Nowicki: groźba weta przyniosła efekty

Nowicki: groźba weta przyniosła efekty

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po groźbie weta ze strony Polski w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego na ostatnim szczycie UE zarówno francuskie przewodnictwo jak i Komisja Europejska są bardziej otwarte na polskie postulaty - ocenił minister środowiska Maciej Nowicki.

Z wypowiedzi francuskiego przewodnictwa w UE i KE wynika, że są gotowe do ustępstw w sprawie głównego polskiego postulatu: przyznania częściowo darmowych uprawnień do emisji CO2 przez elektrownie.

"Teraz zaczęło się myślenie. (...) Teraz, ponieważ jest groźba weta ze strony Polski, nareszcie jesteśmy poważnymi partnerami do rozmowy" - powiedział Nowicki. Jego zdaniem dotychczas "to był trochę dyktat KE, która nie słuchała argumentów krajów ubogich".

"Zadaję pytanie: czy obecna propozycja Komisji Europejskiej jest jedyna, optymalna i sprawiedliwa? Na każde pytanie mówię: nie" - dodał z naciskiem po spotkaniu w Luksemburgu ministrów środowiska.

Po ubiegłtygodniowym szczycie UE w Brukseli było to pierwsze spotkanie unijnych ministrów w sprawie pakietu, który ma zapewnić, że UE zredukuje emisje CO2 o 20 proc. do 2020 roku. Na szczycie szefowie państw i rządów zgodzili się, że polityczne porozumienie w tej sprawie zapadnie na kolejnym szczycie UE w grudniu. Dzięki temu Polska zagwarantowała sobie prawo weta - decyzje na szczycie zapadają bowiem jednomyślnie.

Kraje członkowskie chcą wykorzystać presję czasu, pod którą znalazło się francuskie przewodnictwo. W Luksemburgu ministrowie przedstawili całą litanię propozycji zmian w pakiecie. Poza Polską, najgłośniejsze są Włochy, które uważają, że jego realizacja będzie zbyt kosztowna dla gospodarki. "Pakiet wymaga głębokich zmian" - powiedziała włoska minister środowiska Stefania Prestigiacomo.

Niespodziewane twarde stanowisko zajął też niemiecki minister Sigmar Gabriel, który bronił niemieckiego przemysłu cementowo- wapiennego, stalowego i chemikaliów.

Polska z gospodarką w 94 proc. opartą na węglu argumentuje, że realizacja ambitnych zobowiązań UE grozi drastyczną podwyżką cen prądu - nawet do 90 proc. A to dlatego, że KE zaproponowała, by wszystkie prawa do emisji w energetyce były sprzedawane na specjalnych aukcjach już od 2013 roku.

"I (przewodnictwo) i Komisja Europejska będą musiały się zastanowić, jak rozwiązać ten problem, żeby nie doszło do weta w grudniu" - zagroził Nowicki.

Polska zaproponowała system bezpłatnych uprawnień dla elektrowni stosujących najbardziej przyjazne środowisku technologie, albo stopniowe dochodzenie do pełnych aukcji w roku 2020. Podczas obrad poza Polską o specjalne względy dla elektrowni zabiegały Włochy, Czechy, Malta, Cypr, a także Litwa i Estonia. Większość krajów opowiedziała się jednak za 100-proc. aukcjami już od 2013 roku.

Podsumowując francuski minister ds. ekologii i energii Jean-Louis Borloo powiedział, że część uprawnień do emisji CO2 przynajmniej w początkowym okresie elektrownie będą mogły dostawać za darmo - na zasadzie odstępstwa od reguły. Zastrzegł, że ta tzw. derogacja będzie musiała być ograniczona w czasie i w odpowiedni sposób uzasadniona - relacjonowali dyplomaci.

Na konferencji prasowej Borloo przyznał, że "obiektywne interesy" nowych państw członkowskich zasługują na uwzględnienie.

Francuski minister naciskał na porozumienie w sprawie pakietu do końca roku - ze względu na kalendarz światowych negocjacji w sprawie zmian klimatycznych. Na grudniowej konferencji w tej sprawie w Poznaniu UE chce zaprezentować silne, jednolite stanowisko.

Taki kalendarz poparła w poniedziałek większość krajów - poza Polską i Włochami. Polska nie ma nic przeciwko przeniesieniu decyzji na pierwsze półrocze przyszłego roku, za czeskiego przewodnictwa. Zdaniem Nowickiego wystarczy, że w Poznaniu UE potwierdzi swoją determinację do redukcji emisji CO2 o 20 proc. - albo nawet o 30 proc., jeśli inne kraje zobowiążą się do porównywalnego wysiłku. "Polityczna decyzja jest konieczna, natomiast nie powinno się dążyć do ustalenia za wszelką cenę wszystkich szczegółów" - powiedział minister.

W poniedziałek główna dyskusja dotyczyła jednak tzw. sektorów energochłonnych. Mają mieć one prawo do częściowo darmowych uprawnień do emisji, by uniknąć groźby likwidacji zakładów w Europie i ich przeprowadzki np. na Ukrainę albo do Chin - gdzie nie ma rygorystycznych norm emisji. Lista sektorów jest sprawą otwartą i KE chce ją wynegocjować z krajami członkowskimi dopiero w 2010 roku. Swoją propozycję w poniedziałek przedstawiły Niemcy: przemysł cementowo-wapienny, stalowy i chemikalia, które odpowiadają za 67 proc. przemysłowych emisji CO2 w Niemczech, mają dostawać uprawnienia za darmo. Produkcja papieru, szkła i betonu - co najmniej 80 proc. darmowych uprawnień. Niemców mocno poparli Austriacy.

Wbrew stanowisku KE, Borloo powiedział, że lista ma być znana już w połowie przyszłego roku - co ma przygotować przemysł do zmian, które przyniesie wejście w życie pakietu w 2013 roku.

pap, keb