Świat przed dehusajanizacją

Świat przed dehusajanizacją

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po politycznym trupie Saddama do nowego ładu globalnego


Po wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie Stanisław Mackiewicz napisał, że nastaje era dwóch mocarstw. Po wystrzeleniu przez ZSRR pierwszego sputnika stało się jasne, że Ameryka jest w zasięgu sowieckich rakiet i że już nic, co ważne na ziemi, nie będzie takie samo. 11 września 2001 r. walące się wieże World Trade Center ostatecznie zasypały gruzami świat, jaki znaliśmy w XX wieku. Obraz nowego jest jednak równie mało klarowny jak los projektów zabudowy miejsca nazywanego przez nowojorczyków ground zero.

Koniec historii czy jej dyktatura?
W ostatnich latach podjęto dwie fundamentalne próby opisania mechanizmów narodzin nowego ładu światowego. Jedna z nich to teza Fukuyamy o "końcu historii" uzupełniona później koncepcją "wielkiego wstrząsu", która ma doprowadzić do moralnego odrodzenia świata zachodniego. W gruncie rzeczy autor dokonał projekcji marzeń o pozytywnych skutkach gospodarczej i cywilizacyjnej globalizacji. Z odmiennych przesłanek wyszedł Samuel Huntington, pisząc "Zderzenie cywilizacji". Uznał, że "polityka globalna pod naciskiem procesu modernizacji przekształca się według linii podziałów między kulturami (...), stają się one głównymi liniami konfliktów w polityce globalnej".
Obserwując zmieniający się świat, można przyznać rację obu antagonistom. Tyle że Huntington trafniej przewidział trendy polityczne, a Fukuyama gospodarcze. Gospodarka globalna pogłębia poczucie niestałości dręczące współczesnego człowieka Zachodu. Nieustanne zmiany na rynku finansowym, zanikanie sztandarowych do niedawna firm, instytucji-symboli - wszystko to sprawia, że zarówno Mr Smith, jak i pan Kowalski widzą wokół siebie coraz mniej punktów stałych, osadzonych w tradycji rozumianej jako zbiorowa pamięć społeczeństwa. Naturalnie ma to wpływ również na ich zachowania i wybory po-
lityczne. Paradoks polityki światowej XXI wieku polega na jednoczesnym poddaniu jej "historii długiego trwania", czyli ciśnieniu najważniejszych wartości wspólnot cywilizacyjnych, a z drugiej strony - presji ulotnej rzeczywistości kreowanej na dni czy godziny przez wielkie stacje telewizyjne.

Jednobiegunowy świat i mocarstwa z nominacji Ameryki
Po raz pierwszy w historii żyjemy w świecie zdominowanym przez jedno supermocarstwo. Stany Zjednoczone dominują gospodarczo, militarnie, politycznie i cywilizacyjnie. Historycy w przyszłości jako datę narodzin świata jednobiegunowego będą wymieniać 11 września 2001 r. Amerykańska dominacja ma oczywiście długą historię, ale nawet po rozpadzie Związku Sowieckiego USA rozpaczliwie poszukiwały partnerów do gry na światowej szachownicy. Brało się to z obowiązującej przynajmniej od upadku Rzymu zasady balance of power. Atak na Amerykę podjęty przez nie mającą własnego terytorium organizację terrorystyczną skłonił Waszyngton do niesłychanie ryzykownej decyzji wzięcia samodzielnej odpowiedzialności za losy świata. Prezydent Bush junior zorientował się, że partnerzy Ameryki z NATO nie chcą podjąć ryzyka realnej konfrontacji z "osią zła". Co więcej, powodowani wewnątrzeuropejskimi sporami nie zachowują solidarności z Ameryką.
Decydując się na doktrynę unilateralizmu, Amerykanie zdecydowali się równocześnie na zupełnie nowy klucz w poszukiwaniu partnerów. Nominacje na mocarstwa II kategorii i mocarstwa regionalne
są od tej pory przydzielane w Waszyngtonie. Pierwsi wykorzystali to rywale USA w zimnej wojnie - Rosjanie. Prezydent Putin zrozumiał, że Rosja nie ma wystarczających atutów do globalnej rywalizacji z USA. W zamian za pierwsze miejsce w pierwszym szeregu mocarstw wsparł kampanię przeciwko terroryzmowi i zachowuje lojalność jako partner Waszyngtonu w przededniu prawdopodobnego uderzenia na Irak. Również Chiny zgodziły się na podyktowane przez prezydenta Busha reguły gry. Starają się zachować przyczółki wpływów w Azji Środkowej, unikając jednak jakiejkolwiek konfrontacji z USA. Trzecim mocarstwem z nominacji Waszyngtonu stała się Wielka Brytania. Wzrost roli Londynu w polityce światowej to najlepszy przykład, że zdecydowana lojalność premiera Blaira została w Ameryce dostrzeżona i nagrodzona.

Klęska Europy
Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że partnerem, a może i rywalem USA będzie Unia Europejska. Jednak po upadku muru berlińskiego zatarł się francusko-niemiecki motor integracji. Rządy w Berlinie nie ukrywają ambicji mocarstwowych. Zabiegają o powrót do pierwszego szeregu mocarstw. Wydaje się jednak, że recepta kanclerza Schrödera, polegająca na oporze wobec USA, prowadzi Niemców w ślepą uliczkę. Berlin nie widzi powodu, by jako silniejszy partner miał ulegać koncepcjom politycznym Paryża. A Francja wciąż żyje mitem de Gaulleowskiej wizji trzeciego mocarstwa. Podkreślanie przez prezydenta Chiraca, że interwencja w Iraku musi się odbywać pod flagą ONZ, wynika z faktu, iż status stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ jest ostatnim już reliktem francuskiej mocarstwowości.
Efektem osłabienia współpracy niemiecko-francuskiej stała się klęska wspólnej polityki zagranicznej UE. W rezultacie unia zniknęła z listy potencjalnych mocarstw militarnych i politycznych, bo gospodarczą potęgą jeszcze pozostaje. Aczkolwiek próba wykreowania euro jako dolara bis okazała się porażką.

Pax Americana na Bliskim Wschodzie
Decydując się na przyjęcie odpowiedzialności za całokształt polityki światowej, Amerykanie podjęli ogromne ryzyko. Jednym z jego elementów jest zaostrzenie sporu Północ - Południe i uczynienie USA jedynym obiektem krytyki biednych krajów południowych. Efektem zmiany globalnego układu sił jest również demontaż struktur NATO, dotychczas niezwykle sprawnego narzędzia polityki amerykańskiej. Od czasu wojny w Afganistanie koalicje wojskowe Zachodu konstruowane są wedle zasady "USA i ich przyjaciele". Osłabienie roli
NATO ma fundamentalne znaczenie dla polityki Polski. Podobnie jak rozwijająca się współpraca rosyjsko-amerykańska w dziedzinie transportu surowców energetycznych. W tym drugim wypadku widać realną sprzeczność interesów Warszawy i Waszyngtonu. Sprawdzianem skuteczności hegemonii USA będzie rozstrzygnięcie konfliktu irackiego. Ostateczne decyzje wprawdzie jeszcze nie zapadły, ale - po pierwsze, będą one podjęte przez prezydenta USA, po drugie, będą zapewne powiązane z próbą zaprowadzenia pax Americana na całym Bliskim Wschodzie. Biały Dom zbyt mocno zaangażował się w usunięcie Husajna, by uniknąć starcia. Jeśli zaś w Bagdadzie powstanie rząd proamerykański, światowa hegemonia USA zyska nowy instrument - dyktowanie cen ropy naftowej.
W dotychczasowej historii politycznej mocarstwo dominujące prędzej czy później traciło pozycję hegemona. Tym razem nic nie wskazuje na to, by w dającej się przewidzieć przyszłości uruchomione zostały mechanizmy mogące podważyć światową supremację USA. Jedynym zagrożeniem wydaje się przejście do ostrej fazy konfliktu Północ - Południe, ten jednak przejawiać się mo-
że w atakowaniu przyjaciół Ameryki wśród państw południowych niż w konflikcie
z Zachodem. Różnica po-tencjałów czyni taki kon-
flikt w istocie niemożliwym, a marginalizacja ONZ pozbawiła Południe użytecznego narzędzia politycznego.

Polska wieś spokojna?
Zapomnijmy o popularnym wśród polskich polityków stwierdzeniu "niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna". W globalnej wiosce Kabul, Bagdad i Phenian leżą blisko Warszawy. Polska polityka musi przyjąć perspektywę światową. Jesteśmy zbyt dużym krajem, by nie dostrzeżono naszych decyzji, a zbyt słabym, by pozwolić sobie, jak Niemcy, na kontestowanie przywództwa USA. Nasza lojalność wobec Waszyngtonu nie powinna pozostawiać cienia wątpliwości. Nasz interes narodowy to powrót do europejsko-amerykańskiej koncepcji strefy wolnego handlu, to również dążenie do niwelowania różnic między cywilizacją europejską a rosyjską. Czasu mamy niewiele. Polityczna trumna Saddama stanie się zapewne fundamentem nowego ładu światowego.


Irak niezgody

George W. Bush
prezydent USA
"Jeśli reżim iracki znów się nam sprzeciwi, świat będzie musiał konsekwentnie i zdecydowanie pociągnąć Irak do odpowiedzialności"

Gerhard Schröder
kanclerz Niemiec
"Jestem przeciwny wojskowej interwencji w Iraku i dlatego pod moim kierownictwem Niemcy nie wezmą w niej udziału"

Jiang Zemin
prezydent Chin
"Kwestia iracka winna być rozstrzygnięta za pomocą środków politycznych, zgodnie z rezolucjami ONZ"

Jean Chrétien
premier Kanady
"Nie chcemy zostać włączeni do ataku na Irak, bo nie ma dowodów na to, że produkuje on broń masowej zagłady lub że ma kontakty z al Kaidą"

Jacques Chirac
prezydent Francji
"Nic nie jest niemożliwe, jeśli decyzję podejmuje społeczność międzynarodowa na podstawie niezbitych dowodów. Obecnie jednak nie dysponujemy ani takimi dowodami, ani też nie zapadły decyzje społeczności międzynarodowej"

Silvio Berlusconi
premier Włoch
"Wszyscy jesteśmy przeciw wojnie. Popieramy sprawiedliwość i pokój. Ale czasami, by utrzymać pokój, potrzebna jest wojna - tak jest w wypadku Iraku"

Tony Blair
premier Wielkiej Brytanii
"Odsunięcie od władzy Husajna to wyzwanie nie tylko dla Ameryki czy Wielkiej Brytanii, lecz dla całej społeczności międzynarodowej"

Aleksander Kwaśniewski
prezydent RP
"Czasem użycie siły jest koniecznością"

Władimir Putin
prezydent Rosji
"Mam poważne wątpliwości co do zasadności użycia siły wobec Bagdadu. Operacja wojskowa zagroziłaby sytuacji w regionie i integralności koalicji antyterrorystycznej"

José María Aznar
premier Hiszpanii
"Hiszpania poprze Amerykanów w ataku na Irak nawet bez odpowiedniej rezolucji ONZ"

Islamski front

Prasa w krajach muzułmańskich o ataku na Irak

"Al-Ahram Weekly" (Egipt): Stany Zjednoczone poinformowały, że nie będą rozmawiać z Jaserem Arafatem i że usuną Saddama Husajna. Pytanie: kto będzie następny? Obserwatorzy sugerują, że Syria, Liban, a nawet Arabia Saudyjska mogą być następnymi militarnymi celami Stanów Zjednoczonych.
"Iran Daily" (Iran):
Irak ciągle ma nadzieję, że kraje arabskie sprzeciwią się amerykańskiej akcji wojskowej i udzielą mu wsparcia. Bagdad musi jednak zrozumieć, że jego niebezpieczna polityka w ostatnich latach nie pomaga mu zdobyć zaufania szanowanych państw. Jeśli Irak będzie się dalej przy niej upierał, cały region pogrąży się w wyniszczającej wojnie, w której najbardziej ucierpi iracki naród.

"Al-Ukaz" (Arabia Saudyjska): Stany Zjednoczone chcą zająć Irak, aby zdominować cały region. To niezbędny krok, by zapanować nad całym światem.

"Al-Watan" (Arabia Saudyjska): Saddama Husajna nie interesuje Irak ani Irakijczycy. Obchodzi go tylko własne dobro. Jest gotów poświęcić cały lud iracki, byle tylko utrzymać się przy władzy. "Tishrin" (Syria): "Syjonistyczni działacze dążą do podpalenia całego regionu, popychając USA do wojny z Irakiem, która później rozszerzy się na Iran".

"Gulf News" (Katar): Amerykańska "wojna z terroryzmem" grozi przekształceniem się w nieustającą serię starć, głównie na Bliskim Wschodzie. To początek nowego rozdziału historii. Na razie nic nie zapowiada, że będzie się go miło czytało.

"The Star" (Jordania): Cały świat arabski konsekwentnie sprzeciwia się
atakowi na Irak.


Trzęsienia globu

476 r. Germański wódz Odoaker obalił ostatniego cesarza rzymskiego Romulusa. Panujące do niedawna nad większością ówczesnego świata imperium rzymskie przestało istnieć. Na jego gruzach plemiona barbarzyńskie, a później Arabowie zbudowali nowe organizmy państwowe. Żaden z nich
- łącznie z Bizancjum - nie był jednak w stanie odgrywać dominującej roli.
1492 r. Flotylla hiszpańskich statków dowodzona przez Krzysztofa Kolumba dotarła do brzegów Bahamów, Kuby i Haiti. W dwa lata później Hiszpania i Portugalia zawarły układ w Tordesillas, dokonując podziału odkrytych terenów obu Ameryk, a także Afryki i Azji. Z czasem do kolonialnego wyścigu włączyła się Anglia, Francja i inne kraje europejskie. Stary Kontynent stał się stopniowo centrum władzy dla całego globu
1789 r. W Paryżu podczas obrad Stanów Generalnych deputowani stanu trzeciego, reprezentujący mieszczan i chłopów, uznali się za Zgromadzenie Narodowe. Rewolucja francuska, a w ślad za nią wojska Napoleona zapoczątkowały triumfalny marsz idei oświecenia. W Ameryce - najpierw Północnej, a później Południowej - rozpoczął się proces wyzwalania spod panowania europejskiego.
1914 r. Wybuch I wojny światowej zniszczył ostatecznie stary europejski porządek, którego korzenie sięgały kongresu wiedeńskiego. Po raz pierwszy w tworzenie nowego ładu w Europie włączyły się bezpośrednio Stany Zjednoczone. Rozpoczął się zmierzch epoki kolonialnej, a na mapie Europy - tracącej stopniowo swą dominującą pozycję w świecie - pojawiło się kilka nowych państw. Zrodzone na przełomie XIX i XX wieku totalitarne ideo-logie (komunizm i faszyzm) zaczęły walkę o panowanie nad światem.
1989 r. Jesień narodów doprowadziła
do upadku reżimów komunistycznych w środkowo-wschodniej Europie, a następnie do likwidacji ZSRR. Stany Zjednoczone zaczęły umacniać się na pozycji jedynego globalnego supermocarstwa, natomiast Europa straciła ostatnią z istotnych
ról odgrywanych dotychczas na mapie politycznej świata
- miejsca głównego starcia między komunistycznym Wschodem a kapitalistycznym Zachodem.
11 września 2001 roku...

Opracował Antoni Dudek


Wojna prewencyjna
Ewentualną interwencję w Iraku określa się mianem "wojny prewencyjnej". Pomysł takiej wojny pojawił się w okresie II Rzeczypospolitej - w 1933 r. Według części historyków, po objęciu władzy w Niemczech przez Hitlera Józef Piłsudski zwrócił się do naszego sojusznika, Francji, z propozycją wspólnej wojny prewencyjnej przeciwko Niemcom. Gdyby Francuzi go posłuchali, być może nie byłoby II wojny światowej, obozów koncentracyjnych, Holocaustu.
Więcej możesz przeczytać w 38/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.