczmienną). W czasie powstania ważna była też strawa duchowa. Jedni znajdowali ją w modlitwie pod figurami świętych na podwórkach, inni w kilku dzielnicowych gazetach; jedna z nich, w której miałem zaszczyt stawiać pierwsze dziennikarskie kroki, ukazywała się drukiem od 3 września pod tytułem "Dziennik Radiowy XXII Obwodu AK".
Więcej możesz przeczytać w 31/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.