Mini-szczyt klimatyczno-energetyczny z udziałem Tuska

Mini-szczyt klimatyczno-energetyczny z udziałem Tuska

Dodano:   /  Zmieniono: 
M.Stelmach/Wprost 
Tuż przed rozpoczęciem szczytu UE w Brukseli premier Donald Tusk spotkał się z premierami ośmiu nowych krajów członkowskich, by budować wspólny front w sprawie zmian w pakiecie klimatyczno-energetycznym.

Polska zagroziła, że jeśli jej postulaty dotyczące pakietu nie zostaną spełnione, jest gotowa zablokować przyjęcie wniosków końcowych środowo-czwartkowego szczytu.

W spotkaniu uczestniczyli szefowie rządów Polski, Węgier, Czech, Słowacji, Litwy, Łotwy, Estonii, Bułgarii i Rumunii. Kraje te w kontekście kryzysu finansowego stawiają pytania o społeczne i gospodarcze koszty wdrażania pakietu, którego celem jest redukcja unijnych emisji CO2 o 20 proc. do 2020 roku.

"W czasie poważnej niepewności na rynku finansowym i w gospodarce, w obliczu której stoimy, premierzy (...) podkreślają, iż polityka UE ws. klimatu i energii powinna godzić cele środowiskowe z potrzebami zrównoważonego wzrostu gospodarczego" - głosi przyjęta na spotkaniu deklaracja. Nie podpisał się pod  nią premier Czech Mirek Topolanek, ponieważ jego kraj obejmuje 1 stycznia półroczne przewodnictwo w UE.

Po przyjeździe do Brukseli premier tłumaczył, że to spotkanie "kluczowe" z  punktu widzenia polskich postulatów na środowo-czwartkowy szczyt. Zapowiedział współpracę dziewiątki krajów, by już na tym spotkaniu zapewnić, że pakiet nie  będzie nadmiernym obciążeniem dla ich gospodarek. Chodzi o odpowiednie zapisy we  wnioskach końcowych ze szczytu, które zagwarantują, że w dalszych pracach nad pakietem uwzględniona będzie specyfika polskiej gospodarki opartej na węglu.

W deklaracji premierzy wzywają, by "UE powstrzymała się od przyjmowania rozwiązań, które nie uwzględniają różnic w potencjałach gospodarczych państw członkowskich".

"Nie zgadzamy się na projekt wniosków końcowych szczytu, który mówi, że mamy się bezwarunkowo zgodzić na zakończenie negocjacji politycznych w grudniu" -  powiedział szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz.

"Nie ma warunków, by już dzisiaj zapisać, że potrzebne nam jest przyjęcie porozumienia do grudnia, skoro nie mamy uzgodnionych rozwiązań. Jeśli jutro nagle pojawią się one na stole, będziemy uradowani" - dodał.

Polska, z gospodarką w 94 proc. opartą na węglu, argumentuje, że realizacja ambitnych zobowiązań UE do redukcji emisji CO2 grozi drastyczną podwyżką cen prądu. A to dlatego, że KE zaproponowała, by wszystkie prawa do emisji w  energetyce były sprzedawane na specjalnych aukcjach już od 2013 roku. Ponadto Polska twierdzi, że pakiet naraża na szwank bezpieczeństwo energetyczne, bo  zmusza do rezygnacji z rodzimego wysokoemisyjnego węgla na rzecz importowanego gazu.

Polska chce też ograniczyć fluktuacje cen uprawnień do emisji CO2 po 2013 roku i uważa, że pakiet w zaproponowanym przez KE kształcie zbyt faworyzuje najbogatsze państwa UE. Oczekuje więc, że przynajmniej część uprawnień biedniejsze kraje, takie jak Polska, dostaną za darmo. Proponuje system bezpłatnych uprawnień dla zakładów stosujących najbardziej przyjazne środowisku technologie.

Francuskie przewodnictwo UE, mocno wspierane przez Komisję Europejską, przekonuje jednak, że trwający kryzys finansowy nie może być dla Unii Europejskiej pretekstem do rezygnacji z ambitnych celów w walce z globalnym ociepleniem klimatu.

Francja naciska na porozumienie w sprawie pakietu do końca roku - ze względu na kalendarz światowych negocjacji w sprawie zmian klimatycznych. Na grudniowej konferencji w tej sprawie w Poznaniu UE chce zaprezentować silne, jednolite stanowisko. Zobowiązanie do porozumienia ws. pakietu w grudniu zostało wpisane do projektu wniosków końcowych szczytu.

Polska - jak informują anonimowe źródła rządowe - jest skłonna przenieść finisz rozmów na czeskie przewodnictwo UE w pierwszej połowie przyszłego roku, licząc, że Czechy będą bardziej wyrozumiałe na polskie postulaty. Czechy także mają gospodarkę w dużym stopniu uzależnioną od węgla.

pap, keb, ND