"Skoro mam już medal, to pora zacząć wierzyć, że jestem mistrzem olimpijskim. Nie ma innego wyjścia" - przyznał zawodnik AZS AWF Warszawa po dekoracji i pierwszym w Pekinie Mazurku Dąbrowskiego.
Na igrzyska podopieczny trenera Henryka Olszewskiego przyjechał z dziesiątym wynikiem w sezonie. Zadziwiał regularnością, rzucając w każdych zawodach ponad 20 m. Gdy 25 lipca podczas mityngu w Londynie uzyskał 20,97, jego szkoleniowiec nie żałował, że nie przekroczył granicy 21 metrów. "Na to przyjdzie czas w Pekinie" - argumentował.
W olimpijskiej rywalizacji polski olbrzym postraszył rywali już w kwalifikacjach - w pierwszej próbie uzyskał 21,04. Nie tylko przekroczył kolejną granicę w swej karierze, nie tylko zapewnił sobie miejsce w finale, ale i uzyskał najlepszy rezultat tej części zawodów.
Finał rozpoczął od 20,80, co także dało mu prowadzenie po pierwszej kolejce. W drugiej wyprzedzili go Amerykanin Christian Cantwell - 20,98, Kanadyjczyk Dylan Armstrong - 21,04 i Białorusin Andrej Michniewicz - 21,05.
W trzeciej Polak ponownie został liderem wyścigu po olimpijskie złoto - 21,21. Jego szanse na wysoką lokatę rosły, gdyż do ścisłego finału, z udziałem ośmiu zawodników, nie zakwalifikował się dwukrotny wicemistrz olimpijski Adam Nelson. Amerykanin spalił trzy próby, a mistrz świata z Osaki, jego rodak Reese Hoffa uzyskał ledwie 20,53.
Decydujący cios Majewski zadał rywalom w czwartej serii - 21,51. Tak daleko w piątek w Pekinie nie był w stanie rzucić nikt inny.
Drugie miejsce wynikiem gorszym od Polaka o 42 cm zajął Amerykanin Cantwell, a trzeci - 21,05 - był Białorusin Michniewicz. Hoffa dopiero siódmy.
Pchnięcie kulą było pierwszą konkurencją lekkoatletyczną pekińskich igrzysk. Na Stadionie Olimpijskim zasiadło 91 tys. widzów.
Majewski jest drugim Polakiem, który zdobył złoty medal olimpijski w pchnięciu kulą. W 1972 roku w Monachium triumfował Władysław Komar.
To także pierwszy złoty medal polskich sportowców w igrzyskach w Pekinie. Wcześniej drużyna szpadzistów wywalczyła srebrny medal.pap, em, keb