W ubiegłym roku Izrael dokonał uderzenia lotniczego na obiekt w mieście al-Kibar w pustynnej okolicy Syrii twierdząc, iż zniszczył w ten sposób budowany potajemnie reaktor jądrowy. Według władz syryjskich w rzeczywistości zbombardowano opuszczony budynek wojskowy.
W czerwcu Syryjczycy dopuścili do al-Kibar inspektorów MAEA. "Zebrane na miejscu próbki są analizowane i oceniane przez Agencję, ale do tej pory nie znaleźliśmy żadnych wskazań, by był tam jakikolwiek materiał nuklearny" - powiedział ElBaradei na posiedzeniu reprezentującej 35 państw Rady Gubernatorów MAEA.
Dodał, iż MAEA poprosiła Syrię o dostęp do dokumentacji oraz do innych miejsc w celu zweryfikowania twierdzeń amerykańskiego wywiadu.
"Syria jeszcze nie odpowiedziała na to żądanie, ale zaznaczyła, że jakiekolwiek przyszłe działania będą zależeć od wyników (badania) próbek, pobranych podczas pierwszej wizyty" - zaznaczył ElBaradei.
Bliscy prowadzonego przez MAEA dochodzenia dyplomaci poinformowali agencję Reutera, że w próbkach nie stwierdzono śladów węgla lub hartowanej stali, co mogłoby wskazywać, iż był to reaktor grafitowy. Według tych dyplomatów, szczegółowe rezultaty prowadzonych w laboratoriach kilku państw badań będą dostępne nie wcześniej niż za kilka tygodni.
Jak twierdzą władze USA, ich wywiad ustalił, że przy pomocy Korei Północnej Syria budowała reaktor atomowy do produkcji plutonu dla bojowych głowic jądrowych. Według amerykańskich ekspertów ze zdjęć satelitarnych wynika, że po nalocie szybko splantowano zbombardowany teren, stawiając tam następnie nowy budynek. Ponieważ przed izraelskim atakiem reaktor nie podjął pracy, nie może tam być śladów skażenia promieniotwórczego.
ND, PAP