Rzeź na przestrzeni

Rzeź na przestrzeni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kto ponosi winę za otaczające nas koszmary architektoniczne?
 Mamy więc ten kraj takim, jakimi jesteśmy sami, po chłopsku zmyślni i pazerni, po pańsku, sarmacku papuzi i pawi" - zauważa Mieczysław Porębski w swej książce "Polskość jako sytuacja". Opisując "wille licowane łamanym kamieniem, strojne mozaiką z tłuczonych szkiełek i lusterek" czy polską wieś, gdzie wymieszano "wszystkie możliwe standardy, wzory, mody i techniki", profesor historii sztuki zauważa, że "kicz to przecież samo życie. Ujawnia to, co skrywane". Czy jesteśmy skazani na widok potworków architektonicznych? I kto ponosi winę za to, że - jak twierdzi Bill Austin, autor przewodników turystycznych - "Polska to taki dziwny kraj, w którym urzeka piękno krajobrazu i straszą dziwaczne budynki"?
- To architekci są odpowiedzialni za to, że żyjemy w najbrzydszym kraju Europy - uważa Marcin Sadowski, architekt z firmy projektowej JEMS Architekci. Jak wynika z danych GUS, w Polsce co roku powstaje ponad 50 tys. nowych budynków (na przykład domy jednorodzinne, hotele i biurowce). Zdaniem architektów, co najmniej połowa z nich zbudowana jest według "złych projektów".
Gargamel, chała, koszmarek czy pryszcz - to tylko niektóre z żargonowych określeń stosowanych w odniesieniu do "nieudanych budynków".
- Gargamele to objaw słabości charakteru architektów zbytnio ulegających woli inwestorów - tłumaczy Stefan Kuryłowicz, architekt z firmy projektowej APA Kuryłowicz. A "inwestor to rzecz święta". - Mają wprawdzie do dyspozycji dużo środków, ale zapominają niekiedy, że bezkrytyczne powielanie wzorów podpatrzonych w czasie zagranicznych wojaży może przynieść negatywne rezultaty - twierdzi. Nadmierna skłonność do wyróżniania się i opacznie rozumiany indywidualizm oraz prostacka zamożność to - zdaniem Marka Dunikowskiego, architekta i projektanta m.in. budynku krakowskiego multikina ITI-UCI - główna przyczyna tego, że wokoło powstają czupiradła architektoniczne.
Rewolucja w architekturze dokonała się wraz z upadkiem PRL. Jej rezultaty są jednak często bardzo kontrowersyjne. Na początku lat 90. jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać nowe biurowce i wielkie centra handlowe. Powstają wprawdzie ciekawe obiekty użyteczności publicznej - Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego czy gmach Sądu Najwyższego - ale wciąż przeważa architektura brzydactwa.
Największy galimatias architektoniczny widać w projektach domów jednorodzinnych - kolumny, podcienie, podjazdy, szerokie schody, ogromne tarasy. - Takie domy budują sobie magnaci w pierwszym pokoleniu. Ich żądza zabłyśnięcia jest wypadkową sąsiedzkiej rywalizacji i chęci dodania sobie splendoru - uważa Marcin Sadowski.
Podobnego zdania jest prof. Andrzej Kadłuczka z Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej: - W dalszym ciągu panuje dużo uprzedzeń, wszelkie eksperymenty przestrzenne nie są dobrze przyjmowane. Zamiast nowatorskich wolimy budynki proste, łatwiejsze w odbiorze. Zachwyciliśmy się biurowcami przypominającymi te z amerykańskich filmów i tkwimy w tym zachwycie do dziś. Im bardziej szklany, im wyższy budynek, tym lepiej. Dlatego tak łatwo budować u nas tandetę. Dlatego wspólnie dokonujemy rzezi na przestrzeni.
Oskar Niemeyer, autor projektów zrealizowanych na kilku kontynentach, tajemnicę swojego sukcesu tłumaczy zmysłem obserwacji: "Staram się jak najmniej zmieniać otoczenie, więc projektowane budynki dostosowuję do otaczającej natury". Gdyby tak polscy architekci rozejrzeli się kiedyś wokoło...



Architekci szpecą krajobraz?
NIE TAK
Joanna Chmielewska
pisarka
Poziom wykształcenia architektów jest bardzo wysoki. Nie sądzę, by Polacy nie nadążali za światową czołówką. To nie jest niczyja wina, że ktoś ma zły gust i upiera się przy postawieniu gargamela. Zadaniem architekta jest zrobienie projektu, który odpowiadałby klientowi, a nie leczenie kogoś z chronicznego bezguścia.
Władysław Frasyniuk
przewodniczący Unii Wolności
Architekt to zawód jak najbardziej usługowy. Architekci tworzą na zamówienie klienta. Oczywiście powinni jednocześnie tworzyć wartościową architekturę i nie ulegać zbytnim naciskom klientów, bo architektura ma przecież wpływ na społeczeństwo i jego zachowanie. Powinna być jak dobra książka, a nie tandetna literatura.
Czesław Bielecki
właściciel firmy DiM 84
Źródeł brzydoty polskich miast jest wiele. Za ich wygląd odpowiadają - zarówno za to, co dobre, jak i za to, co złe - władze samorządowe. Dużym uproszczeniem jest szukanie głównych winnych za brzydotę wśród architektów. Pokazują to losy otoczenia Pałacu Kultury. Władze miasta zmieniły małe budki bazaru na duże budy, lekceważąc zwycięski projekt międzynarodowego konkursu architektonicznego. To triumf bezprawia. Niestety, jest też prawdą, że studia architektoniczne nie dają odpowiedniego przygotowania, skoro spotykam absolwentów, którzy nie rozumieją, że nie ma piękna bez proporcji, koloru, wyczucia skali i materiału.
Irena Eris
przedsiębiorca
Projektanci ograniczają się jedynie do wysłuchania wskazówek inwestorów, którym za bardzo ulegają. Traktują swój zawód zbyt usługowo. Architekci powinni wykorzystać swoje wykształcenie, żeby projektować ładne budynki, a nie powiększać liczbę potworków.
Więcej możesz przeczytać w 35/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: