Samorząd

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przedwyborczy ranking gmin

Dlaczego Józefów jest gminą bogatą i sprawnie zarządzaną, a nieodległy Otwock jest biedny i źle zarządzany? Jak to możliwe, że w Mszczonowie wyremontowano drogi, zainstalowano wodociągi i kanalizację, wybudowano nowe szkoły i świetlice, a w Chojnowie za sukces uważa się wyremontowanie dwóch kotłów centralnego ogrzewania? Centrum Badań Regionalnych przygotowało na zlecenie "Wprost" ranking najgorszych polskich gmin. Wybrane gminy z tej listy porównaliśmy z tymi ze Złotej Setki Gmin, opracowanej przez CBR dla "Rzeczpospolitej". Tak powstał przedwyborczy ranking gmin, który wskazuje, kto i w jaki sposób doprowadził niektóre gminy do rozkwitu, a kto i dlaczego skazał mieszkańców innych gmin na biedę i brak perspektyw.
Zanim pójdziemy do urn, sprawdźmy, jak w naszej miejscowości rządzili prezydenci, burmistrzowie i wójtowie. Sprawdźmy, co robili wybrani przez nas cztery lata temu radni. Wystarczy porównać dwie liczby: wydatki na administrację oraz wielkość inwestycji.

Pierwszy patent na sukces - prywatyzacja
- Wprowadzenie zasad wolnego rynku na szczeblu gminnym nie jest aktem odwagi. Odwagą jest ich niewprowadzanie, czyli skazywanie gminy na biedę i zastój - mówi Bogdan Zdrojewski (PO), były prezydent Wrocławia. W najlepszych gminach w prywatne ręce oddano przedszkola, żłobki, stołówki, wodociągi, zakłady oczyszczania miasta czy miejską komunikację (Zdrojewski m.in. sprywatyzował i wprowadził na giełdę Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej). W podwarszawskim Józefowie wpływy ze sprzedaży mienia komunalnego będą w tym roku stanowić 15-20 proc. całego budżetu. Tymczasem w najgorszych gminach majątek komunalny jest lennem urzędników, prywatyzacja jest traktowana jako ograniczenie władzy, a urzędnicy są syndykami mienia upadłościowego.
Aleksander Marek Skorupa, od 12 lat burmistrz Brzegu Dolnego, sprzedał 2950 z 3 tys. mieszkań odziedziczonych po zakładach chemicznych. Lokatorzy zapłacili tylko po 20 zł za mieszkanie, ale stali się ich właścicielami. Zanim Skorupa został burmistrzem, był pracownikiem naukowym w instytucie należącym do KGHM. W pierwszych wyborach kandydował jako niezależny, poźniej wstąpił do Kongresu Liberalno-Demokratycznego, następnie znalazł się w Unii Wolności, a obecnie działa w Platformie Obywatelskiej.

Drugi patent na sukces - inwestycje
W 1997 r. powódź zniszczyła najstarszą część Brzegu, gdzie stało 20 komunalnych kamienic. Wszystkie wyburzono. Mieszkańcy otrzymali mieszkania o wyższym standardzie, a władze miasta zyskały atrakcyjne parcele w centrum. Większość wsi w gminie ma kanalizację. Wybudowano basen - uczniowie młodszych klas korzystają z bezpłatnych lekcji pływania. Za każdą złotówkę wydaną z gminnego budżetu burmistrzowi udało się pozyskać 1,5 zł z zewnętrznych źródeł. Gmina inwestuje prawie 40 proc. wszystkich środków.
Przeciwieństwem Brzegu jest Chojnów. Burmistrz Andrzej Dwojak startował w wyborach z listy Chojnów 2000, potem wstąpił do SLD, z którego przeszedł do Ogólnopolskiego Sojuszu Bezrobotnych. W latach 1999-2001 w Chojnowie na inwestycje wydano zaledwie 149 zł na mieszkańca. Nie żałowano za to środków na administrację: tylko w 2001 r. wydatki na ten cel wyniosły 198 zł na mieszkańca. Inwestycje stanowią w budżecie Chojnowa zaledwie 4,3 proc., czyli są ponadczterokrotnie niższe od średniej krajowej. Opozycja zarzuca Dwojakowi, że czeka tylko na pomoc "z góry".
Stanisław Kruszewski, od dwóch kadencji burmistrz Józefowa (działał w PPChD, partii współtworzącej AWS, obecnie niezależny), na inwestycje przeznaczył aż 58 proc. budżetu gminy (średnia na Mazowszu to 26 proc.). W dwa lata za 30 mln zł wybudowano centrum dydaktyczno-sportowe, w którym oprócz gimnazjum mieści się basen. W przyszłym roku ukończona zostanie budowa hali sportowej. - Pracowałem w biurze projektowym i miałem własną firmę. Mój zastępca pracował w instytucie projektów budowlanych. Teraz zasady kierowania firmą wprowadzamy w gminie - przekonuje Kruszewski.
Sąsiadujący z Józefowem Otwock na inwestycje przeznacza pięciokrotnie mniej, natomiast koszty administracji w 2001 r. wyniosły tam w przeliczeniu na mieszkańca 200 zł, czyli o ponad 30 proc. więcej niż w innych gminach Mazowsza. - Powodem kłopotów jest niestabilna sytuacja polityczna w samorządzie - mówi Krzysztof Boczalski, prezydent Otwocka (rządzi od listopada 2001 r.). Prezydent należał do SKL, teraz jest bezpartyjny. Gminą włada egzotyczna koalicja ugrupowań wchodzących niegdyś w skład AWS oraz SLD.
W Warcie Bolesławieckiej wszystkie mieszkania mają bieżącą wodę, 70 proc. - kanalizację. Każdy może mieć telefon. Wybudowano dwie oczyszczalnie ścieków, trzy wysypiska odpadów, gazociąg, trzy wiejskie świetlice i 70 km dróg. W ubiegłej kadencji inwestycje stanowiły 72 proc. dochodów gminy. Od października 1989 r. Wartą Bolesławiecką zarządza Mirosław Haniszewski. Zaczynał jako mianowany przez wojewodę naczelnik, potem wygrywał kolejne wybory. Gmina Marciszów, położona w tym samym województwie, na inwestycje wydała w ubiegłym roku niewiele ponad milion złotych z sześciomilionowego budżetu. Teresa Szarek, wójt Marciszewa, tłumaczy to "złą sytuacją na rynku pracy, która przekłada się na trudną sytuację gminy".

Trzeci patent na sukces - zagraniczny kapitał
Boom gospodarczy Mszczonowa (woj. mazowieckie) zaczął się, gdy władze gminy wpadły na pomysł, by wykupić grunty pod inwestycje (przejęto 150 hektarów). Dziś na terenie gminy swoje siedziby ma aż dziewięć światowych koncernów, m.in. niemiecko-francuski Knauf - potentat w produkcji opakowań styropianowych, japońska firma YKK, która w 80 proc. opanowała światową produkcję suwaków odzieżowych (jej obroty wynoszą 70 mld euro rocznie), szwajcarski Roche - produkujący w Polsce witaminy dla zwierząt. Każdego roku zagraniczne firmy wpłacają do lokalnej kasy 4 mln zł podatku od nieruchomości, co stanowi 25 proc. całego budżetu gminy. W Mszczonowie działają też cztery firmy logistyczne, w tym potentat w branży - duński Maersk. Promocją rejonu Mszczonowa nie zajmują się już władze gminy, lecz brytyjska grupa kapitałowa Europa Distribution Center. To Brytyjczycy uzbroili nowe tereny pod inwestycje i wybudowali bocznicę kolejową.
Burmistrzem Mszczonowa jest Józef Grzegorz Kurek (bezpartyjny, niegdyś w PZPR, rządzi już trzecią kadencję). Gmina ma gimnazjum (wybudowane za 5 mln zł), halę widowiskową i salę gimnastyczną. Uruchomiono także system ciepłowniczy, wykorzystujący energię geotermalną. - Mniejszych inwestycji jest tak dużo, że zabrakło mi miejsca na ulotce wyborczej - opowiada Kurek. Gmina inwestuje 50 proc. swoich dochodów, a na administrację przeznacza 11 proc.
W nieodległym Zakroczymiu nie ma obcego kapitału, bo zagranicznych inwestorów odstrasza wszechobecna biurokracja. Niedawno zrezygnował McDonalds. Na inwestycje gmina przeznacza jedynie 5 proc. budżetu, zaś na administrację - 20 proc. Władze gminne nie potrafią wykorzystać doskonałego usytuowania przy ruchliwej trasie do Gdańska. - Powodem słabych wyników są konflikty w samorządzie - mówi Henryk Ruszczyk, od dwóch lat burmistrz Zakroczymia, bezpartyjny. - Od wyborów w 1998 r. jestem trzecim burmistrzem. Groził nam nawet zarząd komisaryczny.
Zagraniczny kapitał starają się przyciągać władze gminy Karlino (woj. zachodniopomorskie), obejmującej głównie tereny popegeerowskie. Burmistrz Waldemar Miśko (z SKL) rządzi już trzecią kadencję. Niedawno uruchomiono zautomatyzowany system grzewczy na gaz ziemny (za 10 mln zł). Wsie w gminie skanalizowano, zbudowano też stację uzdatniania wody. Gmina skupowała grunty rolnicze i po uzbrojeniu przeznaczała je na inwestycje. W czerwcu oddano do użytku obwodnicę, co podniosło inwestycyjną atrakcyjność Karlina. Swoją siedzibę mają tu trzy duże firmy zachodnie z branży drzewnej.
W Siemyślu leżącym niedaleko Karlina (wójt Halina Wawrzyniak wywodzi się z PSL) na inwestycje wydano zaledwie 8 proc. budżetu. - Aż 20 proc. z 3,5 tys. mieszkańców gminy nie ma pracy, więc nie ma wpływów z podatków - mówi Halina Wawrzyniak. Wysokie wydatki na administrację (230 zł na mieszkańca) tłumaczy dobrem mieszkańców.

Czwarty patent na sukces - turystyka
Władze Krościenka nad Dunajcem (wójt Bogusław Waksmundzki należy do SKL), chcąc rozwijać turystykę, najpierw zainwestowały w ochronę środowiska. Wybudowano nowoczesną oczyszczalnię ścieków (położono 15 km sieci kanalizacyjnej). W 1999 r. utworzono Stowarzyszenie Agroturystyczne Galicyjskie Gospodarstwa Gościnne, które odpowiada za podniesienie standardu usług turystycznych. Efekty są już widoczne - liczba turystów wzrosła trzykrotnie.
W Kościelisku, położonym niedaleko Krościenka, turystyka nie liczy się jako źródło dochodów gminy. - Obecna władza uruchomiła jedynie biuro ds. turystyki, ale chyba tylko po to, by zatrudnić kolejnego urzędnika - zauważa Józef Krzeptowski-Jasinka, kandydat na wójta gminy Kościelisko. Na inwestycje w gminie wydaje się tylko 12 proc. budżetu. Władysław Stopka, wójt Kościeliska, tłumaczy to kłopotami z dużymi opadami śniegu i stratami po powodzi w 1999 r. Czy śnieg jest odpowiedzialny za to, że wydatki na administrację wynoszą 225 zł na mieszkańca, czyli o 25 proc. więcej niż w sąsiednich gminach?

Gminy rynkowe kontra budżetowe
Przedwyborczy ranking gmin dowodzi, że w miejscowościach, w których rządzą osoby wywodzące się z ugrupowań centrowych i liberalno-konserwatywnych (m.in. w Tarnowie Podgórnym, Polkowicach, Żarowie, Mieroszowie, Kamieniu Pomorskim, Wrocławiu) odnotowano najwyższy poziom inwestycji, w tym najwyższy wskaźnik inwestycji zagranicznych (ponad 50 proc. wszystkich przesięwzięć). Przybywa tam miejsc pracy, radykalnie ograniczono biurokrację i obniżono koszty utrzymania administracji. Najbardziej też potaniały tam usługi komunalne. W pierwszej trzydziestce najlepszych gmin znalazły się tylko dwie gminy rządzone przez lewicę - Lubin i Bogatynia.
Gminy z listy najgorszych są w większości zarządzane przez ludzi startujących do wyborów pod szyldami lokalnych, często egzotycznych koalicji bądź przez przedstawicieli lewicy. Aż 70 proc. prezydentów, burmistrzów i wójtów najgorszych gmin nie ma doświadczenia w zarządzaniu, a ponad 80 proc. z nich pracowało w administracji w czasach PRL. Oczywiście są też gminy nieudolnie rządzone przez centroprawicę. Nie brakuje również gmin dobrze radzących sobie pod rządami lewicy, ale wśród najlepszych jest ich ośmiokrotnie mniej niż tych, którymi zarządza centroprawica.



Samorządowe konfitury
W Szamotułach (woj. wielkopolskie) o 21 mandatów radnych walczy 500 kandydatów! Cztery lata temu chętnych nie było nawet stu. W powiecie limanowskim (woj. podkarpackie) w 1998 r. o jedno miejsce w radzie ubiegały się trzy osoby, obecnie - dwadzieścia. W przeszło tysiącu miejscowości zarejestrowało się ponad 20 komitetów wyborczych. W 1994 r. na jedno miejsce we władzach samorządowych przypadało trzech kandydatów, teraz - pięciu.
Posady w samorządach to w wielu regionach najlepsze miejsca pracy - średnia płaca wynosi 2356 zł brutto (na koniec 2001 r.). Samorządy dysponują też środkami, które można wykorzystać do politycznego lobbingu czy budowy biznesowego zaplecza. W budżetach wielu gmin drugą lub trzecią pozycję pod względem wysokości wydatków stanowi kategoria "różne". Pieniądze te są zwykle wydawane uznaniowo. Duże są też wydatki na promocję gminy (na przykład przeznaczane na artykuły sponsorowane w lokalnych gazetach). Władze samorządowe decydują również o przyznawaniu mieszkań komunalnych.
Największe korzyści mają urzędnicy samorządowi z przetargów. Do komisji przetargowych często wybierani są najbliżsi współpracownicy prezydentów, burmistrzów i wójtów. Zwycięzcami w przetargach okazują się zwykle firmy prowadzone przez znajomych urzędników lub ich krewnych. Transparency International i Najwyższa Izba Kontroli ujawniły 300 wypadków korupcji podczas gminnych przetargów (od października 2000 r. do października 2001 r.). W sondażu przeprowadzonym przez Fundację Batorego (w czerwcu 2002 r.) aż 70 proc. badanych przyznało, że zna jednego lub kilku urzędników, którzy wzięli łapówkę. Nieuczciwie rozstrzyganych jest także wiele konkursów na stanowiska dyrektorów szkół, szefów spółek komunalnych czy urzędów pracy. Burmistrz, wójt czy radny pierwsi mają dostęp do informacji o planach zagospodarowania przestrzennego czy o gruntach rolnych, które zostaną przekwalifikowane na budowlane bądź inwestycyjne. Władze samorządowe wydają także pozwolenia na budowy czy inwestycje.
Lokalni politycy zdają sobie sprawę, że w tej kadencji dla gmin, powiatów i województw szeroko otworzy się brukselska kasa. Unia Europejska nigdy nie szczędziła pieniędzy na politykę regionalną. Po wstąpieniu Polski do unii samorządy otrzymają do dyspozycji ponad 10 mld zł (m.in. na budowę dróg, wodociągów, oczyszczalni ścieków). Ten, kto będzie dzielił te pieniądze i kontrolował ch wydawanie, uzyska ogromną i realną władzę.

Sławomir Sieradzki
Więcej możesz przeczytać w 42/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.