Ułomna demokracja

Ułomna demokracja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby "Chinese Democracy" Guns N' Roses nigdy się nie ukazała.
Rok 2008 to rok, w którym doczekaliśmy się zakończenia kilku projektów, które wszyscy już zdążyli spisać na straty. Ukończona została pierwsza linia warszawskiego metra. Polacy wypełnili swoją misję w Iraku. A za oceanem Axl Rose po 15 latach pracy wydał najnowszy album swojego zespołu.

Trzeba uczciwie przyznać, że początek "Chinese Democracy" jest niezły. Pierwsze trzy-cztery utwory dają nadzieję, że album nie będzie rozczarowaniem. Potem jednak wszystko się sypie. Kawałki są wolne, smętne i przearanżowane. Nakładane na siebie partie pięciu różnych gitarzystów i głos Axla w dziecięciu różnych rejestrach jednocześnie nie potrafią ukryć prostej prawdy – nowi Gunsi z komponowaniem już sobie nie radzą. Prawie nikt, z wyjątkiem najwierniejszych fanów (zwłaszcza po tym, jak w Internecie pojawiły się pierwsze przecieki), nie miał nadziei, że "Chinese Democracy" dorówna poprzednim osiągnięciom zespołu.

Wydanie tej płyty było absolutnie niepotrzebne. Próba nawiązania do przeszłych sukcesów bez pracujących na nie Slasha, Izzy’ego Stradlina czy Duffa McKagana musiała zakończyć się klęską. Głównym powodem, dla którego album się ukazał jest olbrzymie ego Axla, który zwyczajnie nie wie, kiedy ze sceny zejść. Gdyby płyta pozostała na zawsze w sferze projektu, fani nie przeżyliby rozczarowania. A jak mówi mądrość ludowa, "lepiej milczeć i wyglądać na głupca, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości."

Sebastian Bach, muzyk znany z rockowej grupy Skid Row i jeden z najbliższych przyjaciół Axla zapowiedział, że "Chinese Democracy" to jedynie pierwsza część nowej muzycznej trylogii. Całość ma ujrzeć światło dzienne do 2012 r. Jak do tej pory, zespół nie skomentował doniesień Bacha, ale perspektywa, że Euro upłynie nam pod znakiem kolejnych daremnych prób nawiązania do przeszłości, nie wydaje się pociągająca.

Najbardziej przewidywalna okazała się chińska reakcja na "Chinese Democracy". Władze Chińskiej Republiki Ludowej uznały, że płyta zawiera treści "wywrotowe" i w związku z tym nie będzie rozprowadzana w Państwie Środka. Chińczycy na tym raczej nie stracili.