Z kamerą wśród ludzi

Z kamerą wśród ludzi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ponad cztery miliony stałych widzów i półtora miliona gospodarstw domowych - dysponując taką siecią, rodzima kablówka staje się coraz poważniejszym konkurentem telewizji publicznej
Idea podglądania życia święci triumfy nie tylko w TVP, która - chcąc się przypodobać odbiorcom - realizuje kolejne telenowele dokumentalne, jak "Pierwszy krzyk", "Szpital Dzieciątka Jezus" i "Nieparzyści". Widzów podgląda również Twoja Telewizja Miejska, nadająca poprzez lokalne sieci kablowe. Moda nadciąga z Zachodu. W USA za pośrednictwem kablówki emituje się dwukrotnie więcej programów niż w telewizji tradycyjnej. Dzięki tej pierwszej można tam obejrzeć także relacje z największych imprez, na przykład koncertu Michaela Jacksona.

Przewagą miejskiej kablówki mają być programy nadawane na żywo, swojscy prezenterzy, apolityczność, poruszanie tematów związanych z życiem codziennym wspólnot lokalnych. Zamiast posiedzenia Sejmu relacjonowane są więc obrady rady miejskiej. Transmituje się mecze ligi podwórkowej bądź mszę św. odprawianą w kaplicy (w Kole). Wiernymi widzami Twojej Telewizji Miejskiej są głównie osoby liczące 35-44 lat (23,7 proc.), mające wykształcenie średnie, bardziej zainteresowane tym, czy zarządca dróg zlikwiduje dziurę w jezdni na ulicy prowadzącej do ich domów aniżeli zabiegami Litwy o członkostwo w strukturach NATO. Tak zrodził się w Inowrocławiu pomysł, by zrealizować program motoryzacyjny, podczas którego dziennikarz kierowca, przemierzając ulice miasta, wskazuje, gdzie nie należy jechać, bo często tworzą się korki lub są wyrwy w jezdni, zastanawia się nad zasadnością ustawienia określonych znaków drogowych w danym miejscu. Żywe zainteresowanie wzbudziła audycja realizowana przez warszawski Porion. W co drugi piątek wieczorem Marek Kotański rozmawia na wizji z telewidzami. - Walczymy przede wszystkim z naśladownictwem. Efekt działań naszych dziennikarzy zależy od ich wyobraźni: niedociągnięcia techniczne trzeba rekompensować atrakcyjnym tematem - mówi Grzegorz Molewski, prezes zarządu ART TV SAT z Poznania. Jego firma codziennie oferuje przez satelitę miejskim nadawcom kilkanaście godzin programu wypełniacza, czyli to, czego małe stacje nie potrafią lub na co ich nie stać: kreskówki, audycje edukacyjne, poradnikowe, krajoznawcze, filmy nadawane na przykład w cyklu "Literatura i ekran" bądź "Kino konesera". Lokalne stacje emitują je pod swoim logo, uzupełniając własnymi audycjami. Rzadko zdarza się bowiem, by były w stanie wyprodukować więcej niż trzy kwadranse programu dziennie.
Początki kablówki w Polsce przypadły na przełom lat 1989 i 1990. Wówczas masowo organizowały się osiedlowe komitety społeczne, które wraz z konserwatorami dotychczas montowanych anten typu Azart zajęły się podłączaniem kablowej telewizji satelitarnej. Mieszkańcom blokowisk, którzy do tej pory mogli wybierać między ofertą I i II Programu TVP, umożliwiono odbiór zagranicznych audycji, a prezesom spółdzielni mieszkaniowych w zamian za pozwolenie na zainstalowanie kablówki proponowano pasmo nadawcze. Stopniowo zaczęły się tworzyć studia telewizyjne, uatrakcyjniano ofertę. Programy takich stacji były chętnie oglądane, bo pracujący w nich reporterzy wychodzili z kamerą - często amatorską - na osiedlowe uliczki.
Obecnie Polskę oplata sieć telewizji kablowej. Tymczasem w Wielkiej Brytanii pięć firm obsługuje trzy czwarte wszystkich abonentów. We Wrocławiu nadają Polska Telewizja Kablowa, Telewizja Kablowa Kozanów (jednego dużego osiedla), Vectra, Telewizja Kablowa TVK oraz Dolnośląska Telewizja Kablowa, którą założył oddział Telekomunikacji Polskiej SA. W Trójmieście konkurują między innymi Polska Telewizja Kablowa i Szel-Sat. Zdecydowanym liderem na rynku jest jednak Polska Telewizja Kablowa, której właścicielem jest koncern UPC. Konkuruje z nią AsterCity (należąca do Elektrimu), która powstała w 1993 r. z połączenia trzech małych firm: Sunsatu, Mesatu i Mescompu. Jedna z przyczyn konsolidacji kablówek to finanse: na ich modernizację i rozbudowę potrzeba dużych nakładów, tymczasem przychody - głównie z opłat abonamentowych - są skromne. Silniejsi nadawcy wykupują udziały słabszych, a nierzadko wchodzą nawet na teren już zajęty i podkupują abonentów konkurencji. W roku 1997 "Gazeta Wyborcza" informowała, że jedna z warszawskich kablówek proponowała 30 zł za zmianę sieci. Innym powodem łączenia się jest konieczność uatrakcyjniania oferty: umożliwienie podłączenia do Internetu, co pozwoli swobodnie surfować po sieci i jednocześnie korzystać z połączenia telefonicznego (sieć kablową należy wyposażyć w kanał zwrotny, a użytkowników w modem). Ponadto kablówki mogą zaproponować telewizję interaktywną, transmisje danych komputerowych bądź telefonię. Sieci można wykorzystać także do nadzoru zużycia gazu, energii cieplnej, prądu. W Genewie współwłaścicielem największej kablówki jest zakład energetyczny, który wykorzystuje ją do ściągania informacji o stanie liczników w mieszkaniach.

Więcej możesz przeczytać w 19/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.