Libertas dostanie z UE 200 tys. euro

Libertas dostanie z UE 200 tys. euro

Dodano:   /  Zmieniono: 
Eurosceptyczny Libertas dostanie z budżetu UE 200 tys. euro z tytułu uznania go za europejską partię polityczną. Decyzję taką podjęło prezydium Parlamentu Europejskiego.

Składające się z przewodniczącego PE i jego zastępców prezydium pozytywnie rozpatrzyło w poniedziałek wniosek o uznaniu Libertas za europejską partię polityczną. Tym samym eurosceptyczny ruch, który zapowiada kampanię przed czerwcowymi wyborami do europarlamentu pod hasłem "Nie dla Traktatu z Lizbony" zyskał prawo do dotacji 200 tys. euro na rok 2009.

"Żyjemy w paneuropejskiej demokracji. Wszystkie wiary i kolory powinny być tolerowane tak długo, jak stosują się do zasad dotyczących zakładania partii" - ocenił decyzję prezydium lider frakcji liberałów i demokratów w PE (ALDE) Brytyjczyk Graham Watson. Jego zdaniem udział Liberats w kampanii do Parlamentu Europejskiego może mieć pozytywny skutek. "Zmobilizuje proeuropejskie partie do lepszej organizacji i obrony UE oraz jej reformy instytucjonalnej zawartej w Traktacie z Lizbony" - powiedział Watosn.

Kierowany przez irlandzkiego polityka Declana Ganleya Libertas, który popularność zdobył dzięki zwycięskiej kampanii na +nie+ w irlandzkim referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego w 2008 roku, w poniedziałek otworzył polski oddział w Warszawie.

Wniosek o uznanie za europejską partię polityczną i o związaną z tym dotację Libertas złożył do PE już pod koniec ubiegłego roku.

Zgodnie z unijnym rozporządzeniem z listopada 2003 r. taki status w UE dostaje paneuropejska partia, która jest reprezentowana przynajmniej w jednej czwartej krajów członkowskich (czyli w siedmiu) przez członków Parlamentu Europejskiego lub zgromadzeń narodowych lub regionalnych.

Ponadto partia w swym programie i działalności musi przestrzegać zasad, na których opiera się Unia Europejska, a zwłaszcza wolności, demokracji, poszanowania praw człowieka i podstawowych swobód i zasad prawa.

Partia musi też uczestniczyć w wyborach do Parlamentu Europejskiego lub wyrazić intencję uczestnictwa w najbliższych wyborach.

Ganleyowi udało się zebrać wystarczającą liczbę chętnych do współpracy z nim posłów znanych z eurosceptycznych poglądów z siedmiu krajów: (obok Irlandii) z Francji, Grecji, Bułgarii, Finlandii, Estonii i Polski. Szefem biura Libertas w Polsce został były poseł LPR Daniel Pawłowiec.

Otwierając w poniedziałek siedzibę w Warszawie Ganley podkreślił, że Polska w ten sposób wpisuje się w powstanie nowego paneuropejskiego ruchu Libertas, który w różnych krajach UE w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego wystawi kandydatów pod hasłem "Nie dla Traktatu z Lizbony".

"To jest wyjątkowy dzień dla całego stowarzyszenia i jednocześnie dowód dla Brukseli, że Libertas jest prawdziwie paneuropejskim ruchem politycznym, z którym musi zacząć się liczyć" - powiedział Irlandczyk podczas spotkania z dziennikarzami.

Ganley powiedział też, że Libertas nie będzie polegać na unijnej dotacji przyznanej przez Parlament Europejski podczas kampanii wyborczej. "Nie, dopóki wyborcy nie przyznają nam mandatu, by wydawać pieniądze podatnika" - zapewnił.

Wysokość dotacji obliczana jest na podstawie wielkości partii, czyli liczby jej członków. Ogółem w budżecie UE przeznaczone jest rocznie ok. 10 mln euro dla wszystkich europejskich partii politycznych (i współpracujących z nimi fundacji), z których największe to konserwatywno-chadecka partia prawicy - Europejska Partia Ludowa (dostaje z UE 3,4 mln euro) oraz Partia Europejskich Socjalistów.

pap, keb

Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!