Speckomisja nie zajęła się raportem Pitery o CBA

Speckomisja nie zajęła się raportem Pitery o CBA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sejmowa komisja do spraw służb specjalnych nie zajęła się raportem minister Julii Pitery o CBA. Wróci on jednak do porządku obrad, gdy szef CBA Mariusz Kamiński zapozna się z dokumentem.

"Po ustaleniach prezydium punkt został zdjęty, pana ministra Kamińskiego nie  ma, pani minister Pitera odpowiada w tym czasie na sali plenarnej na pytania posłów" - mówił wiceprzewodniczący komisji Paweł Graś (PO). "Każdy z członków komisji miał okazję zapoznać się z raportem, jeśli przy lekturze zrodziły mu się jakieś pytania, to pewnie będzie miał okazję zadać je pani minister Piterze, ale  na pewno nie dzisiaj" - dodał Graś.

Także według Marka Biernackiego (PO), raport na pewno wróci na obrady komisji. "Skoro zapoznaliśmy się z dokumentem, trudno żebyśmy się nim nie  zajmowali" - powiedział.

Biernacki dodał, że "nie chciałby uczestniczyć w konfrontacyjnych przedsięwzięciach, w których z jednej strony jest pani Julia Pitera, z drugiej pan Kamiński". Jego zdaniem takie spotkanie mógłby zorganizować tylko premier.

"Nie dążyliśmy do konfrontacji, komisja dąży do wyjaśnienia okoliczności związanych z czasem powstania raportu, jego celami, upoważnieniem minister Pitery do zajmowania się tym zagadnieniem i innymi okolicznościami" - powiedział przewodniczący komisji Jarosław Zieliński (PiS).

"Instytucja kontrolowana ma nie tylko święte prawo, ale także obowiązek odnieść się do uwag dotyczących jej pracy" - uważa natomiast Janusz Zemke (Lewica). "Elementarna przyzwoitość i chęć uzyskania obiektywnego oglądu sprawy nakazywałaby zapoznanie się także z opiniami instytucji, która była oceniana. Mnie się nigdy nie podobała gra do jednej bramki" - dodał.

"Trudno poważnie rozmawiać o tak dużej wagi sprawie bez znajomości tego dokumentu przez szefa instytucji, której ten raport dotyczy" - powiedział Zieliński. Dodał, że zwrócił się do premiera o udostępnienie raportu Kamińskiemu, ale nie ma jeszcze odpowiedzi.

Zieliński powtórzył swoją opinię, że jest to "dokument o wpisanej a priori tezie". "Zastanawiam się, kto nadzoruje służby specjalne. Do koordynacji jest powołany minister Jacek Cichocki, a raport pisze minister Julia Pitera, powołana do czegoś innego. Mam wątpliwości, czy Pitera miała w ogóle uprawnienia do  zajmowania się oceną działalności CBA. CBA jest instytucją powołaną z mocy ustawy do walki z korupcją, skoro minister Pitera ma być pełnomocnikiem rządu do  walki z korupcją w instytucjach publicznych, to nie może walczyć z instytucją powołaną do walki z korupcją" - powiedział Zieliński.

Posłowie nie chcieli się wypowiadać o samym raporcie, argumentując to  klauzulą tajności. Zemke wyraził przekonanie, że część raportu - nie cały, by  nie zdekonspirować agentów CBA - można by odtajnić. "Pewna synteza ustaleń powinna być opinii publicznej udostępniona. W Polsce stanowczo zbyt często różne informacje zasłania się pieczątkami +tajne+. Są rzeczy tajne, ale większość ocen czy informacji powinna zostać przekazana" - ocenił poseł Lewicy.

"Julia Pitera ewidentnie nie miała wglądu w pierwotne materiały CBA, więc myślę, że miała poważne kłopoty, by całościowo przygotować raport. Dla mnie najważniejszą rzeczą dzisiaj, po dwóch latach funkcjonowania CBA, byłaby odpowiedź na fundamentalne pytanie - CBA otrzymało bardzo duże uprawnienia, ma  900 bardzo dobrze wynagradzanych oficerów, pora spytać o rzeczywiste efekty działalności CBA" - powiedział Zemke.

"Raport jest starą, zaprzeszłą sprawą, odgrzewanym kotletem; nie rozumiem, dlaczego budzi takie emocje" - powiedział Graś. Według Zielińskiego to "nie jest kotlet odgrzewany, to kotlet, który dopiero co się usmażył", a rozpatrzenie raportu wynika z planu pracy komisji.

Materiał dotyczący działalności CBA Pitera, minister w kancelarii premiera, przekazała premierowi w grudniu 2007. Status dokumentu i jego tajność budzą spory. W lutym Pitera tłumaczyła, że raport jest jedynie notatką powstałą w  formie elektronicznej, nie ma podpisu ani tytułu, nie posiada też oznaczeń kancelaryjnych. W kwietniu mówiła, że raport jest oficjalnym dokumentem opatrzonym klauzulą "tajne" i przechowywanym w kancelarii tajnej.

W lipcu sąd uznał skargę obywatela, któremu kancelaria premiera odmówiła wglądu w raport o CBA. Sąd orzekł, że kancelaria premiera ma ponownie rozpatrzyć wniosek o udostępnienie raportu w ramach dostępu do informacji publicznej.

Raportu o CBA nie otrzymał także RPO, który z tego powodu zaskarżył do  Trybunału Konstytucyjnego przepisy ustawy o ochronie informacji niejawnych. Udostępnienia raportu członkom sejmowej komisji śledczej ds. domniemanych nacisków na śledztwa dotyczące polityków i mediów chce przewodniczący komisji Andrzej Czuma (PO).

Pitera zapewniła kilka dni temu, że stawi się na posiedzenie komisji i będzie odpowiadać na pytania. O tym, co ma znajdować się w raporcie informowała TVN24. Według telewizji w liczącym 46 stron dokumencie są informacje, że celem działań biura miało być skompromitowanie Platformy Obywatelskiej przed wyborami parlamentarnymi w 2007 r. Jako przykład działań zmierzających do kompromitacji PO Pitera wymienia prowokację wobec Beaty Sawickiej.

W raporcie mają być także dowody na łamanie prawa, w tym omijania procedur, np. wszczynania działań agentów CBA bez formalnej decyzji w tej sprawie. Tezy zawarte w raporcie mają się opierać na pokontrolnym raporcie ABW, doniesieniach prasowych i doniesieniach samych funkcjonariuszy CBA. Te ostatnie miały dotyczyć nie kwestii politycznych, lecz powszechnego kumoterstwa podczas przyjmowania pracowników do Biura - podała TVN24.

W sobotę Pitera powiedziała, że rozważa skierowanie sprawy przecieku do  prokuratury. Przypomniała, że w przypadku raportu jest precyzyjnie określone, kto i w jakich godzinach go czytał. "Do kancelarii tajnej komisji ds. służb specjalnych poszło tyle egzemplarzy, ilu jest członków komisji, siedem. Znam ten dokument ja i premier" - powiedziała Pitera.

ND, PAP