Saakaszwili broni się przed parlamentem

Saakaszwili broni się przed parlamentem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. M.Stelmach/Wprost
Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili przyznał przed komisją parlamentarną, że to on podjął w sierpniu decyzję ataku na Osetię Południową, ale zaprzeczył, jakoby miał w tej sprawie "zielone światło" od Waszyngtonu.
"Była to trudna decyzja, ale była ona nieunikniona; każdy demokratyczny rząd podjąłby taką samą decyzję" - uzasadniał Saakaszwili akcję zbrojną z 7 sierpnia, nazwaną początkowo przez media gruzińskie "blitzkriegiem".

Zeznając po raz pierwszy od "wojny pięciodniowej" przed komisją powołaną przez parlament dla zbadania okoliczności wybuchu gruzińsko-rosyjskiego konfliktu zbrojnego, prezydent Gruzji uzasadnił swą decyzję jako reakcję na rosyjską interwencję w separatystycznym regionie Osetii Południowej.

"Obywatele Gruzji byli tam w niebezpieczeństwie" - powiedział Saakaszwili.

Rozmawiając z dziennikarzami przed posiedzeniem komisji parlamentarnej, Saakaszwili ustosunkował się do wypowiedzi byłego ambasadora Gruzji w Moskwie, według których miał od sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice "zielone światło" w sprawie ataku na Osetię Płd.

"Nie mieliśmy zielonego światła od nikogo" - zapewnił prezydent, dementując twierdzenia byłego ambasadora Gruzji.

Dyplomata ten, Erosi Kicmariszwili powiedział w tym tygodniu, że Condoleezza Rice zachęcała w lipcu tego roku Saakaszwilego do użycia siły w Osetii Płd.

Gruziński dyplomata powoływał się przy tym na "ludzi z otoczenia prezydenta". To oni mieli go poinformować, że amerykańska sekretarz stanu "dała zielone światło" w tej sprawie, co zresztą zdementowała sama pani Rice.

"Wszystko, co mogę powiedzieć w tej sprawie, to tyle, że jest to całkowity nonsens, ale nawet gdyby tak nie było, ten pan nie jest w stanie tego wiedzieć. Jego stanowisko nie upoważniało go do obecności na żadnym z oficjalnych spotkań, przy żadnym z kontaktów" - mówił prezydent o Kicmariszwilim, który - jak podkreśla amerykańska agencja Associated Press - odgrywał kluczową rolę podczas rewolucji róż w 2003 roku, jaka wyniosła Saakaszwilego do władzy.

"Zresztą nikogo nie musieliśmy prosić o zielone światło" - dodał prezydent.

Kicmariszwili twierdził również, rozmawiając w środę z dziennikarzami, że Saakaszwili miał także "błogosławieństwo" samego prezydenta USA, podejmując działania zbrojne w Osetii Płd.

Powoływał się przy tym na przedstawicieli gruzińskich sfer oficjalnych, którzy mieli mu powiedzieć, że George W. Bush dał swe błogosławieństwo do użycia siły, gdy spotkał się w marcu tego roku z Saakaszwilim w Waszyngtonie.

Waszyngton wielokrotnie już zaprzeczał, jakoby dał przyzwolenie na inwazję w Osetii Płd.

AP przypomina, że Gruzja 7 sierpnia dokonała masowego ostrzału artyleryjskiego stolicy Południowej Osetii, której separatystyczny rząd był popierany przez Moskwę, a obszar patrolowany przez rosyjskie siły pokojowe. Wojska rosyjskie po ataku z 7 sierpnia wtargnęły do regionu i przejęły kontrolę nad znacznymi połaciami terytorium północnej i zachodniej Gruzji.

ab, pap