Język władzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Politycy nie gęsi i swój język mają" – powiedziałby pewnie Mikołaj Rej, obserwując konflikt o samolot miedzy prezydentem i premierem. Konflikt sam w sobie żenujący i śmieszny, narażający Polskę na drwiny w całej Unii Europejskiej.
O poziomie tej kłótni najlepiej świadczy język, którego używają obaj politycy. „Powiem brutalnie: nie potrzebuję prezydenta w Brukseli" – mówi ostro Donald Tusk, co dosłownie oznacza, iż prezydent jest w samolocie rządowym „Persona non grata”. Głowa państwa idzie jeszcze dalej. Oto RMF FM informuje, że podczas wczorajszego spotkania wieczorem, Kaczyński powiedział: „Brat miał rację, pan się wychował na podwórku”. Wcześniej zaś twierdził, że poleci samolotem, bo „fruwać nie umie”, a Elżbieta Jakubiak mówiła w Sejmie, że „samolot się prezydentowi należy jak psu zupa”.
 
Charakter przywołanych wypowiedzi doskonale oddaje poziom naszych polityków: ludzi, którzy prywatne animozje przedkładają nad polityczne cele, a przy tym obrzucają się najgorszymi wyzwiskami i inwektywami. Ucierpi na tym, oczywiście, Polska, bo wątpliwe jest, aby po tych wszystkich epizodach głowa państwa i szef rządu mogli nadal współpracować. Niezależnie od tego, co Tusk przywiezie z Brukseli – wszelkie jego działania będzie blokował prezydent. W odwecie, otoczenie premiera będzie oskarżać prezydenta o całe zło istniejące w Polsce. Dojdzie więc do decyzyjnego paraliżu, którego tłem będą kolejne oskarżenia i gierki na poziomie przedszkolaków.

Cała ta sprawa może mieć jednak jeden pozytywny skutek: oto Polacy przejrzą na oczy i poczują się zażenowani poziomem rządu, który w ten sposób kompromituje imię Polski. I rozliczą z tego Tuska i jego ludzi przy najbliższych wyborach. Bo to, że kompromitują Polskę raczej wątpliwości nie ulega. Można się spierać o kompetencje, poglądy i cele. Jednak chyba nie ma sporu w tej kwestii, że rząd, który kompromituje kraj, powinien odejść na śmietnik historii.